czwartek, 7 marca 2013

(52) ranne ranki

   Otwieram oczęta i pierwszą rzeczą, którą rejestruje mój mózg jest piżamka Mima z zawartością. Zawartość piżamki emituje:

- Mamo, czy możemy od razu przejść do tego momentu, kiedy podajesz mi śniadanie?

Omaryjko...Przechodźmy zatem. Z każdym dniem coraz wcześniej przechodzimy do tego momentu, gdyż nasza gwiazda słoneczna raczy wybudzać Mima o coraz wcześniejszej porze. Mim ma coś w sobie z kury. Muszę przeanalizować i sprawdzić empirycznie jak zawartość piżamki reagować będzie na pokrycie jej nieprzezroczystą tkaniną. Na kanarki ponoć działa.

- Mamo, a ja miałem wczoraj zapłacić karę w bibliotece za przetrzymywanie książki.- wyznaje Mat. -Miałem zapłacić złotówkę, ale utargowałem na 50 groszy!

- Mat, czy Ty się dobrze czujesz? Nie można targować kary! Kara to kara, jest słuszna i należy ją ponieść z godnością, to kara symboliczna, aż nie wypada szarpać się werbalnie z panią bibliotekarką! Dlaczego to zrobiłeś?!- nawiasem mówiąc powoli dociera do mnie, dlaczego biblioteki są w tak fatalnym położeniu...

- No dobra... nie zrobiłem tego. Powiedziałem tak tylko, żeby zrobić Ci przyjemność :P

-O_o ?

- Mam plany na przyszłość - kaliber 6mm w porze śniadaniowej. Mat ciągnie dalej -otóż postanowiłem zapuścić wąsy i mieć zęby.

-No masz przecież zęby. Co prawda niektóre jeszcze w postaci larwalnej, a szczęki twe wyglądają jak wycinanka kurpiowska, no ale są.

- Ale ja postanowiłem ich nie wybić.

A, no to tak się rzeczy mają. Przed oczami staje mi dzień, kiedy Mat wrócił ze spacerku z Małżem z ukruszoną nowiuśką szóstką. Mat był bramkarzem, Małż napastnikiem. Plan niestracenia zębów jest więc planem ambitnym. Może być ciężkawo przy takim trybie życia, jaki prowadzi Mat. Siatkówka, koledzy, zabawy z bratem i kotem, piłka nożna, rakieta tenisowa. Szanse maleją. Ale przynajmniej nie wybije sobie jedynki hetmanem w klubie szachowym.

- Co czytasz Małżowino?- zapytuje Małż, który ugotował się tymczasem do wędrówki po bułeczki do piekarni.

- "Wstydliwy problem młodych kobiet".

- Daj spokój, ty już nie jesteś kobietą!

Po Małżu zostaje dymiąca kupka popiołu.- A Ty Małżu, mógłbyś iść jakoś godniej z tą płócienną siatką? Wyglądasz jak bezrobotny.

Na kuchennej podłodze są już dwie kupki.
Kot produkuje trzecią niedymiącą.
Mat krztusi się herbatą- jak zwykle.
Mim kaszle- jak zwykle.

Nihil novi sub sole..Ufff witaj dzionku!
 



4 komentarze:

  1. Tu już komentarz jest zbędny :) Przyznać trzeba, iż wesoło jest pod Twoją strzechą :)
    A dzieci widzę - nie da rady przegadać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i tu dysonans- bo ja kocham ciszę!!!!!!
      Marzy mi się, że się na mnie wszyscy obrazili i mają zamknięte twarze ;)
      albo, że wstąpili na chwilę do zakonu klauzurowego wespół z Małżem, mmmmmmm.
      O, mam pomysł - JA wstąpię!!

      Usuń
    2. :) Pewnie siłą by Cię z takiego zakonu wyciągnęli. Bo kto by wysłuchał, poklepał po ramieniu...? :)
      Coś czuję, że bez Maminy-Małżowiny to ta wesoła gromadka szybko zamieniłaby się w markotną i stęsknioną :)

      Usuń
    3. Oj siłą by zatrzymywali, nawet progu bym nie powąchała ;)

      Usuń