sobota, 21 czerwca 2014

(129) Sekrety garażu

     Dwa lata w nowym domu minęły jak dwa miesiące. W dalszym ciągu nie mam uporządkowanych dokumentów, a garaż nie widział jeszcze nigdy czterech kółek, nie licząc rowerów i hulajnogi. Garaż, jak sama nazwa wskazuje, służy do magazynowania kartonów z zaskakującą zawartością i zawartości kartonów bez kartonów. Samochód koroduje pod chmurą.
    
     Pierwszą rzeczą, którą Małż zrobił po wprowadzeniu się, było zainstalowanie dłuuuuuuuugaśnej półki, którą wymontował z poprzedniego garażu. Po dwóch latach postanowiliśmy odgruzować pomieszczenie, z uwagi na poniedziałkowego nowego lokatora, mającego uwić sobie gniazdko, a jakże, w garażu. Lokator jest słusznych gabarytów i ma kółka. Cztery. Nie licząc jednośladów, a z dwuśladów wózka i spacerówki, to będą pierwsze cztery kółka moich synów. Jest gładziutki i zielony. Nowiuśki i jeszcze pachnący lakierem. Stół do ping ponga! Babcia Małgosia, zwana na blogu Maminą, ma zawsze świetne pomysły.

     Przepakowaliśmy więc na tę okoliczność zawartość kartonów w taki sposób, że upychaliśmy ich zawartość do mniej wypełnionych. Mój pomysł sprawdził się o tyle, że uzyskaliśmy tą metodą kubaturę, a pozbyliśmy się około dziesięciu pustych pudeł. Już wiem, jak wygląda raj dla kota. 

     Małż, po abdykacji w pracy spakował swoje rzeczy, których dorobił się przez 17 lat, do ogromnego kartonu, a ja ich bogactwo odkryłam teraz, gdy wypadło z niego dno na wysokości metr dziewięćdziesiąt, na podniebnej drabinie. Dość niespodziewanie, a przy tym z hukiem i pompą, obsypał mnie rzęsisty deszcz konfetti skoroszytów, spinaczy, koszulek i akt. Wszystko, furkocząc, malowniczo opadło i pokryło posadzkę. Po czym nastała elektryzująca cisza.

-Hmmm - zamyśliłam się, patrząc na dwie gliniane kopulujące świnki, bezwstydnie zwieńczające to pandemonium, imieninowy prezent od koleżanki z biura - dużo tego tam nagromadziłeś Małżu. Chciałeś to umieścić pod sufitem i zapomnieć o zawartości na wieki wieków? Chyba czas się pozbyć wspomnień, odciąć korzenie i spalić te 17 lat w kominku. A Ty chciałeś to upychać na tej wątłej półeczce?

- Co Ty mówisz! Jakiej wątłej? O zobacz, jaka so-lid-na! - skandował Małż, jednocześnie wprawiając półkę w cykliczne drżenia swą silną prawicą. - Widzisz? To porządna, silna półka! Utrzyma trumnę z za-war-toś-cią!

Ledwo skończył, a już, stojąc na drabinie, próbował w locie łapać kartony, które jak w zwolnionym tempie, zsuwały się jeden za drugim. Tetris 3D. Stałam zafascynowana w progu i poczułam, że widzę wszystko w czerni i bieli, a my nazywamy się Marx.

Zgadnijcie kogo Małż obciążył winą za ten kataklizm? Brawo, znacie się na rzeczy.

Pokaż grabarzu, co masz w garażu.

     Do późnego wieczora z garażu dochodziło wycie wiertarki i Małża. Już każdy na uliczce się domyśla, że czekamy na nowe. A ja się tak zmobilizowałam, że uporządkowałam swoją i małżową szafę z odzieżą oraz bielizną. Albowiem odkryłam, że Małż chyba strasznie szoruje zadkiem po krzesłach i ma firankę. Oczami wyobraźni zobaczyłam Małża na SORze, gdzie wkłuwają mu wenflony, podwijając rękawy wyprasowanej i pachnącej koszuli w biało-niebieskie paseczki, a usiłując się dostać do jędrnego pośladka, by wkłuć się w jego lewy górny kwadrant, doznają uszczerbku na psychice na widok jego genderowych,  muślinowych koronek, tak pracowicie wytworzonych z bieliźnianej bawełny.


    Korzystając z okazji - może ktoś chciałby stać się właścicielem spacerówki, fotelika samochodowego produkcji francuskiej do 18kg, rowerka i osła na biegunach?