poniedziałek, 29 czerwca 2015

(180) Jak można zarabiać na dzieciach?

     Nareszcie wiem, po co dzieci zdobywają dobre stopnie na świadectwie! Nikt nie zgadnie! Dobre stopnie są potrzebne by ulżyć rodzicielom, zwłaszcza matce i babce w trywialnych, monotonnych czynnościach szarego życia domowego. Dobrymi stopniami bowiem nakręca się w dzisiejszych, konsumpcyjnych czasach, koniunkturę w sektorze AGD.

     Nareszcie jakiś pożytek z Mata, wyceniony przez dział obsługi klienta na 62 złote. I tu zadanie, żeby tryby nie zardzewiały: płacą tylko za szóstki i piątki (6zł kosztuje szóstka, 5 zł piątka, Mat ma 11 przedmiotów, dla ułatwienia dodam, że świadectwo ma nudne bo składające się wyłącznie z tych dwóch cyfr). Staliśmy się więc posiadaczami nowego żelazka z czerwonym kablem.

     Świadectwo opisowe Mima, jak wszystkich uczniów I-III, było warte tylko 20zł, czym wprowadza się w szeregi ludzkie veto dla równouprawnienia klas I-III i IV-VI. W przyszłym roku nasze szanse, jako rodziny, na wymianę sprzętu AGD rosną, gdyż Mat podejmuje naukę w gimnazjum (dochodzi kilka dodatkowych przedmiotów), a Mim kontynuuje karierę w szkole podstawowej, awansując do klasy czwartej, a więc świadectwa opisowe stały się u nas oficjalnie przeszłością. Jest cień nadziei, że może w końcu zaczną się uczyć, bo w tym roku szkolnym (zresztą w pięciu poprzednich latach również), nie widziałam Mata nad książką. Przysięgam! Mima widziałam tylko jak odrabiał zadania domowe. A jestem z nimi non stop.
     Jakiś czas temu widziałam w banku ofertę dla studentów, gdzie płacili za piątki na egzaminie. Prosz, jak ładnie progenitura mimochodem może dorabiać do budżetu.


Podczas, gdy Mat jest nieśmiały i nikomu nie chce wchodzić w paradę, to Mim nie zginie!

- Mimie, ty jesteś chyba z lekka uzależniony od komputera! - rzucam oskarżenie, widząc jak siedzi i łowi ryby w sieci.

- Ależ, skąd, mamo!

- No, ciekawe, czy wytrzymałbyś miesiąc bez patrzenia w ekran! Mogę się założyć o tysiąc, że nie! - i tu powinno mnie pokarać, albo przynajmniej cień przeczucia powinien kopnąć mnie w kostkę. Nigdy bowiem nie zakładałam się z nikim o pieniądze, a już z małoletnim w ogóle.

- A założysz się?! - Mim szczerzy się w uśmiechu. Drugie kopnięcie z pewnością przywiodło by mnie na właściwe dla matek tory, ale nie! Żyłka hazardzistki się naprężyła!

- Ha! No pewnie! Idę o zakład, że nie wytrzymasz nawet jednego dnia!

- Dobra! O tysiąc!

I moi drodzy Państwo, zdarzenie miało miejsce dnia 18 maja.


Pozwolił mi spłacać w ratach...

Dla ukojenia rozedrganych emocji - pole maków ręki Mima.
Przypuszczam, że każdy kwiat symbolizuje jedną transzę.

     A mogłam się tego spodziewać! W pierwszej klasie Mim przesiedział cierpliwie dzień lekcyjny pod ławką, gdyż odmówił współpracy, czując się niesprawiedliwie potraktowany przez nauczycielkę. I nie ma to znaczenia, że był jedynym członkiem strajku. Konsekwencja, upór i zawziętość to jego drugie imię. Wiecie, do jakich chwytów musi się posuwać matka, by mądrze wychować takie dziecko?! Z Matem nie miałam nigdy tylu zagwozdek wychowawczych! Mat urodził się już jako siwy mędrzec z brodą, od urodzenia rozwiązywaliśmy sobie jolki i gawędziliśmy o planetoidach. Mim - to dopiero wyzwanie! Myślę, że już za życia obwołają mnie świętą. Potrójną.

     W szkole robili sobie psychoanalityczną analizę SWOT w ramach zajęć psychologiczno-integracyjnych. Każdy każdemu pisał jego główną cechę charakteru, nadzwyczajne zdolności lub umiejętności:



A oto, co napisała Mimowi Jego Wychowawczyni:




a pod spodem psycholożka:

"Jesteś indywidualistą, któremu zależy na grupie (nawet, jeśli czasem trudno Ci się do tego przyznać). Jesteś wrażliwy i refleksyjny.

O, jest indywidualistą! Choćby teksty, jakie sadzi Mim nie należą do lekkich. Zadanie poniżej - napisz trzy zdania z wyrazami z "h". TRZY.




Cytuję, pisownia oryginalna:

     "Było Halloven, Hubert, Heniek i Honorata straszyli hipopotama Hipolita, ślimaka Huberta, kotkę Hannę, hałaśliwego juhasa Henryka, hamaską herbatę i psa Igora, który ciągle mówi hau, hau i handluje figurkami hipopotama i helikopterami, a w Hiszpanii nikogo nie było w hotelach i hucie, mieli to same marzenie, polecieć na Hawaje i znać cała historię świata, a hobby śpiewać hymn. Nagle pojawiły się dwie ch(m)óry - jedna w kształcie herbu, a druga haka. Niewielki halny zdmuchnął hiszpańskie marakasy i herbatę, a dzieci się przestraszyły, a obok pojawił się Grzegorz Hypki, ale nie zwróciły na niego uwagi, tylko szybko pobiegły do domu".


     Czuję, że w przyszłym roku kupimy sobie blender.