czwartek, 7 stycznia 2016

(196) W barze Zanzi


     Dochodziła długo. Może dlatego, że cały dzień wszyscy skupiali się wyłącznie na niej, z błyskiem w oku spoglądali kiedy w końcu dojdzie i chwilę później z hukiem kopnie go w tyłek. W ten stary, pomarszczony tyłek w czerwonych gatkach.
Strasznie się ociągała, a może specjalnie chciała ściągnąć na siebie wzrok wszystkich zgromadzonych.
     Podpatrywałam ten proces mimochodem, ale z rumieńcem, niby to nieuważnie, bo dla mnie to dochodzenie to nie pierwszyzna. Ile ja już ich miałam! Nie zliczę! To znaczy wolę nie liczyć, kto by tam kobiecie wyliczał. Niby zawsze tak samo, ale za każdym razem inaczej. Ekscytujące.

    Teraz miało być wyjątkowo. Na tę specjalną okazję trzymałam w szafce gadżet. Wydłużony, zielony kształt. Zimny w dotyku i satynowo przyjemny. Niezbyt mocny, ale o bogatym, zaskakującym wnętrzu. Na końcu złota kuleczka. Pod spodem zawleczka. Prawdziwy! Nareszcie nie atrapa, nie udawany. Wpatruję się w niego łakomym wzrokiem i wyobrażam sobie jak spływa mi po języku. Najprawdziwszy, francuski, 250 złotych sztuka. 

   Doszła, Nareszcie doszła 24.00! Fajerwerki kopnęły stary rok w zadek, toast! Ale co to? Zamiast zdrojów krystalicznych górskich wód z bąbelkami pieszczącymi język i usta, smak gorzki i przewracający policzki na drugą stronę. 


KLIK! Powiększ klikając na zdjęcie.


    I tu mogę pokusić się o wysnucie aż kilku adekwatnych do tej zaskakująco przykrej sytuacji, wniosków. Wybierzcie sobie, który Wam najbardziej leży.

1. Kiedy staniesz się nieoczekiwanie posiadaczem prawdziwego francuskiego szampana, pij go od razu, znajdź okazję i ciesz się nią. Będziesz miał podwójną przyjemność. Nigdy nie odkładaj przyjemności na potem. Dobieraj przyjemności do bez-okazji, nie czekaj na okazję, by mieć przyjemność.

2. Miej umiar. Być może każda z ingrediencji z osobna pieściłaby zmysły. Nadmiar jest niewskazany.

3. Przyjmuję do wiadomości ewentualność, że, być może, właśnie tak smakuje drogi prawdziwy szampan. Pozostaje mi się, acz nie bez rozczarowania, pogodzić.

4. W dalszym ciągu jestem ciekawa tego smaku. Mimo, że chała, nie straciłam zainteresowania. Bo prawda może być inna. Muszę sprawdzić czy to czas upalnego lata zepsuł smak, czy smak jest nie do przyjęcia z natury.

Wnioski są jak zwykle paraboliczne, można sobie przetransponować na własne życie. A i tak człowiek zawsze dostanie od losu mokrym śledziem w policzek. Zawsze można utopić go w śmietanie i zjeść.