piątek, 2 maja 2014

(123) raz dwa trzy most budujesz Ty!

     Mosty są dobre. Z mostów widać to, co przed i co za. Może i wydają się niepotrzebne, gdy się jest po jednej stronie. Ale kiedy się znajdzie po drugiej... Owszem, można sobie siedzieć na brzegu i krzyczeć do tych, co zostali. Albo wręcz przeciwnie, obserwować ich zza krzaka. Albo, co gorsza, pójść sobie dalej.

     A ja lubię się cofać. Lubię patrzeć na to, co za mną, na tych ludzi, którzy kiedyś blisko, a teraz bliżej. Porównywać, czy trawa faktycznie zieleńsza. Patrzeć na to samo niebo, które wtedy i dziś i jutro. Nie, stanowczo nie jestem z tych, co palą mosty.


    Ja lubię wracać i szukać zarośniętych już ścieżek. Z radością odkryć, że w miejscu zgliszczy urosły nowe wioski, że coś poszło tak,  a nie inaczej. Co miało być, a miało z założenia być inaczej, a nie tak. Chociaż kto to wie, co by było gdyby.

Wiecie, że na świecie są ludzie, którzy do niedawna żyli w przekonaniu, że wojna trwa? Że trzeba się bać i chować w lesie? Warto ich odszukać!

Mnie wystarczy świadomość, że most jest. Taka, zbita z desek, tęczokładka. Że, gdyby co, mogę pobiec i pogadać ze swoim odbiciem w rzece. A może ktoś wyjdzie z lasu.

 I tak sobie myślę, że dużo ludzi siedzi przy brzegu rzeki zamiast budować mosty.
 Bo mosty są dobre.