środa, 9 października 2013

(94) pole

   Gdybym tak potrafiła ścinać myśli równo przy głowie... Robić różnokolorowe snopki z każdej litery oddzielnie i dokładnie wyplatać z nich wianki, zachowując prawidłowy koloryt pisowni, zważając na brzęczące w gorącym powietrzu wszystkie haczyki i kropki. Z dobrych myśli w kolorze bzu i lawendy, co pachną nieziemsko nawet każde z osobna, uplotłabym słowa, chwytając każdą gałązkę oddzielnie, oglądając ją pod słońce, by znowu nie wyszło co innego, niż zamierzałam, słomiane pajacyki. Zdejmuję swój zapach i mimikę twarzy i wplatam je, by był wyczuwalny mój duch pomiędzy literami. 

Siedzę prosto przy stole, patrzę uważnie na prostokątne pole o wymiarach 210/297 milimetrów, ogrodzone z trzech stron płotem z samej siebie. Myśli kiełkują w równych rządkach z małymi przerwami na oddech. Oddzielam końcami palców ziarno od plew. Ziarno rośnie najlepiej po dwóch słonych kroplach, wyrasta płynnie łanem o wysokości 12 pikseli, rzadko w silny bold, częściej w kruche kapitaliki. Z płotu po palcach spływają pędy bugenwilli i wiążą pojedyncze źdźbła w pęczki.

 Wystarczy, że dotkniesz ręką, ugną się kornie pod Twym dotykiem, rozchylą. Widzisz, że tam jestem?