piątek, 27 listopada 2015

(192) Z werwą i nerwem oraz ROBÓTKA!

     Bum-bum, bum-bum, bum-bum i tak sto razy na minutę. Mam tachykardię oraz cierpię na bezsenność. Małż wkopnął mnie już pod kaloryfer, bo staję się w nocy problematyczna. Moje sny przekraczają już wszelkie normatywy normalności w każdym kierunku. Chociaż dzisiaj, na ten przykład, miałam sen już spokojniejszy i dociągnęłam nawet do rana. Nie wystąpiłam w nim przed ludnością nago, nie zatkało mnie słownie, nie zrobiłam żadnego fopasa, ani nie spotkał mnie żaden inny kataklizm. Zaskakująca ulga trwała do czasu, gdy spostrzegłam, że zapomniałam się pomalować, a moja twarz zupełnie zatonęła w wysokich falach zmarszczek w ten sposób, że powyżej brody byłam nierozpoznawalna dla otoczenia. Ale może to i dobrze. Okaże się niebawem. Na razie oddycham w torebkę desiguala, defibryluję się okładami z kota i obżeram z nerwów do nieprzytomności. To koi moją duszę, a zalew endorfin i insuliny, którą produkuję na pełnych obrotach, tłumi tsunami hormonów stresu.

Jedząc pączki i golonkę, wszystkimi otworami tryskają mi głupawe limeryki. 

Pewnej pani z miasta koziołków
plątało się w głowie od wątków.
I co się okazało?
Że w głowie miała siano,
bo jej mózg pozbawion był wrąbków.

albo:

Pewna pani z miasta Poznań
miała w życiu nadmiar doznań.
Więc na sposób się wzięła,
Dopływ bodźców odcięła
teraz Małż jej śpiewa sopranem.

lub też:

Pani Monika nie z miasta Chojna
od wielu dni jest niespokojna
dla świętego spokoju
zamknął Małż ją w pokoju,
teraz w domu jest "Pokój i wojna".

Niech mnie ktoś z litości dobije.

     A'propos pokoju. Pokażę kuchnię, na której prężą się gary zdobyte ostatnio krwią i literaturą. Kaszmirowa by mi nie wybaczyła!



  
   Gary miały cudowną moc! Małż, jak za dotknięciem przewodu z wysokim napięciem, ugotował w nich zupę dyniową, placki cukiniowe i rosół, po czym czar prysł na tysiąc lat i ja, jako Kopciuch powróciłam do swoich ustawień fabrycznych. 

     I chociaż mnie język świerzbi, nie powiem, dlaczego palą mi się obwody! Tere-fere! To będzie w następnym odcinku!

    A nadmiar bodźców, uczuć i innych tajfunów wewnętrznych można produktywnie, za przeproszeniem, skanalizować w:





    Wiecie, że te duże i dorosłe dzieciaki stoją już za płotem, przebierając nóżętami i czekają na Wasz mały gest? Odezwijcie się do nich! Jak miło zobaczyć, że się chichrają!

To co? Ruszamy, nie? Do dzieła! :)