środa, 12 czerwca 2013

(70) przypowieść o kapslach

- Czy chciałbyś obejrzeć moje kapsle? - chłopięcy trel i ufny wzrok połączyły się w jeden proszący znak zapytania. 

- Nie, nie chcę. - niski męski głos ściął powietrze jak bicz.

- Mam całe pudło, przyniosę - nie tracąc jeszcze entuzjazmu cierpliwie naciskał chłopczyk, targając z wysiłkiem tobołek o wadze połowy swego ciała.

Niski głos krajał nić porozumienia dalej:

- Fuj, po co ci te kapsle, wyrzuć je!

- Dlaczego? - oczy chłopca stawały się coraz większe i pełne zdziwienia, a rozczarowanie coraz zamaszyściej wywijając pędzlem, zmieniało ich kolor z niebieskiego na szary.

- No jak dlaczego, to są przecież śmieci. - larwa pytania przeobraziła się w postać imago stwierdzenia.

- Ale to nie są śmieci, to przecież kapsle...- bronił się chłopiec.

- Czyli śmieci. - stwierdził obcesowo niski głos.

Chłopczyk nie nalegał już na wspólne oglądanie kolekcji. Cichutko skrzypnęły drzwi jego pokoju. Promyk słońca zatańczył na kolorowych blaszkach.

***

Wieczorem tuż pod powiekami chłopca prześlizgiwała się zwinnie ławica ryb czy. Do ryb czy trzeba w miarę celnie strzelać harpunami odpowiedzi.

Mamo, a czy, mamo aczy, mamoaczy...

Czy właściciel głosu domyślił się, że sprawił chłopcu przykrość?
Czy to, że jest się kilkadziesiąt lat młodszym sprawia, że jego pasje są nieważne?
Czy niski głos wiedział, że zbieranie kapsli nazywa się birofilistyką, a sam kapsel to inaczej zamknięcie koronowe?
Że, niezależnie od tego, z jak odległego zakątka świata pochodzi, każdy jest tej samej wielkości i ma 21 ząbków, a ten, który można odkręcić ma ich 29?
Czy wie, że chłopiec uzbierał kapsle już z kilkudziesięciu krajów?
Czy wie, że chłopiec i tak będzie dalej kolekcjonował kapsle, owady i pieczątki. To takie pasjonujące!

Może wie. A moze nie. Ale dla niego to ciągle tylko śmieci...

***

   Chłopiec przepływa przez gęsty tłum, który falując, płynnie rozstępuje się na boki, otaczając go ze wszystkich stron. Wszystkie twarze zwrocone są w kierunku dziecięcej postaci. Drobne dłonie trzymają pogiętą karteczkę, a z ust wydobywa się dźwięczny i nadspodziewanie donośny głos:


Nie psuj mnie. Dobrze wiem, że nie powinienem mieć tego wszystkiego, czego się domagam. To tylko próba sił z mojej strony.

Nie bój się stanowczości. Właśnie tego potrzebuję- poczucia bezpieczeństwa.

Nie bagatelizuj moich złych nawyków. Tylko ty możesz pomóc mi zwalczyć zło, póki jest to jeszcze w ogóle możliwe.

Nie rób ze mnie większego dziecka, niż jestem. To sprawia, że przyjmuje postawę głupio dorosłą.

Nie zwracaj mi uwagi przy innych ludziach, jeśli nie jest to absolutnie konieczne. O wiele bardziej przejmuję się tym, co mówisz, jeśli rozmawiamy w cztery oczy.

Nie wmawiaj mi, że błędy, które popełniam, są grzechem. To zagraża mojemu poczuciu wartości.

Nie chroń mnie przed konsekwencjami. Czasami dobrze jest nauczyć się rzeczy bolesnych i nieprzyjemnych.

Nie przejmuj się za bardzo, gdy mówię, że cię nienawidzę. To nie ty jesteś moim wrogiem, lecz twoja miażdżąca przewaga.

Nie zwracaj zbytniej uwagi na moje drobne dolegliwości. Czasami wykorzystuję je, by przyciągnąć twoją uwagę.

Nie zrzędź. W przeciwnym razie muszę się przed tobą bronić i robię się głuchy.

Nie dawaj mi obietnic bez pokrycia. Czuję się przeraźliwie tłamszony, kiedy nic z tego wszystkiego nie wychodzi.

Nie zapominaj, że jeszcze trudno mi jest precyzyjnie wyrazić myśli. To, dlatego nie zawsze się rozumiemy.

Nie sprawdzaj z uporem maniaka mojej uczciwości. Zbyt łatwo strach zmusza mnie do kłamstwa.

Nie bądź niekonsekwentny. To mnie ogłupia i wtedy tracę całą moją wiarę w ciebie.

Nie odtrącaj mnie, gdy dręczę cię pytaniami. Może się wkrótce okazać, że zamiast prosić cię o wyjaśnienia, poszukam ich gdzie indziej.

Nie wmawiaj mi, że moje lęki są głupie. One po prostu są.

Nie rób z siebie nieskazitelnego ideału. Prawda na twój temat byłaby w przyszłości nie do zniesienia. Nie wyobrażaj sobie, iż przepraszając mnie stracisz autorytet. Za uczciwą grę umiem podziękować miłością, o jakiej nawet ci się nie śniło.

Nie zapominaj, że uwielbiam wszelkiego rodzaju eksperymenty. To po prostu mój sposób na życie, więc przymknij na to oczy.

Nie bądź ślepy i przyznaj, że ja też rosnę. Wiem, jak trudno dotrzymać mi kroku w tym galopie, ale zrób, co możesz, żeby nam się to udało        

Nie bój się miłości. Nigdy.                

Autor apelu dziecka: Janusz Korczak
pedagog, pediatra, pisarz,
prekursor walki o prawa dziecka