piątek, 18 marca 2016

(203) Strefa zgniotu

     Rok zaczął się spektakularnie. Przed oknem koło północy zamigotało, zawyło karnawałowo, a gdy dymy rac stały się przezierne, wyłonił się z nich przystojny Rosjanin w towarzystwie miłej brunetki i rosłego osiłka z walizeczką.

- Gdzie to niespełna 14-miesięczne dziecko? - zapytali trzaskając drzwiami karetki.

- YP! Nie mam! Przepraszam, nie mam już maleństwa! - mętne oko Rosjanina zawisło na mnie jak na matkobójczyni. - Ale mam 14-letniego dryblasa, może być? - zapytałam z nadzieją, że trójgłowy smok zadowoli się taką dziewicą.

- Może być - odparli zgodnie i dali się wciągnąć w kazamaty, gdzie dogorywał omdlały Mat błyskając białkiem i perlistym potem na czole.


***


- Mimie, dlaczego kulejesz?

- Nie kuleję, mamo.

- Przecież widzę wyraźnie, kuśtykasz jak ranny kuc. Okaż kopyto.
  YP! Masz całą siną nogę!

- Nie całą, tylko palce!

- I spuchnięte. Sine. Zimne jak trup. Nie bolą cię?

- Na razie nie , bo jestem wściekły. 

- Małżu! Tym razem musisz ty się pofatygować do szpitala, teraz dla odmiany na ortopedię. Nie patrz tak dziwnie. Opanuj brew. Tak, znowu.

- Co zrobił?

- ...

- Co zrobiłeś, Mimie?

- Kopnąłem z całej siły w ścianę, bo Mat mi zabrał piłkę.

- Nie ucelowałeś, lamo, a teraz zwalasz na mnie?!

- Mat, daj spokój, niedawno miałeś palec w szynie. Nie bij brata, bo się spocisz.


***


- Mimie, co Ty robisz? - pytam spokojnie, obserwując jak gmera patykiem w ręcznikach spoczywających na najwyższej półce szafy pod samym sklepieniem korytarza. Stojąc na krześle. I na poduszce ogrodowej. I na dwóch poduszkach zarekwirowanych z siedzisk krzeseł. Trzeciej z łóżka Mata. Czwartej ze swojego. Plus sztywną poducha z kanapy. - Mimie, dopiero opuściliśmy mury szpitalne, nie każ nam tam wracać. Co Ty robisz?! 

- Zawsze musisz chować tablet tak wysoko?!


***


    Uśmiecham się, bo dobrze ich tu mieć. Przypominam sobie strach, który teraz sublimuje w powietrze jak kulka suchych lodów. Na stole leży wypis ze szpitala. Szczęśliwym trafem nie oberwało nam się za mocno, a może po prostu tym razem chybiło. Medyczna lepka pajęczyna podejrzeń opadła na podłogę, po czym wylądowała w kuble przeszłości.

     Historia ma i dla mnie przyjemną konkluzję. Składam podanie o sanatorium :) Już jesienią 2017 będę łazić po plaży bez kwików młodzieży.




 ***

     Być matką wyłącznie osobników męskich nie jest kaszką na mleczku. Nawet zrobienie normalnego zdjęcia nie jest sprawą jednowarstwową. To pot i znój. Orka w kamieniołomie.


Mimie, uspokój się, stań w miejscu! Nie podryguj, nie rzucaj się w spazmach! No nie ruszaj się do pioruna! Stań, jak Mat! Choćby na sekundę!




Mat, teraz Ty?! Stań w końcu normalnie, jak Mim! Daj spokój z tym szarżującym tyranozaurem! Ile Ty masz lat?! No jak pragnę zdrowia, to tylko zdjęcie! Uspokój się!




Dobra, to teraz uśmiechnijcie się. Zróbcie przyjemny wyraz twarzy. Ostrzegam Was! Już się ściemnia, a ja tracę cierpliwość! Czy Wy możecie współpracować ze mną i nie robić tych kretyńskich min?!



Nareszcie! Nie można było tak od razu?






Moi Czytacze Kochani!
Mim był zachwycony Waszymi życzeniami ♥ 
Przetrwaliśmy dzięki Wam!

SERdeczne DZIĘKUJEMY!