sobota, 6 lipca 2013

(74) patronat mentalny

Muszę coś wyznać. Jestem psychofanką. 

A było to tak:

Pewnego zimowego dnia poznałam alter ego umysłu mego :) wyławając z sieci, co poniżej leci:


Zakochałam się w rysunkach od pierwszego wejrzenia i zaczęły mną targać lubieżne marzenia, że, być może babeczka, która je tworzy zlitowałaby się nade mną i skrobnęła mi co nieco. Napisałam więc. A po jakoś nieokreślonym czasie- odpowiedziała! A w dodatku narysowała tabun skorpionów, które widnieją zarówno na blożku, jak i na fejsiku. 
Widząc rysuneczki Newy mój mózg wchodzi z nimi w natychmiastową korelację i na poczekaniu wypływają z niego poniższe rymy. Muszę przyznać, że fuzja ta bardzo kojąco wpływają na me jestestwo i wprawia je w euforyczny stan. Cóż tu kryć- Newa ma tajny klucz do pajęczyny moich neuronów.

Jest to osóbka skryta do granic monitora. Nie wiem o niej zupełnie nic. Taka jest chyba jej wola, coby się nie ujawniać światu. Nadmieniam, że nie znam Jej, nie należy do mojej rodziny, ale niech tylko rzeknie słowo, a zostanie bez wahania moim żonem. Nie sztuka promować bowiem swojego pociotka czy innego osobnika ze wspólną butlą genów. Zatem z uwagi na powyższe i poniższe, samozwańczo mianuję się mecenasem z zakwasem i zamieszczam małą część tego, co Newa narysowała, a ja skomentowałam.

Nie od dzisiaj żyję w tym kraju, by nie wiedzieć, że krytyka przychodzi łatwiej. Pochwalić kogoś, poklepać po ramieniu - rzadko to widzę. Głośno się zachwycać i to SOLO, gdy coś naprawdę wpadnie w oko - jakoś jest passe. A więc, z trzaskiem łamię stereotypy i odważnie wyznaję miłość Newie ;) 

Wrzucam pościk z boku, będę go aktualizować być może :)

Ale nade wszystko idźcie do źródła ;)

rysunki: Newa
teksty: ja


Rozgrzeszenie ;)

Ach, pochędoż ze mną chwilę
anielico w złej godzinie!
Niech nas nic już nie rozdzieli,
pitigrilmy się w niedzieli!

Zdejmę Tobie aureolę
bez kółeczka wszak Cię wolę
Wtedy nie mam już kompleksu
że wywodzę się ja z plebsu.

Anioł skrzydłem machnął zdrożnie
- Czy to będzie dziś pobożnie?
Czy też może jak ten zwierz
weźmiesz tu mnie wzdłuż i wszerz?

I nie zdążę nawet krzyknąć,
ty nie zdążysz nawet zniknąć!
Ja nie zmówię już paciorka,
ty nie zapniesz już rozporka!

-Mój aniele słodki, mały
grzech nasz będzie doskonały:
nie martw się co myślą w niebie-
Biorę winę wszak na siebie!
 ***
 Więzy rodzinne.

Mam ja z Tobą dwójkę dzieci-
rzecze satyr zgrabnej pani-
czas tak szybko wszakże leci,
że nie zdążam być na fali.

Mamy razem chłopca synka
oraz córcię suczkę burą?
Czy mi się coś poplątało
i stało się wielką bzdurą?

Kręci mi się, gdzie jesteście-
czy ty w pracy, u fryzjera,
czy syn w szkole, czy na mieście
i gdzie pies się poniewiera?

Wpadłem więc na pomysł srogi
i na linkę was nawlekę,
przywiązując was do nogi
żadne z was mi nie ucieknie!

Ja tam wiem, że zaufanie,
miłość, przyjaźń tu zostanie,
lecz, by pewnym mam być was
muszę zawsze wiązać was!

PandeMonia właśnie rzekła,
żem nie satyr, lecz chabeta!
I że latam chyba z gazem,
bo jestem ja wszak pegazem!

Wszystko mi się poplątało,
jakby zwojów było mało!
aaaa!

Na rodzinę mam dowody-
moje dwa nasieniowody.
(To jest to, czym was krępuję
oraz ciasno obwiązuję).

Wet już chciał mnie wykastrować
i podbrzusze wynicować,
ale znalazłem metody
na te dwa nasieniowody!
ha!
Usuń
nie ha!, tylko hej, kolęda, kolęda!
Pomyliłam se.
***



 "Bardzo martwa natura" czyli
wierszyk pod wszystko mówiącym tytułem:
Co sie stać może gdy róży gryziesz korzeń

Drogi mężu, wiem, żeś chory
lecz czy możesz tego roku
być choć raz na tyle skory
by wystąpić dziś we fraku?

Miła moja, aksamitna,
spójrz na ogród, o, tam z boku
róża właśnie dziś zakwitła
aby dodać ci uroku.

Więc podziwiaj póki możesz
wszak to już ostatni roczek
Ze mną już nie będziesz łożyć,
bo na stole krwią ja broczę.

Za ten krzaczek róży marny
po ogrodzie już nie łażę
jestem już horyzontalny
i azymut ciałem wskażę.

Mój katafalk jest nadobny:
tu śliweczka, a tu kwiatek,
ja do siebie niepodobny-
wina to jest trutki raczej.

Więc jak chciałaś, już od rana
frak na ciele mym spoczywa
ale co to, ma kochana,
też wyglądasz jak nieżywa.

***
 "Sezon na grzyby"

Laryngolog rozbawiony
szukał wciąż po grzybach żony.
Nie byłby omylny taki,
gdyby jadł maślaki ;)

***


 "Nie dziel skóry na niedźwiedziu"

 Kiedyś może poznam tatę
zaraz z nim do ZOO pojadę!

Ale teraz wie Ludmiła
jaki wielki błąd zrobiła!

Bo gdy z tatą los ją skleił,
no to zaraz ZOO rozdzielił.

Nawet to dzieciaki wiedzą
nie dziel skóry na niedźwiedziu!

***


Czy Wy tez kiedyś śniliście,
o tym, że pozowaliście?
Mnie to właśnie dziś spotkało:
Coś mnie w nocy uwierało-
jakieś strzemię lub popręgi
zostawiły w skórze pręgi.
Budzę się i jestem w szale,
bo to nie był sen mój wcale
i nie byłam w fazie REM,
kiedy śniłam konno sen.

Podkowiński, hej, mój bratku
czemuż kłaki mam w pośladku?!

***


Smok raz pewien kolorowy
cierpiał srodze na ból głowy.
Postaw się wszak w jego roli:
Ogień z paszczy przecież boli!

Kiedy kaszlał, prychał, chrząkał
lub gdy kwiatki sobie wąchał
z paszczy buchał słupem ognia,
intrygował smok przechodnia.

Każdy wnet ze strachu konał,
straż pożarną zaraz wołał.
No i takie są powody
tego, że smok pełen wody.

Jak coś gadał, to deszcz padał.
(Zgryzu mu wszak nikt nie badał-
rzadko chadzał do dentysty
pysk ciągle miał niezbyt czysty).

Nie pogodzisz ognia z wodą,
płomień z kroplą się nie zgodzą,
więc dlatego chińskie smoki
stawiają w powietrzu kroki.

Każdy smok dziś o tym marzy,
by napędzał go wachlarzyk
umieszczony w tylnej łapie,
no bo w przednią brodę łapie.

Smok żywiołów ma unikać
jak latawiec latać, fikać.
Bo to przecież smok z kartonu
a nie z chińskiego kantonu!

***


Pewna panna z miasta Łodzi
Miała problem co wychodzi
gdzieś spod pachy w równych splotach
i się wije w kurt-kapotach

Poczuła się przez to chora.
Poszła panna do doktora.
Doktor pannę dobrze zbadał
i receptę tak obgadał:

Droga pani, ten warkoczyk
sam z siebie tak nie wyskoczył
moje słowa będą ostre:
Pani ma pod pachą siostrę!

***

Smokopies (kontr)atakuje!

Kiedy noc nad miasta płynie,
sen nikogo nie ominie.
Wpływa cicho przez lufciki,
miesza w mózgach równe pliki.

Potem jakoś je układa:
część wyrzuca, nie wypada
bowiem śmieci w głowie nosić,
trzeba chwasty w mózgu kosić.

Sen się wije, cuda plecie
czyś dorosły czy tez dziecię
niebieskimi cud barwami
każdego z nas nocą mami.

O czym śnisz chłopczyku chory
w drugim oknie z lewej strony?
No a ty, dziewczynko mała,
którą matka skatowała?

A ty, słodkie i nerwowe,
z krótsza nogą, z drenem w głowie
i syneczku potentata
który dostał ot, tak, fiata?

Czy sny dzieci są te same?
Czy im równo odcinane
z długich zwojów, kłębów nieba,
czy ich mają ile trzeba?

Niech każda świata istota
ma na własność pieso-smoka,
by ją dnia każdego bronił,
choroby i strach przegonił!

Każdy swojego piesmoka
ma hodować i w pysk cmokać!
I uważać na lekarstwa,
bo niektóre, silne draństwa!*

* Ja tu mówię o Helence
która chyba zjadła więcej...
***

Plażowicze.

Kiedy słońce wszystko praży
i wysmaża wszystko wokół
zacznij myśleć więc o plaży
nawet, kiedy wszy masz w kroku.

Dziś Pan Jurek, metr czterdzieści
Po raz pierwszy tego roku
postanowił piwko zmieścić
i kosztować chciał urlopu.

Wziął na plażę połowicę,
synka oraz suczkę starą
i wyłożył swoje cyce
mówiąc - "Tera filtrem smaruj!"

Nie od dzisiaj wszak wiadomo:
Nie uciekniesz od promieni!
Oblewają cię pionowo-
skóra zbytnio się zrumieni.

Co tu robić na tej plaży?
Nudno jak u teścia w grobie
Ile można tyłek smażyć
i się pocić jak w chorobie?

Żeby słońce obłaskawić
stopni kilka trzeba ująć
zimne piwko sobie strawić
z ruchem ręki się hamując.

Ręka jednak zawsze brodzi
nauczona od ćwierćwiecza
tam gdzie się przyjemność rodzi
powodując rozrost miecza.

-Jurek, trochę się pohamuj
Zobacz, z gaci ci się sypie!
Maścią weź ty się posmaruj
pod ręczniczkiem, jakoś skrycie!

Jurek zaczął potakiwać,
wskoczył raźno pod swój kocyk,
który zaczął podskakiwać
no i Jurek kocyk zmoczył.

Maria zaś w tym samym czasie
idąc z duchem letniej mody
oddała się spadku masie
wytapiając tłuszcz spod brody.

Żeby waga constans była
oraz constans ich uroda,
parasolką osłoniła
synka liżącego loda.

Stara suczka gdzieś pognała-
nie było jej godzin pięć;
z psem sąsiada w krzakach spała,
bo się puścić miała chęć.


I po całym dniu na plaży
można wniosek tu wysmażyć:
każdy miał dwie przyjemności:
wspólną i na osobności :)

***


 Randka w ciemno.

Następowali w porządku chronologicznym.

Wybrała:

Pierwszego - Sercem
Drugiego - Losem
Trzeciego - Rozumem.

Od prawej do lewej.

Myśli, czy nie trzeba było od lewej do prawej z chronologią i uśmiechem do góry nogami.

 ***

 Choć przerazić się możecie,
nie jest to prawdziwe dziecię.
I nie chodzi do przedszkola-
to jest piękna lala Ola.
A to co się wije w kroczu-
rzeka włoczki to, nie moczu!
Parazytologią trąci?
Glista ludzka spokój mąci?
Albo myśli o trychinie?
Czytelnicy o mdłej minie
tak myśleli tu ze wstrętem.
A to Jasiu śrubokrętem
zrobił lali drożne ujście
ułatwiając zamążpójście.

 ***



Żabi cyrk.
Kiedy ranek pachnie cudnie
swą świeżością, a południe
cudnie grzeje kości moje
znak, by rozprostować zwoje.

Więc coś sklecić trza w ten upał-
jakieś rymy abab,
by duch bloga nie podupadł,
weźmy na tapetę żabę.

Żaba, stara malkontentka,
znana była z żądań dziwnych:
glisty miały być al dente,
jaszczur zlany masłem zimnym.

Ślepe koty wystąpiły:
miały toczyć gnojną kulę,
ale żaba im mówiła
"Toczcie kłębek wełny czulej!"

Koty w ciemnych parach bryli
Żuka słyszą głos utruty:
że, o ile węch nie myli,
toczą jego kulę z kupy!

Potem żaba niezbyt chętnie
zmienia obiekt swego śmiechu
I ogląda więc namiętnie
ze spokojem, bez pośpiechu:

aby zadowolić płaza
przed wianuszkiem jego gości
kotek numer dziś powtarza:
ciepły kłębek tka z wnętrzności.

Żabie ciągle jeszcze mało!
Drugi kotek razem z trzecim,
aby się cokolwiek działo,
wysysa jaszczurce dzieci.

Żeby żabę zadowolić
no i dostrzec w żabie chwata
skok jej każą robić w słoik,
w którym stała marynata.

Chyba wiecie, moi mili.
kogo koty dziś strawiły?

***




 Na trawniku, panie władzo,
pańcia pieski wyprowadzo.
Jeden piesek i trzy suki,
strach już wyprowadzać wnuki!
Pierwsza tłusta leży w chwastach
tłuszczem ciało jej porasta.
Ta z kolczatką, groźna - druga
wciąż debilkę z siebie struga.
Jej to lepiej nie zaczepiaj
nogi za pas i uciekaj!
Inna sprawa jest pieseczka:
oczy mówią: WOW, jest cieczka!
Widać takie miał zyczenie-
co zaułek - nowe szczenię.
Panie władzo, ja wyśpiewam
co codziennie widzi Newa! 

***


O, nie, ja nie wierzę!
Newa znowu na spacerze
podgląda kolejne psy,
co na sobie noszą pchły.
Pierwszy piesek z tej psiej trupy
robi wielkie zdrowe kupy.
Drugi, z prawej w nich gustuje
i z zapałem kup pilnuje.
A na dole to psie misski
każda z nich pedigri z miski
skubie sobie, trochę śmierdzą
i nad michą tak gawędzą:
-Panie dziejku, my, dwie damy
już od rana tu czekamy
na tę Newę ze sztalugą,
co to nas maluje długo.
Siada z nami, nic nie gada
tylko nam do misek wkłada.
My tu dla niej pozujemy
- i za żarcie dziękujemy!

***


 Młoda para gdzieś spod Pszczyny
święcić miała zrękowiny.
Pojechali do kościoła
lecz panienka na wpół goła!
Panie, co pan tu wyrabia!
Tak wpół nago- to zniewaga!
Więc narada szybka była
i dziewczyna co zrobiła?
Skoro wpół- nie można było
wszystkie ciuszki z niej już zmyło.
no i goście też pospołu
rozebrani do rosołu.
A już dzisiaj para marzy
by banana mieć na twarzy
tak, jak wtedy gdy tak stali
i cierpliwie pozowali.
Bo rysunek ten stworzyła
Newa, gdy się obudziła
dnia trzeciego po impezie
bo tańczyła ile wlezie. 

***


w odpowiedzi na pytanie Newy: Ktoś zauważył jednookiego kotka cyklopka? ;)

Kulturysta już od rana
ćwiczy sztangą bez ubrania.
-A dlaczegóż on nie w dresie?-
szmer przez salę się poniesie.
Na golasa on dziś stęka,
bo za oknem cud panienka
w najmodniejszym szarym trenczu-
oto powód szyi kręczu.
Stukotu obcasów słucha.
Jak on słucha?! Nie ma ucha!
Co tam ucho, spójrzcie niżej
jeszcze ciut poniżej krzyży.
Czemuż spuszczasz na dół oczy
czyżby kotek cię zaskoczył?

***


Spotkały się cztery panie
każda w odmienionym stanie.
Pogadały,placek zjadły
i na pomysł taki wpadły:
kto powiedział, że brzuchate
mają zawsze być garbate
i wydęte mieć w przód trzewia?
To ciężarne już wcholewia!
Więc by nie być jak ten leń
jęły ćwiczyć ostro Zen.
-Łe tam zen- mówi kudłata-
mnie od zen boli już klata!
Zamiast zen
ja wolę sen,
a podusia jest puchata!
Trzecia z nich wymachy robi
brzuchem pucuje podłogi.
A ostatnia, nie uwierzę!
Zapalenie ma pęcherza.

PO tygodniu takich bóli
każda z nich dzieciątko tuli
i panienki znów przy cieście
w kawiarence gdzieś na mieście ;)

***




Mój ulubiony wierszyk, muszę przyznać:

Wielka pupę mam i basta-
zamyśliła się niewiasta.
Wpadł jej pomysł wielkiej wagi:
dla półdupków przeciwwagi
pchać trza misę- pomyślała
zgięta wpół- i tak została.
Stąd moralik dziś wypływa-
jeśli chcesz pozostać żywa
nie pochylaj się nad misą,
bo, nie dość, że cycki wiszą,
to ponadto w takim stanie
rój dochtorów cię zastanie.
No a wtedy - rzecz wiadoma.
śmiech na sali- TAAAAAKA żona!
- Panie , ona w pałąk zgięta
jest na co dzień, czy od święta?
- W sumie niech już tak zostanie
będzie robić tu za ławę.
- A w pośladkach okrąglutkich
może być stojak na wódki.

Z baby to pożytek zawsze
póki żyje i nie zgaśnie.

***



Limeryk o dopingu.

Pewna pani w Białych Błotach
Ćwiczy fitnes w dres-galotach.
-Pani, a gdzie pani stanik?!
E, tam, po co? Biust mi zanikł
od hormonów w papilotach.

***


Newa:
"Centaur Jeremi miał wielką nieśmiałość do kobiet i tylko nieznaczną do klaczy ;)
KonieC końCów niezbyt był jednak zadowolony z cech, jakie odziedziczył po nim jego syn."


Mimo, że wyglądem srogim
straszy czasem też niebogi,
Centaurowi Jeremiemu
można mówić po imieniu.
Na centaura (nie wypada?)
chrapkę miała klaczka gniada
i od świtu aż do nocy
wciągała go wciąż pod kocyk.
A Jeremi nie umykał-
z żądzy drżały mu kopyta
oraz wszystkie inne członki
gdy brykali w środku łąki.
Tu motylek, a tu ważka...
Sprawa stała się poważna
gdy klacz przyszła i coś drąży
że jest chyba w stadium ciąży.
Niemożliwe! - rzecze satyr -
tu musi być jakiś hak w tym!
- Hak ty masz już zamiast dłoni-
tak mu klaczka wnet przygoni.-
A w otwory delikatne
pcha się rzeczy adekwatne!
Więc hak- pewna jestem tego
będzie do czegoś innego.
Przyszedł kiedyś do ogrodu,
a tu klaczki dzień porodu!
Satyr cały jest już spięty
Skubie sobie kłaczki z pięty
i stukocze pokrywkami
bo na filmach pokazali
że gdy pierworódka rodzi
wody tyle, co powodzi
trzeba szybko narychtować
tylko po co? Boże, prowadź!
Żeby nie odstraszyć panien
by nie bały się wnet wanien
Autor poród więc pomija.
Pępowiną już wywija!
-Hip! Hip! Hura! Komu winka?!
Mam od dzisiaj konia synka!
Niepodobny jest on do mnie
więcej ma z urody koniej.
Wiem, że końskiej, lecz w wierszyku
może być byków bez liku.
No, bo spójrzcie- kot i koń
i tu częsty pada błąd.
Komu? czemu? Wiem, koniowi!
No to czemuż nie kotowi?
Czemuż kotu a nie koniu?
Współczuć wiecheć przekaż, Moniu
studencinom, nie omieszkaj,
co mowę poznają Mieszka.
Więc wracając do ad rem:
dąsy taty poszły w cień
i nie myślał on już brzydko
gdy syn wygrał Pardubicką!