sobota, 1 lutego 2014

(110) BLOG ROKU i najkrótsza recenzja "Trafnego wyboru" Rowling


     Skoro wszyscy monitują, agitują i namawiają, no to się przyłączam, a co mi tam ;) Zwłaszcza, że spadłam z początkowego 12 miejsca na 20 (z 350 możliwych)! A tylko 10 blogów przechodzi dalej!



Dziś zajmuję 12 16 20 22 24 26 25 26 27 25 
i bęc 26! miejsce z 350
(przechodzi dalej tylko 10)

A więc, UWAGA:

Białogłowy i Czarnołebki, Czytacze  i Oglądacze, Komentatorzy i Podglądacze przez dziurkę od klucza! Do Was ta odezwa! Nadarza się bowiem niepowtarzalna okazja ujrzenia Skorpiona na żywca, wciśniętego w sukienkę i z pomalowanym okiem. Za Skorpionem będzie cwałował orszak męski sześciojajeczny w postaci raczkującego, acz rączego Małża, na którym brawurowo na oklep siedzieć będą nieletnie pacholęta sztuk dwie - Mat i Mim. Może będziecie mieli szczęście i ujrzycie jak się leją krawatami i kłują ostrogami w podżebrze. By zobaczyć ten wstrząsający widok wystarczy zastosować się do poniższych wskazówek:


Wystarczy wysłać SMS o treści G00209 na numer 7122

Uwaga! W numerze bloga znak "0" to cyfra zero.
 Pamiętaj także, aby nie wstawiać w treść SMS-a spacji!

GŁOSY MOŻNA ODDAWAĆ DO 6 LUTEGO GODZ. 12.00

Koszt SMSa to 1,23zł

Całkowity dochód z SMSów przekazywany jest łódzkiej fundacji GAJUSZ, która prowadzi  hospicjum dla dzieci osieroconych.

Z jednej komórki - jeden SMS, więc bierzcie i wysyłajcie z komórek małżonków, dzieci, kochanków, przygodnych przechodniów!

Liczę na Wasze głosy i za każdy dziękuję. NAPRAWDĘ KAŻDY jest bezcenny! W tym roku prócz nagród materialnych, oferowana jest nagroda, która mi się marzy – możliwość wydania książki przez Wydawnictwo Zielona Sowa. Wierzę, że marzenia się spełniają!  I to głównie zmobilizowało mnie do tego skoku.


A było to tak.
Najpierw Skorpion wpadł do kategorii KULTURA I POPKULTURA, ponieważ nie czytałam opisu kategorii. Skryby wszak powinny siedzieć w szufladzie kultura, zdawało mnie się. Siadłam w kącie i konsumuję bułkę przez bibułkę i rączką pączka, czytam czytam i co me chabrowe oczęta widzą? Że Skorpiona dokooptowano do malowniczej trupy cyrkowców, dziwaków, zabójczych wyznawców kredek i krwiożerczych fanów robótek ręcznych, krótko mówiąc TWÓRCZOŚĆ ARTYSTYCZNA. Radość wielka, bo tu się czuję jak ryba w wodzie, zwłaszcza, że pływa ze mną w tym momencie Alcydło Kr! Jak miło! Nakarmcie Alcydłowe sarenki, pięknie ukazują się w Jej lesie!


    Głosujcie, bo nie dość, że mam bardzo małą rodzinę, (z czego Małż jest żywym reliktem przeszłości i ostatnim człowiekiem na świecie bez telefonu i bez zegarka), a przy tym nieduże grono znajomych, to jeszcze złośliwie w Wielkopolsce zaczęły się ferie. A więc pomysł masowej agitacji w szkołach niższego i wyższego szczebla spalił na panewce. Pozostają szpitale i markety. Małż i ja podzieliliśmy miasto na sektory, czarnymi krzyżykami zaznaczyliśmy galerie handlowe, szpitale i większe puby, i zamierzamy zrobić łapankę ;). Niezły plan, jak na mnie, która jeszcze wczoraj szukała Igielitu między Rysami a Gubałówką. Dumałam właśnie wczoraj, jakie to zacne miasto, tudzież szczyt, jakiż sławny kurort musi to być pewnikiem, bowiem wszystkie sławy narciarstwa zjeżdżają do Igielitu!

     No to jeszcze o jeździe. Skończyłam powieść Rowling "Trafny wybór". Zajęło mi to kilka miesięcy i było procesem żmudnym i co tu kryć, nudnym wielce. Czytanie lektury porównałabym do saneczkowania.
 Z wielką radością przyjęłam książkę w prezencie i aż skakałam z radości kiedyż, ach kiedyż usiądę sobie z nią w ramionach i będę łaskotać jej strony rzęsami mych ócz. Usiadłam więc na saneczki i zaczęłam się wspinać pod górki kartek. Mozolnie, jedna za drugą. Wielokrotnie wchodziłam o kilkanaście w górę, ale zaraz spadałam o kilka w dół. Gdy po raz trzeci zaczęłam zagłębiać się w śniegu prozy, nie pamiętałam nazwisk i myliły mi się postacie. Kilka razy chciałam wyręczać szare komórki, robiąc notatki na białych karteluszkach. Ale nie, nie będę sobie ułatwiać! Męcz ciało, coś chciało! Kręte ścieżki powieści rzucały mi się kamieniami pod płozy, a sznureczek nudy wpijał w szyję. Nie dawałam jednak za wygraną. Wchodziłam pod górkę przez 350 stron. Aż pewnego słonecznego poranka stanęłam na szczycie i zobaczyłam, że było warto. Z czubka wysokiej góry, którego nie zasnuwała mgła, roztaczał się piękny widok na miasteczko Pagford i ich mieszkańców. Stałam na szczycie 50 kolejnych stron i napawałam się widokiem. Aż wreszcie nadeszła pora na zjazd. Zjazd był szaleńczy i pełen niespodzianek czyhających pod śniegiem! Z zawrotną prędkością saneczki wykonywały brawurowe szusy, a śnieg pryskał spod płoz! 100 stron gwizdu w uszach! Gdy po szaleńczym zjeździe w końcu zatrzymałam się, musiałam odpocząć. Ale cisza! Głęboko oddycham z czerwonymi policzkami!
Łał.


Dziękuję za uwagę, przy wyjściu proszę do fioletowego koszyczka o datek w wysokości 1,23zł :) Dziękuję :)