czwartek, 29 października 2015

(190) Wybory oraz parno i porno

Nie politykuję z zasady, ale nie mogę się opanować. 


     Na wyborach pojawiam się cyklicznie, ale takich obrazków jeszcze nie widziałam. Może akurat utrafiłam na godzinę X, w której rozdawano darmowe wejściówki do lekarza jakiejś wielce pożądanej profesji? Kto wie, ale na pewno musieli coś dawać. Kiedyś stawiałabym na papier toaletowy i cytrusy. 
     Do komisji, jak w clipie Jacksona, podążali chromi, niedołężni i starcy oraz kompilacja wszystkich trzech. Na barierce  przed wejściem wisiał osobnik kiedyś płci męskiej, psioczący na jeden jedyny schodek, który musiał pokonać, by dopaść do urny. Przed drzwiami stado wózków inwalidzkich walczyło o laur pierwszeństwa. Najszybsze były jednak matrony o kulach, ale i tak musiały odczekać swoje, by pobrać kartę do głosowania. Dla nas nie starczyło papierowych kabin, więc składaliśmy krzyże pod ścianą. 
     W drodze powrotnej, w terenie zabudowanym, Małż został poproszony histerycznym krzykiem o pomoc w bardzo nietypowej sprawie. Przed domem biegała w kółko pani w wieku okołoemerytalnym, klnąc jak szewc. Z dalszej odległości dało się zauważyć coś leżącego za nią, na krzewie. Z bliższej odległości kształt nabrał konturów człowieka, który, nie mogąc utrzymać się na własnych nogach, padł na florę, potem zapadł się pod florę i tak został. Tatuś. Pan nie chodził, nie mówił, ale był zdenerwowany ponad miarę, gdyż, jak się okazało, od lat czterech nie opuszczał ścian swego domu.

    No, to, czy już wiadomo skąd frekwencja? Każda rodzina powyciągała własne trupy z szafy i, udrapowawszy na nich pachnące naftaliną kołnierze z bobra, popchała ich ku lokalom. Dlaczego zrobili to swoim dzieciom - nie wiadomo.




    A teraz coś zgoła innego. W Literackim Blogu Roku Skorpion uplasował się na miejscu dalszym niż podium, więc nie tak spektakularnym. Jak daleko był od podium, tego nie podano do publicznej wiadomości. Dziękując za wszystkie cenne głosy, kłaniam się w pas! 
     
     Ale Skorpion nie próżnował! Ci, którzy znają go z Bunia, już wiedzą co się stało. Otóż kolejna wygrana klepnęła mnie w jędrny pośladek, tym razem zapędzając do kuchni. 
Kiedyś już wspominałam, jak to można się urządzić domowo bez wychodzenia z domu, wygrywając to  tu, to tam sprzęt AGD. Tym razem padło na "Dzieciowo mi".

     Pytanie brzmiało i wyglądało następująco:

"Spójrz na zdjęcie poniżej. On długo zabierał o względy tej kobiety, aż wreszcie ona powiedziała, że chce spędzić z nim wszystkie dni do końca życia. Wyobraź sobie, że zdobył jej serce...potrawą. Pytanie konkursowe brzmi: Jak myślisz, co jej przygotował? (...) co zadziałało na tyle mocno, że powiedziała TAK?"

Zdjęcie z pixabay za Dzieciowo mi.

No, to napisałam:

     Unoszące się pod sufitem kłęby pary przybierały kształt cukrowej waty. Nawijały się leniwie na niewidoczne patyki i wolno wirując, opadały coraz niżej. Otulały jej twarz i osiadały na czarnych rzęsach. Kobieta wciągnęła wilgotne powietrze, aż para rozkosznie zawirowała wokół jej nozdrzy i popłynęła wraz z wydechem dalej, ku oknu. Osiadła na zaparowanej szybie, skropliła się na jej powierzchni i spłynęła, zostawiając za sobą faliste ścieżynki, przez które widać było, jak na zewnątrz, w ciemności wieczoru błyskają krople rzęsistego deszczu.

    Kobieta zanurzyła się głębiej w wannie. Nad powierzchnią gorącej wody, pokrytej grubą warstwą piany, unosiło się kilka samotnych wysp – twarz z kolistym atolem blond wodorostów, fiordy szczupłych kolan i Galapagos piersi. Pod wodą przepływały dwa pięcipalczaste wieloryby, z gracją opływając archipelag. Kobieta przesuwała śliskie mydło po swoim ciele i uchyliła usta.


     – Chodź do mnie – szepnęła nie otwierając oczu.

       Mężczyzna drgnął. Oderwał plecy od ściany i jednym płynnym ruchem wygładził włosy i brodę. Odpiął dwa guziki błękitnej koszuli i wspierając się na muskularnych ramionach kocim ruchem wślizgnął się do wanny tak, jak stał – boso i w dżinsach.

     Zaskoczona, wynurzyła się tak gwałtownie, że fala tsunami przebrała i zalała podłogę. Roześmiali się równocześnie, patrząc jak porywa srebrne garnki i rondelki poustawiane tak, by krople, spadające z nieszczelnego dachu, wpadały z niebiańską muzyką wprost w ich wnętrze. Wszędzie było pełno wody i piany. Kontury świata namakały i traciły swój kształt.


     – Teraz chyba utoniemy – szepnęła wprost do jego ucha, rozrywając błyskawicą błękit koszuli.

     – Ja już dawno utonąłem w Tobie – trzymał jej twarz w dłoniach i scałowywał ciepłe krople z szyi.


     Nad wyspami rozpętała się burza z piorunami. Fiordy rozstąpiły się, a Galapagos podzieliły los Atlantydy. Zwinne wieloryby błyskały białymi brzuchami to tu, to tam. Duszna para unosiła się i wirowała w rozbłyskach świec, przykrywając białą koronką wielkie lustro, w której niewyraźnie odbijał się kształt ich złączonych ciał. Klęcząc, trzymała go za szyję, a jasne, długie włosy opadały jej na plecy niczym welon.

     – Ależ ucztę mi przygotowałeś – wymruczała, bawiąc się jego włosami i omiatając mglistym spojrzeniem podłogę. Wyglądała tak, jakby wykipiało na nią ptasie mleczko. W garnkach unosiła się biała piana, krople deszczu wpadały do środka z rozkosznym plumkaniem.


     – Będę Ci tak gotował całe życie – objął ją i przytulił mocno do swojej piersi.

     – O, tak. Tak-tak, tak-tak, tak-tak…


     Jak łatwo się domyślić, garnki, które były trofeum w konkursie, były mi niezmiernie potrzebne, bo sama mam rachityczne blaszane gary, które kupiłam sobie jako prowizorkę po ślubie, bez mała, o matko!, piętnaście lat temu z hakiem. Na tym haku dyndam powieszona za żebro do tej pory. Jak wiadomo, prowizorki sa najtrwalsze, ale garnkami wspomogła mnie moja ciocia, tak ta ciocia, obsypując mnie emaliowanymi zabytkami, w których pewnie gotowała dla mnie kaszkę.

Jury wyznaje:
     "Co zadecydowało? Kapitalna gra słów, niezwykle emocjonująca historia, wulkan namiętności przysłonięty jakby od niechcenia wyrażeniami poetyckimi, potęga wyobraźni, bardzo twórcze i oryginalne podejście do zadania".
     I dalej:
     "Komentarz Skorpiona jednak mnie rozwalił. Po pierwszych trzech zdaniach zapragnęłam kąpieli w wannie, po następnych trzech przyniosłam do łazienki garnki, po kolejnych odleciałam gdzieś hen, hen na skrzydłach wyobraźni. I nawet nie zauważyłam, kiedy facet z historyjki ściągnął spodnie!"

     Jak to dobrze mieć bogate życiowe portfolio! Nigdy nie wiadomo, kiedy dziury w dachu zaowocują nie tyle pleśnią, co niespodziankami!

Wszystkie odpowiedzi ----> TUTAJ.

DZIĘKUJĘ! ♥



środa, 7 października 2015

(189) Najstraszniejszy dźwięk

     Jaki jest najstraszniejszy dźwięk na świecie? 

     Może ten huk, z jakim samolot staje się szybszy od dźwięku. Strach znika równie gwałtownie.
Naukowcy mają zawsze rację.



     Słyszałam ostatnio dźwięk Kosmosu. Przenikliwe tony nieskończonej przestrzeni. Chór zakapturzonych kamiennych mnichów. Nie wiem, który z nich jest tym smagającym gwiazdy, a który tym, co wkłada na kościste palce pierścienie planet. Kto zakrzywionym bezkresnym sierpem ścina dźwięki pola magnetycznego obsianego świecidełkami, które wsiąkają właśnie w czarne dziury kosmicznych lejów. Długie, jednostajne, lekko wibrujące głosy, zwielokrotnione po stokroć. Duchy tańczące na różnych strunach bezczasu. Dźwięki niepokojące, bo nieznane.
      A może to tylko wymysł naukowców.

     Przerażający jest dźwięk, który słyszy się po zanurzeniu głowy w wannie. Szum płynów na zewnątrz i wewnątrz. Głowa człowieka waży ponoć pięć kilo, ale nie utonie w muszli, coś jak kamień przymocowany do pontonu płuc.
      A może jednak naukowcy się mylą.

     Może to szum przewalającej się wewnątrz duszy, ocieranie antymaterii o materię?
     Naukowcy też nie są nieomylni.

     Ale najbardziej przerażający jest dźwięk telefonu. Bałam się każdego przez długie 155 dni. S T O  P I Ę Ć D Z I E S I Ą T  P I Ę Ć  D N I. Kiedy przeszył poranne, wilgotne ośmiopaździernikowe powietrze, wiedziałam, że to ten jedyny. Nie odbierałam. Dźwięk był widoczny i piekący, czerwony laserowy błysk odbijający się jak echo od ścian pustego mieszkania siekał mnie rykoszetem sto pięćdziesiąt pięć razy na sekundę.
 To, czego się nie usłyszy i nie zobaczy, nie istnieje, prawda, Tato? /14.11.1943-08.10.1996/
 Naukowcy zawsze się mylą.

***





czwartek, 1 października 2015

(188) Skorpion znosi jajo!


     Uniosłam sinym świtem martwą powiekę, a oddech mój zamieniał się w powietrzu w parę, potem w kryształy i spadał na mą twarz krasząc ją rumieńcem. A więc żyję. Obudziłam się pod kołdrą Małża, nie wychodząc równocześnie spod swojej i nie budząc nikogo, nawet siebie. A mimo  tych nocnych peregrynacji zimne nogi i nos przeszły te wędrówkę ludów ze mną, nie zmieniając nic ze swego charakteru. Czy ktoś wynalazł już nanośnik? Zakupiłabym, albo, co bardziej prawdopodobne, pozyskała z barterów lub wyłudziła w promocji.
     Tak więc zimno. Psa rano nie nie wygonisz na siku, dlatego użyłam Małża w celu rozpalenia kominka. To się nazywa wielkopaństwo! Mieszkać w domu z dwoma kominkami, a jednak gorzej, niż w bloku. W bloku już się ponoć można owijać wokół ciepłych kaloryferów. 

     Wyszłam spod kołdry ze skrzypieniem mięśni i chrzęstem stawów, a przeciągając się, rozkruszyłam cienką warstwę lodu, która oblekła me ciało ze szczególnym uwzględnieniem stóp i nosa. Poruszyłam palcami u rąk i stóp, odpadły mi z dźwiękiem spadających sopli. Wyrąbałam sobie przerębel w wychodku i pojechałam na sankach zaparzyć kawkę.
      Kiedy kofeina wypełniła już wnętrze mojej piżamki, nadając mi kontury i roztapiajac lodowe paprocie na szybach, mogę nareszcie odchwaścić mój blog, który przez trzy tygodnie zarósł paprociami drzewiastymi i gąszczem lian. Brawo dla setki odważnych, którzy każdego dnia, mimo czyhających niebezpieczeństw, groźbą realnego zabłądzenia w tych zielonych kazamatach, ale z nadzieją na upolowanie soczystego posta wkraczali tu każdego dnia. Setka dziennie biegających zaślepieńców po pustym blogu daje jednak motywację, by na marchewkę nowego posta zwabić tych kilka setek więcej. 

     Cóż się działo przez ten czas, zapytacie jedząc już, oblizując z cmoknieciem swe palce. (Dolać rosołku?)
     
     Mat osiągnął wiek starego psa. Trzynaście lat powitało go wzrostem 166cm i numerem buta 43. Łypię na Małża, czy aby mnie nie wrobił z tym swoim ojcostwem, bo nijak mi te puzzle nie pasują do sztancy. 
      Pierwsza klasa gimbazy tryska  po oczach mutacją i młodym testosteronem. Mat jak zwykle nie robi zbyt wiele, więc nic się w temacie średniej nie polepszy. Średnia 5,7 zobowiązuje go ciągle do dłubania wykałaczką w zębach i spluwania na podłogę przy profesjonalnym zbieraniu autografów i tylko temu poświęca się bez opamiętania. 

     Mim za to, uczeń czwartej klasy cieszy się jak opętany, że nareszcie, po trzech latach zabawy zaczęła się nauka i prawdziwe oceny i w zasadzie już jest na tyle dorosły, że mógłby się wyprowadzić, założyć konto w banku, wynająć mansardę na Montmarcie, tylko, że mu się właściwie nie chce, poza tym oszczędza na podróże, bo wiadomo, że celem jego życia jest podróżowanie i prowadzenie programów telewizyjnych o charakterze przyrodniczym.

     A co u mnie? Ci, którzy odwiedzają mnie na Buniu, są doinformowani, ale zdezinformowani jednocześnie. Udało mi się bowiem popełnić drugie już w tym roku wiekopomne dzieło, tym razem solo. Zdążyłam dobiec do mety, zameldować się i rzucić tom prozy dla nieletnich na obity zielonym suknem stół prezydialny. Plon pierwszy przewidziany na grudzień, plon drugi na marzec.

     Uwiodła mię jak oną koń w Szale Podkowińskiego odezwa do narodu Eli Wasiuczyńskiej podczas, gdy me plecy zgięte były w pałąk nad strofami dla ludności cywilnej. Ela jak Rejtan zaległa w progach ze słowami, cytuję poniżej:


"Nie denerwować Skorpiona!
 Skorpion ma okres lęgowy i póki nie złoży oprawionego jaja na Rosoła jest pod ochroną".

A mogłam wywiesić te słowa na banerku bloga!

No, to jajo zostało złożone na Rosoła 44a.
Reszta sensacji zostanie podana do wiadomości przy kieliszku szampana.




     Tymczasem uprasza się P.T. Czytelników o głos. Głos jest całkiem niekosztowny, wręcz darmowy, wymaga tylko od Czytelnika udania się tutaj i kliknięcia w link:


*Każdy internauta może zagłosować na jeden, wybrany przez siebie blog i może to uczynić tylko raz. 

Proces ten odbywa się poprzez kliknięcie przycisku "głosuj" przy informacji o wybranym blogu, zamieszczonej na stronie konkursu, a następnie poprzez podanie ważnego adresu mailowego. Nie może to być tzw. "mail tymczasowy". Następnie na ten adres wysłany będzie link weryfikujący. Dopiero po jego kliknięciu głos uznawany będzie za ważny.

Do wygrania to, co najcenniejsze: chwała wiekuista, splendor i zaszczyty. No i wydanie książki, a książki wszyscy lubimy!