niedziela, 29 lipca 2018

(267) Encyklopedia zwierząt alternatywnych - Porzeczkowiec krwisty

Porzeczkowiec krwisty - jeden z najniebezpieczniejszych ostrykodów. Mięso porzeczkowca cenione jest głównie z powodu wysokiej zawartość pektyn i hemetytów, zawierających prekursory syntezy hemoglobiny. Z uwagi na powyższe polecany anemikom. Sposób aplikacji - okłady.
Ssak gorącokrwisty. Temperatura ciała porzeczkowca w stanie spoczynku wynosi 43C. Podrażniony strzyka piekącym jadem i osiąga 52C, dlatego polecany jest na zimę, zwłaszcza do rozniecania ognia.
Utrzymywany w domu jako zwierzę domowe. 
Futro porzeczkowca jest niezwykle cenne z uwagi na wybitne walory estetyczne - mieni się od karmazynu po rubin. Futro zwierzę zrzuca co pół roku. Do zdejmowania futra służą mu rogowe wyrostki ukryte pod pachami i w pachwinach.
Żywi się liśćmi bumerangowca bezpowrotnego i odchodami kolcogłówki wyniosłej (mocz kolcogłówki jest silnie toksyczny, zawiera między innymi siarczki pirydoksyny. Kolcogłówki mają nerki w kształcie malin i każda banieczka produkuje inną substancję). W warunkach domowych porzeczkowiec żywi się także krwawicą, dzięki czemu jego futro nabiera barwy opalizującego w ciemnościach szmaragdu. Tak rozpoznaje się porzeczkowce domowe od wolnożyjących.

Ciekwostką jest to, że porzeczkowiec, w odróżnieniu od pozostałych ostrykodów, wymienia chwiejki, czyli zęby mleczne drugiej generacji na uzębienie półstałe w drugim roku życia, kiedy to przechodzi z pokarmu płynnego (mleko porzeczkowe matki) na pokarm  stały. Zęby w żuchwie wyrastają w dwóch rzędach, a w szczęce w jednym, tworząc wspólnie świetny układ tnący, wyspecjalizowany w odcinaniu kolców kolcogłówkom.  Wcześniej uważano że aparat tnący służy im do odcinania pędów kolokwii wyniosłej. Jednakże prof. A.D. Dedicow w kluczu do oznaczania flory i fauny błot Florydy zamieścił dowód, że pędy kolokwii odcina malinowiec błotny.

Porzeczkowiec krwisty w warunkach naturalnych występuje co trzeci południk, co związane jest z cyklicznością dobową. Populacje nie mieszają się ze sobą, co wzbudza szereg uzasadnionych nadziei na odkrycie syntetycznego hormonu, antagonisty felpeminy, która, jak wiadomo pełni kluczową rolę w procesie zasypiania.

Etologia - porzeczkowiec z natury jest zwierzęciem płochliwym, formy dzikie cechuje wysoki stopień antropofobii, ale po udomowieniu błyskawicznie zmienia się ona antropofilię. Zwierzęta mikrostadne. Grupie  przewodzi samica, której futro jest zbliżone do pasma podczerwieni, co wiąże się ściśle z  właściwościami termicznymi i wydaje się, że w tym kierunku przebiegają procesy ewolucyjne (Wild Science 2016, Evolution and subspecies 2014). Dlatego obserwuje się u gatunku zjawiska partenogenetyczne. Osobniki z pokoleń bezpłciowych mają 8n+2 chromosomów, co nasuwa przypuszczenie, że porzeczkowce są blisko spokrewnione z morskimi baklacjami. 


klik! Powiększ


Hosanna! Zdybałam takiego u siebie! Zobaczył mnie i przycupnął za kabaczkiem, udając niewiniątko. Dobrze, że zanim sięgnęłam po aparat, zdążyłąm schować kolcogłówki do kredensu, bo mogłaby być jatka. Luuuudzie, ani dnia spokoju! U Was też się zalęgły?


niedziela, 22 lipca 2018

(266) Kadr dnia - małe rzeczy Natury



     Siedziałam na zarośniętym łonie natury, odizolowana od jej bezwstydnej bliskości jedynie mikrometrem bawełny letnich majtek i folią bąbelkową. Bezpośredni kontakt naszych fizyczności eksplodował przy każdym ruchu dobiegającym spod pośladków  wstydliwym pyk! pyk!
Nie wiem, gdzie natura ma swoje pośladki, przypuszczam, że albo w Bieszczadach, bo one są tak ułożone pośladkowo, wypięte drzewiastymi półdupkami do słońca, albo w Tatrach, tuż pod Giewontem, bo nad nimi krzyż.
     Ale z całą pewnością wiem, gdzie Natura ma twarz. Patrzę w nią, a ona patrzy w niebo, marszczy wodne czoło, a tuż pod jego powierzchnią przepływają myśli jak szybkie okonie. Raz po raz pomiędzy zmarszczkami odbija jej się słońcem i chmurami. Latem jest ciągle pijana od barw i zapachów.

- Pyk! Pyk! - odpowiedziała uwalniając spod wody sznureczek bąbelków.

Ciekawie mówi - wstając, odklejałam nieśpiesznie folię z pośladków. Nie zdążyłam nawet pomyśleć, że wyglądam tam teraz pięknie, niczym biedronka siedmiokropka do kwadratu, gdy zjawił się przy mnie ON.

- Bardzo ciekawy wzorek - zagaił i znikł za szuwarami. Był nędznej postury, na perkatym nosie dźwigał wielkie okulary, a na wąskim odwłoku wytarte dżinsy.

Pojawiał się to tu to tam, wychylając głowę znad szuwarów i chowając się za drzewem. 

Hej, myślisz, ze będę się z tobą bawić w ciuciubabkę? Nie ze mną te numery, jestem na to za stara. - Odwróciłam wzrok, bo co się będę z młokosem ścigać, trawa wszak taka kłująca, piasek drapiący, kamyki boleśnie odciskają piętno na piętach. 

- No chodź do mnie, duszko! Chodź! Pocałuję cię w uszko! - droczył się dalej, to padając w trawę, to przysiadając na chybotliwych drewienkach. 

Co za idiota, doprawdy. 

Podeszłam bliżej, a Natura zaciumkała błotniście i liznęła mnie mokro w stopy. Poczułam jak moja skóra robi się dla mnie za duża. Kurczyłąm się i bardzo mnie swędziało pod łopatkami. Chciałam się podrapać, ale kątem oka zauważyłam, że nie mam już rąk, tylko przezroczyste skrzydła. 

No, dobra, jest nieźle, pinglarzu. Tu kwiatek, a tu ty, ok. Kieszonkowe rzeczy, które Natura kitrała po kątach, stały się wielkie. 
A co to dopiero będzie, jak się zaręczymy pierścieniami makro! 


To ON. Samiec ważki rudej, na moje oko.




Tężnica wytworna




sobota, 14 lipca 2018

(265) Kadr dnia - święty, święty




Wracałam z Mimem do domu, gdy wtem!

Jan Chrzciciel wydawał się znużony czekaniem. Dwa tysiące lat z hakiem to nie przelewki. Zmieniła się moda, pojawiły smartfony. Jordan jakiś wąski teraz, w betonowej niecce, pod sznurek, tak jak chcieli hydrotechnicy. A może nie chcieli, tylko tak im wyszło. 
Ludzie się nie garną, każdy zajęty jest swoimi sprawami, a jakby im podsunąć pod nos drzazgę z drabiny jakubowej, to powiedzą, że na stacji drewno za 9,90, sto razy lepsze i spieprzaj, dziadu. 

- Czekajcie, ja wyduszę wam tego diabła spod skóry. Trzeba zmyć komuś głowę na to, co się dzieje na świecie i w mieście - wojny, gwałty, góry śmieci, obojętność, Święty Marcin rozkopany. Woda w chrzcielnicy już podgrzana, by nie wywołać szoku termicznego - myśli sobie, wspierając się o udo. - Jakoś ciągle nie widać, tego, który maczał w tym wszystkim palce. Jeździ osiemnastką czy jedynką? Przyjedzie? Pewnie jest zabiegany. Na tafli wody.
Poczekam, mam czas, ławkę i reklamówkę z chlebem.