środa, 26 kwietnia 2017

(240) Siała baba mak

     Powoli kończy mi się zapas liter, które noszę w środku. 

     Jestem jak dwustronna łodyżka maku. Na jednym końcu pusta makówka, w której grzechoczą ostatnie ziarna, owoce sezonu który mija. Pisałam maczkiem, pilnie. Orałam białe pola stron, siałam historie. Wypisałam cały atrament z klawiatury, aż mnie pióra bolą. Jestem obolała i chcę zasnąć makowym snem.

     Z drugiej strony łodyżki jestem zielonym i prężnym pąkiem, z pulsującym sokiem pod omszoną skórką i jeszcze złożoną czerwoną, pomarszczoną spódniczką, która tylko czeka na to, by wysunąć się z futerału i rozkwitnąć szkarłatem. Czekam na plony. Jestem pełna nadziei i nie chcę zasypiać. Szkoda czasu, trzeba w końcu urodzić samą siebie. To ja jestem początkiem do każdego celu.


     Ostatnio jestem bardzo do środka, podszewką do góry. Strasznie przyklejają mi się do niej paprochy świata, z których w środku toczę perły jak beczki. Toczę beczki śmiechu, czasem toczę łzę i wojny.

Zobaczymy, jak to się potoczy. Bądźcie ze mną ♥