czwartek, 31 grudnia 2015

(195) Sylwestrowy striptiz

    Aaaaaa, wcięło mi cały napisany post!!!! A przedtem przypaliłam gary!!! Ale ja się tak  łatwo nie poddam! Teraz będę sprawdzać stan mojej dziurawej pamięci i wyławiać te perły po raz drugi. (psiakrew!). No to do dzieła (a dyszę ciężko i para mi bucha z nozdrzy, bom się wspięła na palce, naprawdę, nie wiem, czy drugi raz dam radę). 

     Rok się kończy, więc chcę dopiąć wszystko na ostatni guzik, a równocześnie ekshibicjonistycznie obnażyć się publicznie, taki swoisty oksymoron.
   
     W tym roku dostąpiłam deszczu zaszczytów w postaci blogowych orderów od braci siostrzanej po piórze. DZIĘKUJĘ! Tymczasem już, jak się okazuje minęło wiele miesięcy, ale mi nic nie minęło, czas dla mnie w miejscu przystanął, jak cudnie śpiewał Różański za SDM, a wszyscy oni za Stachurą (ja tam muzycznie wolę Różańskiego). Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni?! Noce i dni! I pory roku krążyć zaczną znów jak obieg krwi? No, mam nadzieję, że niedługo! No to zaprzęęęęgać (głosem Renaty Przemyk) i jadziem! Do Boliwii droga prosta!



I. Nagroda od Izabelki, która w sierpniu (!) AD 2015 pytała:

1. Dlaczego założyłaś blog?

     Może nie uwierzycie, ale pewnego dnia przebrało mi się i zapragnęłam wyleźć z tych ciemnych kazamatów na powierzchnię. Jako norowiec domowy nabyłam na Allegro łopatkę, a zaraz potem wiedzę w zakresie zakładania bloga. Wiedzy nie sprzedawali na wzmiankowanym portalu, nie było obok mnie w bliższej, a nawet dalszej odległości nikogo, kto by mi wskazał kierunek ku światłu. Byłam z tym problemem sama jak Pan Bóg przed stworzeniem świata. Wykopałam w internecie portale jak złoża węgla i fedrowałam na przodku w poszukiwaniu najlepszego. Cóż, nie pamiętam, czy wybrałam najlepszy technicznie, ale, jak przyszłość pokazała, na pewno najowocniejszy pod względem towarzyskim portal i nie była to sympatia pl. Potem wystarczyło trochę pomachać blogowo łopatką, wykopać system korytarzy i tadam, wylazłam na powierzchnię, a wtedy znaleźliście mnie, bo przecież ja nikogo nie znałam.
 Teraz leżę z Wami na kocyku i popijam drinka z palemką.

2. Jak myślisz, czy blogi nie są już przeżytkiem?

     Ale jak to? To nie osiągnęłam już szczytu Ziemi i zawrotnego poziomu technologicznego?! 

3. Co myślisz i czy myślałaś o zarabianiu na blogu?

     Teraz to ja myślę tylko o jednym mrrrrrrr..
Nie myślałam o zarabianiu na blogu, bo nie wymyśliłam jak tu zainstalować reklamy, żeby się samo zarabiało. A, chwilunia! O mały włos zarobiłabym na Kręgosłupie Oralnym! Doktor chciał mnie za darmo okleić taśmami Kinesiology tape i już, już miałam iść do niego, ale coś mi wtedy wypadło. Acha, dysk!
Ale fakt, zarobiłam! Przetwory warzywno-owocowe, alkohole, sery kozie, dwie torby, skarpetki, sweter (prosz jak to można się najeść i ubrać bez wychodzenia z domu!), malunki, rysunki, kartki pocztowe - takie prawdziwe, które znajduje się w skrzynce! Książki, książki z autografami, notesy, długopisy, więcej rzeczy nie pamiętam, ale serdecznie za nie dziękuję i obiecuję poprawę.
A największą wygraną w tej loterii, mimo, że niewolnictwo zostało zniesione, są ludzie!

4. Co lubisz robić wieczorem z wolnym czasem?

     Lubię jak w oddali cicho plumka muzyczka, a ja leżę i się byczę. Przepraszam, że sprawiłam Wam zawód tak mało ambitnym zajęciem. Potem się zbiczuję mopem. Ale na razie mi się nie chce.

5. Czy czytasz przy jedzeniu?

     Ależ skądże! Muszę mieć szerokopasmową łączność wszystkimi zmysłami z tym, co jem. 

6. Ciekawa jestem, jakie jest Twoje zdanie na temat tego, dlaczego w Polsce ludzie czytają mało książek.

     Proste - bo nikt ich nie nauczył i nie pokazał jakie to fajne. Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał.

7. Czy jest książka, po którą nie sięgniesz?

     Jak jest za wysoko na półce, to faktycznie mam problem. Albo jak trzymam w niej pieniądze. No i po poradniki nie sięgam, bo ja już przecież wszystko wiem. No, chyba, ze to poradnik plantatora ziół. Albo pszczelarza. Albo działkowca. Bo to wszystko lubię. Ale nie przeczytam poradnika o tym jak stać się sexbombą w tydzień, bo ja już to wiem (znowu!) ani jak inseminować jałówkę, bo- i tu Was zaskoczę - to też wiem. No, widzicie, poradniki nie dla mnie.

8. Sushi czy ryż z jabłkami i cynamonem?

     Jestem ostatnią osobą na świecie, która nie jadła sushi, prawda? Niech mnie ktoś zabierze na sushi! Ale zrehabilituję się i powiem, że jadłam już chyba wszystko, co łazi po dnie morskim plus (niech mi niebiosa wybaczą!) małego prosiaczka. Nie zjem ostryg, za co przepraszam potencjalnych amantów. Oraz podrobów (prócz flaków). Tu przepraszam masarzy.

9. Gdybyś miała się przeprowadzić to jaki kraj byś wybrała?

Ciepły, ale nie gorący, Żeby nie było jadowitych ludzi, roślin i zwierząt. Kraj o niskim stopniu urbanizacji i takąż obsadą ludzką. Wychodzi na to, że Grecja. Najlepiej ta wyspowa. Cyklady?

10. Nie ma pytania nr 10!

I nie bolało :)

***

II. Teraz >Errata! Errata nagrodziła mnie w październiku (uf, to w zasadzie całkiem niedawno). Nominowała aż 22 blogi, z czego na chwalebnym 20 miejscu, jest, jak czytamy: "pandeMonia - wszelakiej godności pełna". Ojej! To o mnie?

Errata poprosiła o odpowiedzi na wszystkie pytania lub wybrane jedno (lub kilka). Oto one:

1. Jak sadzisz, czy w resocjalizacji więźniów lepiej sprawdza się podejście restrykcyjne, czy też "liberalne"?
2. Jaką rolę w Twoim życiu pełni muzyka. Bardziej jest inspiracją, czy też wyciszeniem?
3. Czy ujmowanie życia w kategoriach estetyki jest "po linii" Bożej, czy szatańskiej raczej?
4. Gdybyś miał w swojej gestii kilkanaście milionów na cele społeczne, jak być je rozdysponował. Wiadomo, że wszystkim pomóc nie sposób. Czy w tej sytuacji rozdawałbyś przysłowiowe ryby, czy też raczej zainwestowałbyś w wędki. 
5. Czy zgadzasz się z powiedzeniem "wszystkie dzieci nasze są"? Jak widzisz to w praktyce, miedzy innymi również w kategoriach legislacyjnych.


Pytania są tak trudne, oryginalne i o wysokim wskaźniku potencjalnych nakładów energetycznych, które musiałabym wykrzesać z siebie, a ja ostatnio mam krem truskawkowy zamiast mózgu, więc nie wiem, czy podołam choćby jednemu. Wiem, że Errata chciałaby się czegoś ciekawego i choć dwuzdaniowego dowiedzieć, więc się postaram, ale nie ręczę w moim stanie za efekty.

ad.1.
Matko, tyle trudnych słów...
Dla skazanych samo odizolowanie od społeczeństwa jest dotkliwą karą. Jeszcze większą - przebywanie ciągle w jednym i tym samym pomieszczeniu. Jeszcze jeszcze większą - pobyt w jednym pomieszczeniu z kilkoma innymi facetami. A brak zajęć jest mordęgą. Nie wiem, czy więzienia resocjalizuja, czy deprawują. Raczej to drugie, ale tego się nie da uniknąć.

Nie wiem, czy o polskich więzieniach mówimy, czy o rosyjskich, a może o południowoamerykańskich, bo poziom jest tak różny jak pięć gwiazdek hotelu w ZEA i w Egipcie.

ad. 2.
Muzyka stapia się z moimi emocjami, jest ich przedłużeniem. Sposobem porozumiewania się i wprawiania ciała w drgania jak kamerton. Jedno lub dwa ciała najlepiej. Więcej nie, Wtedy idzie się na koncert.

ad. 3.
Dziecko umazane w kupie po pachy nie jest estetyczne, ale jest boskie.
Wybuchy jądrowe na atolach Pacyfiku są piękne, ale... No właśnie...

ad.4.
Terminalnie chorym i dzieciom oczywiście ryby, medycyna i rodzice są od dawania wędek. Niech decydują.
Rozdałabym same ryby chyba :) Ludzie to lubią :) Oczywiście, że dawanie wędek jest mądrzejsze.
O, artystom dałabym wędki, oni łowią piękne ryby dla wszystkich.

Wiję się jak piskorz z tą odpowiedzią, bo nie chciałabym dzielić pieniędzy, jakoś takie to... nieeleganckie.

ad.5.
uffff, to są długie i ciężkie sowa, utopiły się w moim kremie truskawkowym...


III. Również w październiku i to tego roku przyjemna, oj bardzo przyjemna nagroda spadła mi na głowę od Kaszmirowej. Kaszmirowa napisała tak (nagram to sobie męskim głosem i wcisnę guzik z pętlą):

3. (czytam) Pandemonię, co ma Skorpiona w Rosole

No ludzie, jak ta babka pisze, no! Książki pisze, wiersze, blogi, bajki. Piekielnie inteligentne teksty, wcale niejadowite ;-) Konkursy literackie wygrywa (przyszłość widzę, przyszłość). Kręgosłup ma złamany, ten fizyczny, ten moralny trzyma się prosto jak drut, i to w często niełatwych okolicznościach. Po jej wpisach łkam cicho z zazdrości. Pióra jej zazdroszczę. Jakże ja pragnę jej pióra! Ale nie za pieniądze ono. Pióro się ma, albo się nie ma, reszta to warsztat, pot, krew i łzy.


I Kaszmirowa nic nie chce wiedzieć o mnie! No to ja powiem, że fajnie pisze, robi śliczne zdjęcia swojego pięknego mieszkania i ma nieśmiertelną monsterę Bardzo mi się podoba jak ktoś ma tak funkcjonalną szajbę :)


IV. Najdłużej w blogowej piwniczce leżała nagroda od Książkówki. Nabrała mocy i szlachetności, wiadomo! Jak stare wino. Książkówka nie prowadzi już bloga, nie pamiętam dokładnie Jej pytań, ale chodziło o przedstawienie swojego życia tytułami książek.

Może przeinaczę. Powiem na jakich książkach się wychowałam? To będzie bardziej owocne, może moi synowie zaczną czytać?

Opływałam w książki od zawsze. Z  bratem mieliśmy cały regał własnych książek i czasopism. Najbardziej lubiłam Brzechwę "100 bajek", rosyjskie książeczki, baśnie Szeherezady, legendy. Hm tak się zastanawiam, że nie ma tu literatury faktu, są głównie baśnie. Chyba one wyćwiczyły mi  trochę wyobraźnię. A naj naj najbardziej lubiłam, kiedy Tata wymyślał dla mnie baśnie, historie i opowieści. A robił to codziennie wieczorem. Pamiętam tylko dwie bajki - jedną o małej małpce na kościelnej wieży, a drugą o małpie, która za każdym razem po zrobieniu czegoś niedobrego właziła na plecy i ciążyła. Z biegiem czasu zrozumiałam, że jest o sumieniu. Strasznie żałuję, że nie zostało nic...

Gdy byłam już małym chłopcem, czytałam Przygody Tomka Sawyera - zawsze chciałam być Tomkiem!- i Niziurskiego. Ożogowską, Chmielewską, Mikołajki. I Fiedlera. Lubiłam książki medyczne i atlasy anatomii. Miałam taką fajną książkę "Historia medycyny". Tak potworna, że aż fascynująca. Potem lubiłam czytać książki z zakresu parapsychologii, o dziwnych zjawiskach. No, kręte są ścieżki mojego pierwszego czytelnictwa!

A muzycznie o mnie?

Chyba to. Stoję sobie z boku w dżinsach i białej bluzce, opieram się ramieniem o ścianę. Z rękami w kieszeniach patrzę jak chłopaki skaczą, powoli uczę się mieć luz w kalesonach.




A na co dzień, wiadomo ;)





Życzę Wam, Kochani Czytacze, byście w 2016 spełnili przynajmniej jedno swoje marzenie! Ja mam dwa! :)

Co prawda wg chińskiego kalendarza jeszcze dwa miesiące mamy Rok Kozy, który był dla mnie bardzo pomyślny. A dlaczego? Bo wierzyłam, że taki będzie!




sobota, 19 grudnia 2015

(194) Zielona sukienka

     Widziałem ją. Stała. Tak po prostu. Wyglądała na zadowoloną, ale nie pamiętam, jaki miała wyraz twarzy. Zmierzchało wtedy, więc trochę się wystraszyłem, kiedy ją spostrzegłem. Nie zastanowiło mnie nawet to, że może być jej już zimno, w końcu to październik. Co prawda dużo mówi się o ociepleniu klimatu, ale chyba nie jest na tyle ciepło, by chodzić w samej sukience. Nie powiedziała nic, chociaż czułem, że bardzo chce. Może nie jestem na tyle silny, by móc ją wysłuchać. Wystarczy mi sam widok. Patrzyliśmy na siebie. Trwało to dobrą chwilę, a potem odeszła. Jej zielona sukienka pomachała Ci na pożegnanie. Poznałem od razu, że to machnięcie jest do ciebie, bo w jej fałdach była prośba, żeby ci to przekazać. No, to przekazuję.

***

fot. Tommy Eliassen/Barcroft Media
   
     Kiedy lekarze orzekli, że to potrwa tylko kilka dni, wzięły ją do domu. Gdyby liczne wylewy nie spowodowały utraty mowy, pewnie usłyszałyby, że chce umrzeć we własnym łóżku.
Były cztery, więc każda miała opiekować się mamą przez ćwiartkę doby. Tak byłoby sprawiedliwie i symetrycznie, ale siedziały wokół niej wszystkie, jak ośmioręka rozgwiazda. Rak wyjadł jej ciało do dna, pozostały tylko resztki płuc. Im ich mniej, tym, paradoksalnie, głośniej pracują. W końcu stanęły, utrudzone, na siedemdziesiątym trzecim przystanku i z wydechem ulgi wysadziły na nim duszę.
   
     Podczas pogrzebu pięknie świeciło słońce. Trumna nie była ciężka, ważyła nie więcej niż serce, więc czterech chłopa dało radę z łatwością. Dużo ludzi, bardzo dużo. Miłe, ale w smutny sposób.
Stypa, zupa, kotlet, przecież to miejsce mamy, zostaw wolne. Noce kończą się w południe, popołudnie już czy rano? Dzieci w szkole? Ach, śpią. Niech śnią. Jak to już grudzień? Kiedy?

***

- Przyjdź proszę do mnie do gabinetu, gdy będziesz wolniejsza.

- Dobrze, doktorze.

-Wiesz, wahałem się, czy Ci powiedzieć, bo nie mówi się w świetle jarzeniówek takich rzeczy. -Kolejka pacjentów, na stole recepty, przed oknem tramwaj. Rozmowy i szuranie.- Teraz wydaje mi się to dziwne, ale mam ci do przekazania wiadomość, nie wiem od kogo i nie wiem dokładnie jaką, poza tym tylko, że jest i to ponad wszelką wątpliwość. Chyba sensem jej jest to, że jest i tyle. Skądś wiem, że to wiadomość dla ciebie. Od kobiety, która została pochowana w zielonej sukience. Nie martw się i zostaw miejsce wolne. Potem pozmywaj i żyj.


sobota, 5 grudnia 2015

(193) CZARNY KOŃ I BIAŁA OWCA LITERATURY, czyli Kaczka i Skorpion na czerwonym dywanie!

     Od kilku tygodni żyłam na krawędzi. Od przedwczoraj zmieniłam biegun i żyję na drugiej krawędzi, gdzie odnalazłam i połączyłam się na powrót z rozumem, więc jestem chyba już w stanie streścić Czytaczom co tu się wyrabiało. Podróżowałam mianowicie. Mentalnie, a nawet, czym zadziwię Czytaczy przyzwyczajonych do mej statyki - fizycznie.
    
     Trasa podbiegunowa wiodła z czarnym prądem krwi tryskającej hormonami stresu, poprzez ocean adrenaliny, by wylać się szeroką strugą endorfin. Geograficznie zdarzenia fizjologiczne odbywały się na trasie Poznań-Warszawa-Poznań, chociaż mogłabym przysiąc, że była to trajektoria Poznań-Bajkonur-Księżyc-matka Ziemia.


     O, jaki fajny konkurs, myślę sobie zimą roku pańskiego 2014 i ocieram smarki, które to ta ohizdna pora roku przyniosła mi w swoim hojnym darze. Będę wspaniałomyślna i nie zamieszczę ilustrującej foty jak to siedzę w piżamie pod kołdrą i czytam poniższe obwieszczenie:

Wydawnictwo MG
ogłasza Konkurs literacki
na dokończenie minipowieści Leopolda Tyrmanda:
Wędrówki i myśli porucznika Stukułki.
Patronat: Mary Ellen Tyrmand & Matthew Tyrmand.

    Po czym doznaję spalenia zwojów, uzmysławiając sobie, że PRZECIEŻ TO TYRMAND! Człowiek-legenda! Żeby dokończyć, to, co zaczął, trzeba albo go wskrzesić i zmusić do notatek, albo być osobnikiem jednej z dwóch kategorii: ekspertem lub szaleńcem! Nienienie, nie należę do żadnej z nich!

[A może jednak?

Eeee, nie.

No ale....

Nie! Nie należysz! Zbiór ekspertów jest dla ciebie pusty!

No dobra, ale z drugim lekko wyczuwam pulsację wspólnego neuronu...

Monia, puknij się w czoło i spójrz na chusteczkę, czy nie wysmarkałaś mózgu!]

***

     Minęło kilka miesięcy, jakoś krótko po stworzeniu naszej epopei narodowej w  >Bitwie pod Boschem, kiedy to na którymś z zaprzyjaźnionych blogów >Jarecka rzuciła od niechcenia patyk i linkę do konkursu: 

- Skorpionie, Kaczko, obiecajcie, ze to wy napiszecie!

***

[E, nie da rady.

Jak to nie? 

NO BO TO TYRMAND.

No to co, że Tyrmand? Nie żyje w końcu.

Niby nie, ale sława się snuje za nim stąd aż do Ameryki.

Fakt. Nie da rady].

***

[A może chociaż kupię tego Stukułkę? Co tam, niech przeczytam!]

***

6 marca 2015, po kilku stronach Stukułki:

- Kaczka?! Tu Skorpion! Słuchaj, znasz Ty historię Europy, albo przynajmniej Polski?

- Co ty! Ni w ząb!

- Wspaniale! Nic nas zatem nie ogranicza! Jest bowiem do napisania powieść historyczna.

***

22 maja 2015

- Kaczko, skoro w końcu udało mi się przeczytać to może zaczniemy pisać?

- W zasadzie mogłybyśmy. To mi dobrze zrobi na porost neuronów.

***

   ...I oto zstąpił  duch Tyrmanda jednocześnie na ziemie polskie i niemieckie, posługując się wprawnie zjawiskiem bilokacji. Światem zakręciło, czasoprzestrzeń się zagięła, bo...

***
9 czerwca 2015

Zza offu dochodzi szelest piór i oddalający się dźwięk plaskających płetw.

- Skorpionie, ja już skończyłam, pa! 

***

20 czerwca 2015

- Kaczko, napisałam. Czytamy to jeszcze raz (trzeci), czy oprawiać i wysyłać?

- Ślij.

***

24 czerwca, 6 dni do dedlajnu

- Małżu, jeździmy po całym Poznaniu i to już jest trzecia filia docelowego urzędu pocztowego. Czy ty nie umiesz mnie dowieźć do celu?

- Mówiłem Ci, wyślij to normalną drogą.

- Ty chyba oszalałeś! Przecież listonosz może zgubić rękopis! Albo podłożą bombę pod sortownię przesyłek pocztowych! Albo może ktoś ukraść! - Tulę do piersi kopertę i biegam wzrokiem po wszystkich po zewnętrznej stronie szyby samochodowej. Cała zgraja potencjalnych złodziei! Kidnaperzy kopert wielkoformatowych! Bibliofile i furiaci! Wszyscy czyhają tylko na tę przesyłkę! O nie! Niedoczekanie!

- Wiesz co, należysz chyba do jednej z dwóch kategorii, o których wspominałaś. I to nie do eksperckiej.

Zapachniało siarką, a Małż przeżył wyłącznie dlatego, że po trzech godzinach odnalazła się nasza poczta docelowa. 

Pani pocztówka uśmiecha się zza lady podajnej pięknie prezentując się na ścianie z malutkimi skrzyneczkami:

- Tak, to tu są skrytki pocztowe Wydawnictwa MG, ale nie mogę tak po prostu włożyć tam przesyłki.

- Jak to nie? Ja zapłacę!!! Podwójnie! Za super ekspres!

- Niestety. To niezgodne z regulaminem i dziesięciorgiem przykazań pocztowych, muszę nadać odpowiedni tor i kierunek przesyłce. 

- Jak to? Mam zostawić pani kopertę, by odesłała ją pani do podpoznańskich Komornik, a z Komornik z powrotem w to miejsce, w którym stoimy? Małżu, ja nie wychodzę!!! Rozbijam obozowisko!!! Przynieś mi posiłki!

- Yyyy. Ale my za chwilkę zamykamy urząd. 

- Proszę zamykać, ale ja stąd się nie ruszam! Jestem niewymagająca, wystarczy mi karimata i bułka.

- No to może proszę opłacić znaczki pocztowe, wypełnić blankiet na polecony, a ja przejdę się tylko z przesyłką i nabiję prawidłowo tachometr. Prosz. To wszystko, do widzenia państwu.

***

- Monia, czy możesz odkleić się od tej szyby?

- Nie. Muszę ją przypilnować, czy aby na pewno włoży moją kopertę do skrytki. Jeszcze wrzuci do kosza, albo zmieli. Ci pocztowcy mogą być przecież szaleni!

***

3 grudnia 2015, Muzeum Literatury w Warszawie

- Jacie, dziewczęta, jak to jest stać się eksponatami muzealnymi i to za życia? 

Zatem fotorelacja:

Przed werdyktem.
Jeśli przeczytacie Stukułkę part two, zwróćcie uwagę na niejaką Aldonę
 i wspomnijcie to zdjęcie.

I nareszcie wiadomo kto zasiadł na tronach.
Bałyśmy się, że każą nam jazzowac na fortepianie.

Wywiad dla programu 1 Polskiego radia. Aaaa!
Kaczka mówi, Pani Małgorzata Raducha się śmieje.

Skorpion mówi, Pani dalej wydaje się być rozbawiona, uff.

Potem mówimy już obie, a co tam!


A cośmy opowiedziały, można posłuchać tutaj:




W oddali 3/5 jury spija śmietankę.
Zdjęcie z tyłu, żeby było widać wspólnotę z moim blogowym awatarem.

Po wywiadzie odsapka i zdjęcie z Organizatorami i Jury:
P. Dorota Ewa Grupińska - Wydawnictwo MG
p. Piotr Januszewicz- scenarzysta filmowy
pandeMonia/Skorpion i Kaczka
dr Jarosław Klejnocki - dyrektor Muzeum Literatury
dr Tomasz Makowski - dyrektor Biblioteki Narodowej, przewodniczący jury.

Droga do szampana została odcięta przez Panią z prasy.
Wywiad trwał bardzo krótko i frywolnie, po czym przeszłyśmy gładko
do części nieoficjalnej. Ach, gdybyśmy wiedziały, że Pani jest z PAPu...

A za PAP poszła lawina z naszymi oracyjnymi wygibasami...











Taaaak. Tego dnia wygrałyśmy internety!

A od lewej tadam! Silna grupa wsparcia:
Jarecka! Oklaski!
Ela Wasiuczyńska! Owacje na leżąco!
Czarny koń literatury - Kaczka! Kwiki szaleństwa!
Biała owca literatury - Skorpion primo voto Kręgosłup Oralny, a także pełniąca Posługę literacką - można klaskać
Alcydło Kr. łamane przez MANU - spazmy i wibracje!



Wasiuczyńska jodłuje!

Poruczniku Stukułko, zadanie wykonane!


A dlaczego SKORpion i KAczka? Państwo przeczytali PION CZKA?!
Oto jak się zrobiła kaczka-krzyżówka:




     I tak oto międzymiastowe, międzynarodowe, a nawet intergalaktyczne spotkanie (bo nawet z >Newą) dobiegło końca w jednym miejscu i przeniosło się w inną czasoprzestrzeń Warszawy, gdzie konsumowałyśmy nasz związek do późnych godzin nocnych.