czwartek, 21 maja 2015

(176) O moim odmiennym stanie i niechybnym ozłoceniu

W zasadzie pół postu jest aneksem do posta o mej rozwiązłości, TUTAJ.

     Otóż nadludzkimi siłami ukończyłam kurs, na którym młody wykładowca usiłował nauczyć nas sprawnego biegania przez gospodarcze płotki. Wszyscy byli dla siebie bardzo mili, a w szczególności dla mnie, co brałam za niezbity dowód oszałamiającej mieszanki uszanowania z racji mojego wieku, porażającej urody i pozycji społecznej. Czyli horyzontalnej.

Elżbieta Wasiuczyńska 

     Z racji rotacji i peregrynacji (acji acji acji - włącza się tu yntelektualne disco polo) między salami, zmuszona byłam do wyboru krzesła, które trzymałoby przez 8h mój zwinięty w tutkę kręgosłup w pozycji typowej dla homo sapiens w twarz prowadzącego, a nie sapiens w blat. Dlatego też za każdym razem, bladym świtem szarp 8, szłam na wojnę by złupić krzesło w wyściółką, gdyż drewno i metal saute rozpłaszczają zanadto me jędrne pośladki i wypychają dyski znad miednicy. I za każdym razem czyjeś pomocne ręce przysuwały krzesełko oraz targały je dwa piętra wyżej. Już dwa dni później dowiedziałam się dlaczego:

- A kiedy dzieciątko przyjdzie na świat? - zastrzeliła mnie śliczna brunetka z prawej. Oglądam się na drzwi, czy się kogoś spodziewa, ale nie, jesteśmy w komplecie, 10 osób jak w pysk strzelił.
I pod przedziałkiem poczułam najpierw pieczenie, a potem już tylko swąd smażonych cebulek, kiedy zajarzyły mi styki. Wystrzeliłam pionowo w górę, a gdy opadłam na swoje miejsce powodując tsunami falowaniem falbanek rozkloszowanej bluzeczki, rozszczelniłam się, puszczając parę uszami i rzekłam z wdziękiem:

- Wcale nie przyjdzie. Nie jestem w ciąży, jestem po prostu gruba!

W tym momencie brunetka przybrała na twarzy, bardzo korzystny z punktu widzenia wizażystki, kolor dojrzałej  poziomki, uderzyła nosem o blat i straciła przytomność. Nie cuciłam jej, bo na kursie nie było aż tak ciekawie, by żałować. Sama walczyłam, by nie zemdleć z nudów i udręki przez 50 planowych godzin. Niech sobie odpocznie, dziewczyna.

     W zasadzie mogłabym poprzestać na tym incydencie, ale jak się okazało później, ośmiu pozostałych uczestników i dziewiąty, choć enigmatyczny prowadzący, byli identycznego zdania. Ale ich już nie wyprowadzałam z błędu. Kiedy się może kiedyś nasze drogi skrzyżują, okażę Mata jako wyrośniętego noworodka.

     Tymczasem Mat jako absolwent szkoły podstawowej w wieku lat 12 i 8 miesięcy osiągnął gabaryty. I to gabaryty młodego goryla. W kłębie ma 165cm, numer buta 42. I nie powiedział nawet przedostatniego zdania w temacie podziałów mitotycznych. Jeśli zaś chodzi o mejozę, to żywię nadzieję, że wstrzyma się z jej użyciem chociaż do pełnoletności.
 Zaprawdę, powiadam Wam, matki chłopców, nastawcie się na to, że podaż wiktuałów do paszczy można pominąć, przechodząc najlepiej od razu na podaż dożylną w sposób nieprzerwany. Jesteśmy ostatnio zmuszeni kupować dwa chleby dziennie! Nie mówiąc o obiedzie. Co staje się dla mnie kolejną udręką, gdyż chronicznie staram się migać od gotowania. Miganie jakoś mi wychodzi średnio, bo jeszcze się nigdy nie zdarzyło, by w domu nie było obiadu. Ech.
I tu się wzięłam na sposób.
     Mat nie grzeszy skłonnością do kucharzenia, ale Mim już tak. I ja, szczwana lisica, złożę na ręce Mima, majowego jubilata, hojne dary z podwójnym denkiem i zminiaturyzowanym koniem trojańskim. Otóż Mim otrzyma książkę kucharską, fartuszek (Jarecka - składamy Ci pokłon i śpiewamy chwalcie łąki umajone), blachę do pieczenia muffinek, którą moja psiapsióła ma na zbyciu oraz papilotki (nowe słówko zapisuję w kajeciku). Za moich czasów papiloty to się nosiło na głowie, a nie w muffinkach, nawiasem mówiąc. W planach miałam jeszcze stemple do ciastek oraz maszynkę do wyciskania ciasteczek (znacie to i to? Sprawuje się?), ale na koncie pozostało mi 19zł na ten chleb właśnie.


I drugi apdejt:

     Teraz czekamy ze stężała krwią w żyłach na deszcz dukatów, albowiem spieszę donieść, że mój Midas zajął 3 miejsce w kraju naszym, który sięga od Bałtyku aż po Tatry i z powrotem, aż po Londyn i Dublin.
Mat jako Midas oraz tutorial jak zrobić maszynkę do robienia pieniędzy TUTAJ, a dla leniwych i biednych poniżej fotka dokumentacyjna jak to usilnie czekamy (z flamingiem Rico).