piątek, 22 sierpnia 2014

(140) Dzień dobry, poproszę książkę obrazkową! Czyli Kaczka i Bebe w natarciu!

Tego dnia nic nie mogło pójść nie tak. 


Wylazłam spod prysznica, suszę włosy, gdy wtem do łazienki wpada Miłosz. 

- Mamo, mamo, tęcza! 

- Jak?! Gdzie?! - pytam. Przecież gdy właziłam pod prysznic było jeszcze słoneczne lato!

- Nad naszym domem! Szybciej! Co tak stoisz na golasa?!

Wybiegłam zatem do ogrodu w locie naciągając gatki. Zadzieram głowę, a tam rzęsisty deszcz kapie prosto do paszczy i zgodnie z nazwą, zawisa wielkimi soczewkowatymi kroplami na rzęsach. Rozpryskuję powiekami wodę i co me oczy krótkowidza widzą spod zamazanych szkieł? TĘCZA. A nawet dwie! Podskoczyłam jak rącza łania i pokłusowałam po aparat. Wyginam się jak kobra, by uchwycić cały cud natury. Cud w swym ogromie wylewał się poza kadr, a właził na to miejsce nasz ogrodowy mur, którego elewacyjna świetność jest już przeszłością. Można trochę poprawić na nim grzywkę z pnącej róży i glicynii, które osiągnęły wybitnie wysoki poziom symbiozy i piękno warkocza.
Mur ewidentnie burzył moje poczucie estetyki, toteż pokłusowałam z aparatem na szyi dalej w knieje. Mokra głowa, koszula i gacie. A ja w szczerym polu, w deszczu i z rozdziawionym otworem gębowym wpatruję się jak cielę w malowane wrota. Po chwili gatki przemokły do skóry, a deszcz przestał padać. Okazało się, że mieszkańcy okolicznych bloków dostawali zeza rozbieżnego. Dumnie zadarłam głowę i, podkuliwszy puszysty ogon, dostojnym krokiem przy wtórze kłapiących kroksów, udałam się na swoje włości.








     Po tęczy było już tylko lepiej. Bo co to za dzień! To drugi dzień pracy Małża! Ach, gdybyż Skorpion w rosole był elektronicznym pamiętniczkiem! Ale jako, że nie ma takiej funkcji, pozwolę sobie zainstalować tę informację. Na razie cieszymy się leciutko podskakując i chłodząc szampana w kałuży, nauczeni zeszłorocznym doświadczeniem, że nie należy się cieszyć pracą, dopóki nie minie trzymiesięczny okres próbny. Albowiem jesienią, korpo wyssawszy Małża, wyrzuciła jego suche truchełko na bruk bezrobocia. Ponownie. Podobnież jak kilku innych swoich sezonowych najemników. Podczas tego czasu zaznaliśmy, prócz chłodu 17C w domu, chłód państwa, ale i ciepło rodziny i znajomych. Dzięki nim mieliśmy rosół, a Małż mógł być stróżem nocnym i ogacać rury. To już drugie wakacje, zorganizowane dzięki ciociom małżowym. W zeszłym roku nasze wakacje to 5 dni w Warszawie, a w tym - 3 dni w Gliwicach. Dzięki rodzicom mogliśmy być 4 dni w Zakopanem i pokazać dzieciakom po raz pierwszy w życiu, jakie polskie góry są piękne.
     W lipcu mój wujek i ciocia w drodze nad morze mieli poważny wypadek samochodowy. Małż jechał do Koszalina, do szpitala. Pomagał im zeszrotować samochód, zapłacić za lawetę, zawiózł na przesłuchania na komisariat. Wszystkie kursy pomiędzy Koszalinem, a Szczecinkiem. Potem zawiózł wujostwo nad morze. A następnie pojechał po nich ponownie na wybrzeże, by przywieźć ich do domu. Wymyśliłam, że po co ma robić pusty przebieg. I tak, niespodziewanie, mieliśmy czterodniowe wakacje nad Bałtykiem.

 Dziękujemy wszystkim :))))))

     Tyle dobra siedzi pod liśćmi wokół nas! Wystarczy się schylić i je zauważyć. Nawet to najmniejsze. Za co mnie spotyka tyle dobra? Za ten papierek, który włożyłam do kubeczka po lodach tego bezdomnego staruszka na Krupówkach? Boże, jak on się zdziwił! Jak spojrzał!

A Bebe mówi chwytaj dzień i otwieraj szampana! Bo teraz się trzeba cieszyć! Teraz właśnie jest ten moment. Nie za trzy miesiące!

     Myśląc o tym wszystkim przecinam z Małżem i chłopakami mokry od deszczu Poznań. Miłosz płacze, bo dzisiaj umarła jego rybka. Bojownik. Żyła dwa lata.

- Miłoszku, wiem, że Ci bardzo przykro. - mokry nos dotyka szyby - tak już jest, że zwierzęta żyją krócej niż ludzie i zawsze bardzo smutno, kiedy odchodzą. Ale pomyśl, jak dobrze miał u nas. Pływał w ośmiolitrowym akwarium, a nie w maleńkim plastikowym kubeczku. Miał towarzystwo ludzi i kota, było mu ciepło, miał pod dostatkiem jedzenia i na pewno czuł się kochany. Ta tęcza była na pewno tez specjalnie dla ciebie, w podziękowaniu od rybki.

Miłoszkowe ramiona drżą od płaczu, ale po chwili jest już jakby lepiej. 

- Mamo, pojedźmy jutro po nową rybkę. Uratujemy następną. I wiesz, mam takie marzenie, by mieć świerszcza. Żeby nam grał pięknie w ogródku.

Sapałam i uśmiechałam się, gdy wdrapywaliśmy się na szczyt kamienicy, z której widać domy Borejków i srebrne brzuchy samolotów. - Poczekajcie tu na tatę, pomoże mi tylko zanieść tę ciężką torbę.

Drzwi się uchylają, a w nich dziewczyna z perłą, Katachreza. Za Nią Jej piękny, dwuosobowy cd genotypu. Ludzka radość spotkania. Jak wspaniale w takim towarzystwie kosztować serów w stu smakach i kolorach, skubać soczyste kule winogron, żuć bosko słone suszone pomidory, pyszny chleb z hummusem mmmmm... Rozkoszować się małżeństwem pomidora z mozarellą i wlewać w siebie zielone wino. I gadać, gadać, gadać, prawie do północy, raz przy stole, a raz na balkonie skąpanym w lunatycznym blasku świecących choinkowych gwiazdeczek.

Wyszłam objuczona prezentami od Kaczki i Bebe! Tak po prostu, bezinteresownie, z serca do serca.








     Wtaczam się do domu, jak Kopciuszek, przed północą, a tu Mat czeka! Oszalał z radości, ale odpakował tego wieczoru tylko jeden prezent. 

Prawie północ, a Mat delikatnie rozpakowuje najmniejszy prezencik.

      Te dwie czarownice kochane, wespół z trzecią, utrafiły we wszystko: wiedziały, że ulubionym kolorem Miłosza jest żółty. Wiedziały, że kocha owady. Ale skąd u licha wiedziały, że chłopaki uwielbiają jeść opłatek? Że dla tego kawałka pseudopapieru gotowi są zrezygnować z lodów? Skąd wiedziały, że nie mamy piórników? Że Mat nosił swój od pierwszej klasy i się po prostu już podarł? Że tak samo było z piórnikiem Miłosza, co prawda tylko dwuletnim, ale widocznie słabszym?! I na Jowisza, jak wydostała się tajemnica poliszynela, że Miłosz jest znawcą i miłośnikiem dinozaurów?!
I skąd wiedziały, że kochamy Janoscha?! Że mamy jego książeczki, a nawet słuchowisko? Że marzeniem naszym było coś mieć z Misiem, Tygryskiem i pasiastą Kaczką! Marzenia się spełniają i trafiają nieoczekiwanie mokrym psim jęzorem w policzek! Ależ radość utrwalona!






Łzy w oczach Miłoszka są prawdziwe. Oni się zawsze tak wzruszają.
Tu, podobny do disneyowskiego pasikonika mówi:
-Mamo, spójrz dostałem piórnik z dinozaurem!!!!!!










A tu prezenty dla mnie! Notesik moleskin w ukochanym stylu ekologicznym (skąd wiedziały?!) I coś, co przyprawiło o atak śmiechu moją Maminę i chłopaczków (albowiem to JA mam nerwicę w tym domu - skąd wiedziały?!):

- O, mamo! Dostałaś sól ANTYSTRESOWĄ! Przyda Ci się! A co to grzechoce w drugim zawiniątku? Pewnie antystresant maxi!

Powiem Wam, moi kochani, że o mało po południu z rozpędu nie wypiłam tej czekolady! Matko, człowiek, jak widzi czekoladę, to chce ją sobie pchać od razu w jedynie słuszny otwór!

I tu zastanawiam się ponownie, skąd wiedziały o moim wieloletnim pierdolcu lawendowym, co? Ponadnaturalne i ponadnormatywne zdolności i empatia, ot co!

Ten ranek trwał nieprzerwanie do godziny 14. Łaziliśmy wszyscy jak wariaci w piżamach i z głupkowatymi uśmiechami przyklejonymi do twarzy. Miłosz buszował w ogródku w poszukiwaniu lokatorów swojego Insekten haus. Zaiste! Pierwszy był mały pajączek, który Zwiedził zarówno insektarium jak i pojemniczek z wieczkiem-lupą. Istne cudo!

Na prośbę Miłosza pod karmnikiem mamy domek dla owadów.
Rozmnożyły się w nim pasiaste błonkówki!

Drugim lokatorem była pszczoła, która bardzo spodobała się Limie:


Potem ranek upłynął obu chłopakom pod znakiem labiryntu w kuli:

Tak, ryba to pamiątka z Zakopanego.

Po obiedzie nareszcie udało nam się ubrać. Hm, udało? ;)


A gdy Małż przyszedł z pracy (z pracy!!!!!!!!), pojechaliśmy po rybkę. Jest cudna, młodziutka, turkusowa z czerwonymi płetwami piersiowymi.

I zgadnijcie co, wypuszczone w chaszcze, gra nam w ogródku? :)



DZIĘKUJEMY CIOCIU KACZKO I CIOCIU BEBE!

41 komentarzy:

  1. Bebe, powiedz cos, bo mi sie tu rozmazuja litery!
    :-))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzrusz! Że nas tak przypadek alejką teutońskiej galerii pokusił :)
    Rośnijcie sobie! I ćwiczcie się w grze w kulki, bo za rok przywiozę Wiewióra, co z Wami stanie w szranki. Na bogato!

    Opakowanie, taśmę, nożyczki i stół sponsorowała Katachreza!!!!!!
    Zabytkami antykwarycznymi ci to obtuliłyśmy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, toc wlasnie mialam powiedziec, ze przecudnie to opakowalas! I nadal zachodze w glowe, jak u diaska to przewiozlas w walizce :-)

      Usuń
    2. A się nie wygadała nic a nic!!!!!!!!!!
      Czary po prostu! Po pięciokroć! Z Wami, z alejką, z Wiewiórem! Tlenu!!!!!

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Zamówiliśmy dodatkowy czarter, Kaczko :)
      PandeMonia: Oddychaj! Przeponą! Teraz czekamy na pierwsze zdania zapisane w kajecie.

      Usuń
    5. Jacie, przeponą! Ja tylko mieszaniną tlenu i azotu potrafię chyba!
      No ale kajet już mam! Eko! Się nie wywinę chyba?

      Usuń
  3. Dziewczyny, po prostu... też mi się litery mażą!
    Wszystkie opakowania zostały zdjęte delikatnie przy pomocy nożyczek i cierpliwości. Złożone na pół. Nabożnie. U mnie nabiorą dalszej wartości historycznej, obrośnięte już w swoją historię. Katachreza pożyczyła mi część zbioru bibliotecznego, niedużo, jakieś pół furgonetki. Otwieramy książkę, a tam, na stronie 62... czterolistna koniczynka! Twoja, ponoć, Bebe!
    Niech żyją KKB!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugie pół furgonetki księgozbioru dostałam ja! :D Ale heca!

      Usuń
  4. Piękneście Dziewuchy! Wszystkie razem i każda z osobna!!!
    Niech Wam się ta radość mnoży i rozrasta, niech bąbelki w nos łaskoczą:)
    Kankana tu fikam na Waszą cześć, a co!
    Patrzę i zarażam się tym dobrym, co aż po oczach bije:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, co?
      Człowiek myśli, że sam na świecie i mankietem smarki obciera, a tu nagle bach! ESD :)

      Usuń
  5. A to psotnice udane! Ja Kaczkę znam z tej podstępnej strony, bo ona mnie czasem zaskakuje, przysyłając długo i pieczołowicie wybierane kartki pocztowe w ilościach hurtowych. A jedna od drugiej piękniejsza. (Kaczka najpiękniejsza).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaiste psotnice!
      Oczywiście, że Kaczka najpiękniejsza z całej talii! No Bebe i Katachreza tez niczego sobie!
      Ale co z tymi kartkami? Kolekcjonujesz? Palisz w piecu? Wycinasz po łowicku?

      Usuń
  6. Boska niespodzianka;) tylko sie radowac. Pogrzeje sie chwile w tym radosnym ciepelku....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatańczmy razem w kole, Wieprzu! Golonki i piwa! Kankany i szase!

      Usuń
  7. Piękne te prezenty, a radość wyjątkowa :)... :)... Wzruszyłam się czytając :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak ja się wzruszyłam, Abigail! Jak ziemia na wiosnę, mówię Ci! Jeszczem mokra od łez! I jak tu wrócić do normalnego funkcjonowania?

      Usuń
  8. Ale fajnie. Cieszę się twoim szczęściem, a ponieważ ze stolycy jestem duchem i ciałem, to nawet nie wiesz jakie to ciężkie brzemię, hehe.
    Janoscha też uwielbiam. Kupiłam dziecku znajomemu, ale gdzie tam: nie oddam ;)
    Poduszkowa ryba exxxtra.Ogólnie widzę, że poduszki masz stylowe, ha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się cieszysz! Zwłaszcza, że, jak wiesz, moje pokolenia wsteczne od strony mamy są z Warszawy. Jestem pierwszym poznańskim pokoleniem.
      Janoscha kocham!!! A "Ach, jak cudowna jest Panama" jest obłędna :)
      A poduchy to mój sierpniowy pierdolec, właśnie zmieniłam i się chwalę, o! Ty, to jesteś dusza artystyczna, wyłowisz takie rzeczy! :**
      Buzi :)

      Usuń
  9. Też masz tendencje do przywożenie nietypowych pamiątek? :) Ja z Chorwacji przywiozłam letnią kołdrę, a ostatnio z Hiszpanii garnek. Wlasciwie to z checia bym kupiła cos typowego dla regionu, takie naprawdę hand made i z tradycją - no ale niestety wszystko było głównie made in China (moze i "hand" ale jednak klimatu nie miało).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diable, właśnie nie! Ja przywożę pamiątki użyteczne i to trzymając się klimatu. Tym razem przywiozłam kierpce dla siebie, dla przyjaciółki kierpce i mokasyny. Dla drugiej etui skórzane na długopisy (dla siebie również). Magnesy z drewna i wielką kulę z suszonych polskich kwiatów, wisi u sufitu.
      Pamiętam, że z Grecji przywieźliśmy ręcznie tkany dywan i kapę na łóżko. Z Hiszpanii płytki azulejos, z Egiptu muszle, papirus (prawdziwy!), krokodylka (aaa!). Więcej grzechów nie pamiętam, ale uzbierałoby się pewnie trochę!

      A ryba została zakupiona, bowiem jest... produkcji POLSKIEJ! Pierwszy był karp, nieuwieczniony na zdjęciu, a potem ten dorodny łosoś atlantycki. Produkcją zajęło się dwóch przyjaciół wędkarzy, a projektowała studentka ASP w Krakowie, o ile czegoś nie pomyliłam. Wyrób polski. KOCHAM POLSKIE WYROBY! Bolesławiec ubóstwiam, marzy mi się taka ceramiczna wielka kwoka, kubeczki, czajniczki mmmmm. Po powrocie wróciłam do fajansów :)

      Usuń
    2. I jestem wkurzona, bo Krosno pada!

      Usuń
    3. RECZNIE TKANY DYWAN!!!! To mozna kupic taki co nie kosztuje 5 wyplat? No chyba zescie sie szarpneli ;)
      A azulejos - nawet nie mów. KOCHAM miloscia ognista i wieczna. Mam milionpincset zdjec z Portugalii, na których sa same obkaflowane sciany. A 3 sztuki do powieszenia na sciane przywiozlam z Hiszpanii.
      Ale i tak zawsze najwiecej przywoze kamieni - uwielbiam zbierac "gruz" po plazach. Jak mówie do meza "Choc pójdziemy sie przejsc wzdluz plazy" to juz wpada w poploch, bo wie ze bedzie musial taszczyc kamerdolce. Ale taszczy :)

      Usuń
    4. No co Ty, jakie szarpnęli! To nie pers! Takie coś we wzory geometryczne, z bardzo bardzo grubej bawełny. Jednakże oszołomiona niebieskościami Grecji, nie przeczuwałam, że te kolory nie będą mi pasować (dywan co prawda leżał w poprzednim mieszkaniu, ale tam dzieciaki miały niebieskie tapety z borderem w żółte żaglówki, więc uszło). Tutaj mam wszystko w beżobrązach, kości słoniowej i bieli. Więc ten niebieski eeee.
      Ale przypomniałaś mi, co przywiozłam z Egiptu! Wielki bawełniany obrus na 12 osób z chusteczkami, czy ściereczkami dla każdego. Obrus jest z surówki bawełnianej, podobne toto do surówki, a nadruk w egipskie gęsi dookoła i stylizowane kolumny z papirusów. Ale... znowu niebieskie! (Miałam ongiś etap błękitów i niebieskości). Ale przywiozłam drugą fajową , rzecz. Tym razem na tle ecru bordo i ciemne zielenie, naturalnie farbowane: obrus 1/1m, z ręcznie naszywanymi aplikacjami kwiatów. BYł taki stragan, Małż znalazł, gdy poszukiwał apteki dla mnie, porzuconej na statku. Jest toto robione ręcznie przez mężczyznę! A były takie ogroooooomne też, no ale tu cena była kosmiczna... No dla nas kosmiczna, dla innych śmieszna.
      Kamienie.... och kamienie.... Mam w ogródku trzy taczki, w każdej donicy również po wagoniku. Nie lubię jak widać ziemię w donicy, więc mam na wierzchu otoczaki, więc wiem o czym mówisz... Z Zakopanego przyweźliśmy kilka kilo słowackiej tłuczki marmurowej w zielonościach!

      Usuń
    5. Ooooh! Duszo moja pokrewna! =D
      Ja tylko moge sobie wyobrazic, co by sie dzialo jakbysmy mieli ogródek, ale pewnie 80% to by byl skalniak ;) Na razie mam skalniaki na parapetach. I wlasnie ez do kazdej doniczki ze zwykla roslina tez laduje kamerdolce.

      Usuń
    6. A gdybyśmy miały taki ogródek wspólnie, to byłaby to hamada i dzicz! I pamiątki, dywany, papiery i kredki! I Kanionek by nam gotował! Raj! Hm. Czy piekło? :D

      Usuń
    7. No! Jeszcze jakbym nie musiala gotowac? To pewnie ze raj! Co prawda dla mnie sie trudno gotuje, bo wiecej rzeczy nie moge jesc niz moge - no ale co tam, najwyzej pójde z Tradycja na Salate!

      Usuń
    8. To ja Ci pomogę i będę zjadać to, czego nie możesz!

      Usuń
    9. Idę na to. Ja gotuję, Diabeł rysuje nasze potrety dla potomności oraz ogonem pod dywan zamiata (np. nasze błędy i wypaczenia), a PandeMonia będzie naszym kronikarzem i trenerem osobistym, bo zna te wszystkie ćwiczenia z miotłą i wykroki przy blacie. A Tradycja i wszystkie inne stwory, jakie każda z nas wniesie w posagu, będą naszymi maskotkami do rozpieszczania. Ludzie we wsi powiadają, że raj może być tu, na Ziemi, tylko trzeba go sobie stworzyć. Tylko co z tymi brzydszymi od nas (małżami i innymi)? Na kompost?

      Usuń
    10. O, super - dla Diabła kroplówka, wywalamy kwiaty z donic, bo po co się męczyć z podlewaniem, jak można hodować kamienie. Kanionek do gara. Ja z bacikiem. Małże do rzeki. Zwierzęta do miziania. Podoooooba mi się! :))))))))))))

      Usuń
  10. Dla takich chwil, warto żyć! Cudowne wiedźmy! Prezenty fantastyczne! Radość i wzruszenie Twoich chłopaków bezcenne! I małż w pracy?! ". Wiesz, bardzo Wam kibicuję. Teraz już musi być dobrze!
    Pozdrawiam ciepło, Marzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzenko, tak! W pracy!!!! Aaaa! Dziękuję za kibicowanie, trzymanie kciuków i wsparcie! Teraz będzie dobrze, mam nadzieję, że to koniec tej gehenny! Półtora roku!!!!
      Blogowe znajomości nie przestają mnie zadziwiać! Ale pałer!
      Pozdrawiam Cię również!! :*

      Usuń
    2. Jesteś cudowną, mądrą i wrażliwą kobietą.. . Nie dziwi nic, że otaczają Cię wspaniali ludzie (dobro powraca ;)) i los musiał się do Was w końcu uśmiechnąć w postaci pracy małża Twego. "A po nocy przychodzi dzień..".
      Byle do przodu! Marzenka

      Usuń
    3. Gdzie moje chusteczki, buuuuu!!!

      Usuń
    4. Się podepnę aż, z chusteczkami oczywiście.
      pandeMoniu jak ja wsuwałam tego posta Twojego, wreszcie takiego optymistycznego, radosnego, z cudownie szczęśliwymi dzieciakami! Wsuwałam z takim bananem na ustach na jakiego tylko mogę sobie przy ludziach pozwolić (ze względu na ilość wyrwanych zębów :() STRASZNIE się cieszę, że koleje losu się odwracają i (nadal) trzymam kciuki, żeby to już tak na stałe. Blogowe przyjaźnie są wspaniałe, bezinteresowna życzliwość i prezenty - powalają na łopatki, coś o tym wiem i nie bez powodu podpinam się pod komentarz Marzenki (wielbię). Oby więcej Marzenek, Bebe, Kaczek i Katechrez, Pieprzów i Ważek.

      Ściskam z nadzieją, że wybaczysz mi ten Poznań, nie mogłam, po prostu nie mogłam i nie dałam rady:(, ale opowiadałam o Tobie mojej Mamie i mam nadzieję, że kolejnym razem się uda!

      Ps. Cudne poszewki masz! :-) Zazdroszczę tego H&M Home pod noskiem :-), ale sama zwiedziłam ich kilka podczas wojaży po Polsce :D

      Usuń
    5. Myślę - zajrzę do pandeMonii. Czytam - no ekstra po prostu. Prezenty, praca (!!!). Znowu więc myślę - napiszę, że ekstra, że się cieszę (wiem, wiem, pomyślałam już aż 2 razy). Znowu czytam i co? I co widzę? Marzenka napisała już wszystko, co mi po głowie chodziło, mama Ammara się podpięła... No dziewczyny, to nie fair;)
      Serio - cieszę się z Waszych radości i tych małych, i tych większych. Jesteś niezwykła i zasługujesz na niezwykłe rzeczy.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    6. Mamo Ammara, Ty ale masz oko! Tak! HM Home, poza jedną, ta beżowa poducha z rośliną jest od Szweda. Mim siedzi na takiej fajowej z ptakiem, też z HM.
      Ojej, opowiadałaś swojej Mamie? O raju! Aleście sobie temat znalazły! ;)
      A wiesz, nasze drogi skrzyżowały się dwukrotnie! Byłyśmy od siebie o zaledwie kilka kilometrów, ale nie tym razem, nie. Może za rok?
      Tymczasem cieszymy się z pracy z duszą na ramieniu jeszcze, ale postanowiłam o tym szepnąć, bo coś czuje, że klątwa, która wisiała nad naszą rodziną odeszła. Kto sieje wiatr, zbiera burzę! Niech o tym każdy pamięta!

      Usuń
    7. Beato, dziękuję!
      Buuuuuuuuuuuu! Znowu! buu!

      Usuń
  11. No patrzaj, my też od niemal dwóch lat pracy szukamy, co to ją w prawie tym samym momencie straciliśmy. Czyli jest nadzieja :) A Tobie przede wszystkim szczerze gratuluję takich dzieci, które potrafią się ucieszyć z prezentów, które nie są elektroniczne i nie pizgają błyskawicami nowoczesnych bajerów. Gratuluję, bo geny to jedno, a atmosfera w domu to drugie, żeby nie użyć słowa "wychowanie". Serdeczności dla całej rodzinki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasny gwint Wy też?! Co z tą Polską ja pytam?! Wszystkie magistry, których znam, pracują albo na budowach, dłubią w rurach, zbijają deski. Kultura, na budowie słyszy się, czy może pan mi podać śrubokręt, panie profesorze! NIkt nie ma tak wykształconych budowlańców i stróżów nocnych!

      Dzieciaki staram się hodować analogowo. Nie mamy ajcosiów, plazmy, ani nawet PSP, czy innej konsoli. Najchętniej wywaliłabym i telewizor, ale chyba by mnie zabili. Dziękuję, Kanionku! Cmokam!

      Usuń