niedziela, 30 czerwca 2013

(73) Magellan od kuchni

   Każdego poranka Magellan staje na mostku swego żaglowca.
Wiatr łopocze nocną koszulą, rozwiewa i plącze włosy. Żeglarz przykłada dłoń do czoła, by osłonić oczy przed rażącym blaskiem słońca. U jego stóp lawendowy ocean, z którego raz po raz wyskakują latające ryby, by po chwili zanurkować z powrotem w gąszcz fal.
Na tle błękitu nieba rysuje się biała flotylla cirrusów płynąca wprost na armadę cumulonimbusów. Wpadają na siebie, akwamaryn broczy opalizującym pyłem startym z kłębiastych burt, a po niemym abordażu daleko na wschodzie spada deszcz. Albatrosy znikają z malachitowych przestrzeni.

Wzrok podróżnika troskliwie muska wydęte żagle galeonów. Obok nich suną brzemienne w wiatr barkentyny i fregaty. Bukszpryty skierowane są równo na zachód. Fordewind popycha flotyllę posłusznie do przodu, a na zielonym grotmaszcie ze sroczym gniazdem powiewa bandera z metalowym ptakiem. 

Laundry 5. Emmeline Craig

Laundry in the wind. Emmeline Craig

Laundry in the wind. Emmeline Craig

Laundry with Green Hills. Emmeline Craig

 


Wieczorem przychodzi czas refowania żagli. Na niebie srebrzy się twarz księżyca uśmiechając się do kapitana pochylonego nad deską. Jeszcze gorące, wygładzone groty i foki, składają swe skrzydła i wedle ustalonego porządku lądują na półkach. Klar na pokładzie.

Wszyscy już śpią.
Nasz żaglowiec mknie w czerń kosmosu w dynamicznym porządku azymutu o wysokim stopniu entropii.

***

Gdybym przeczytała taki tekst, dajmy na to w Wysokich Obcasach, czy czasopiśmie literackim, od razu przed mymi chabrowymi oczami pojawiłby się On. Autor natchniony. Siedzi w ogrodzie, obserwuje pracę pszczół spijających nektar z pachnących kwiatów lawendy, patrząc na soczyste zielone liście magnolii trącane palcem wiatru. Poeta z rozwianym włosem sączący nalewkę z malin, które jego różane palce rwały o świcie zeszłego roku. Czułabym, jak aksamitny płyn rozlewa się owocową chmurą na języku i spływa gorącą strugą wgłąb autora, rozgrzewając namiętnie jego wątpia.

E-e. Stop. Nic z tych rzeczy moi mili. Autor jest płci żeńskiej, co już tu zgrzyta. W dodatku uwikłany po pachy w warunki pracy o wysokiej szkodliwości, porównywalne jedynie do pracy w łódzkiej szwalni, w fabryce przy taśmie lub w szoferce walca w upalne południe. Harówa. Znój, pot i kryształy skoncentrowanego wkurwu, za przeproszeniem.

Mim, mój drugorodny 7- letni syn chce uzyskać stopień mistrzowski w kozłowaniu piłki. Robi to namiętnie od momentu, gdy rano drgną mu powieki, czyli od 7 w nocy. Bam bam bam bam sram bum srum bam bum bum bum srum. Odgłosy różnią się swym tembrem w zależności od podłoża. Mim koło południa dochodzi do poziomu master, odbijając dwie piłki równocześnie. Każda piłka jest innej wielkości, z innego tworzywa stworzona i o inne tworzywo uderza. Kanonada, odgłos lawiny albo odglosy walenia w walenia lub w cokolwiek innego pod wodą z głową zanurzoną pod jej powierzchnią - do tego można by przyrównać trening kozła.

Kolejnym, nakładającym się w czasie i powodujące wychylenia sonometru odgłosem, jest miarowe walenie piłeczki tenisowej w mur, które generuje Mat i jego rakieta.
Wszelkie miarowe w swej powtarzalności odgłosy wpływają na macierz destrukcyjnie, miażdżą jej wątłą psychikę i powodują zapętlanie myśli w nierozwiązywalny kłąb nieprzepuszczalny dla kaganka błyskotliwych myśli, nie mówiąc już o iskrzących pomysłach. W czaszy panuje wtedy drętwy mrok, resztki myśli próbują taplać się w gęstej mazi, ale i tak wypływają uchem, nie znaleziwszy mózgu, który drżąco tuli się do ścianek pajeczynówki. (jest w ogóle takie słowo znaleziwszy? Powtarzane po raz trzeci traci dla mnie sens).

Wszystkie te odgłosy rżnięte są jeszcze w krwawe plastry ostrym falsetem bezlitosnego Małża, który wchodzi bez ogródek i ostrzeżenia w rejestry F dwukreślnego i wpada w wibracje z całą kubaturą znajdującego się w domu powietrza. Szklanki, kieliszki, weka, oprawki halogenów, okulary i membrany z przeponą na czele wpadają w kamertonowe harmoniczne drżenie, by po osiągnięciu stanu o oczko mniejszergo od strzelenia z hukiem wszelkich arterii w ciałach zywych stworzeń, które znajda się w zasiągu głosu, więc tak circa 7km, zamilknąć tak gwałtownie, jak sie pojawiło. Szybciej jedynie o ułamek sekundy od apogeum wylewu i udaru znajdujących się w hipocentrum.
Wysoce wkurzające.
Po waleniu tabunu piłek i dyszkantowych popisach operowych Małża, podczas których mam ochotę uczynić z Małża, jednym ciachnięciem nożyc, Farinelliego, słychać błagalne:

- Mamooooooooooo, a mogę pograć? Mooooogę? No powiedz, że mogę. No na pewno moooooooooooooogę. Włączam! Uwaga, włączam! No pozwól mi! No proszę, mamoooooooooooo. pliiiiiiiiiiiiiiiiiis. No moge włączyć? No moooogę? Tylko chwilkę, tylko minutkę, mogę mogę? No powiedz, że mogę, zagram raz i grzecznie wyłączę tylko pozwól!

- W TV własnie był program, najdroższy Mimku o tym, jak szkodliwy jest internet i wszelkie gry jego dla zdrowia tak małych i cudnych chłopczyków jakim jesteś Ty, źrenico oka mego. Jak to dyskretne drżenia monitorów powodują zmianę fal mózgowych małych chłopców, doprowadzając ich do epilepsji, jak to odwapaniaja się i rzeszotnieją kości małego chłopięcego szkieleciku. Jak to przestają chłopczyki być ruchliwe i elokwentne przy tym. I tracą na inteligencji, jak ubywa im słownictwa i jak przecieka przez ich małe paluszki czas, a zdrowie ulatnia się przez małą czaszkę w niebyt.

- Mamo, a mówiłaś cały czas, że telewizja kłamie.

- :O

I bądź tu mądry i pisz, człowieku. I nie oszalej. I steruj dalej tą galerą.

Cat on a Roof. Emmeline Craig

15 komentarzy:

  1. Podziwiam i ukłon niski przesyłam i jak zwykle: czyta się cudnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z każdym Twoim kolejnym wpisem utwierdzam się w przekonaniu, że minęłaś się z powołaniem - powinnaś zostać etatową i w pełni niezależną pisarką, a za swoje opisy rzeczywistości dostać Nobla, mistrzostwo słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co powiedzieć. Dzięki Wuwu :*
      Co radzisz zatem?

      Usuń
    2. Jeśli pytasz mnie o radę, ja radę Ci dam ;-) A radą będzie brak rady, bo w dziedzinie otrzymywania nagrody Nobla wielkiego doświadczenia nie posiadam ;-)

      Usuń
  3. Zgadzam się z powyższymi, przyklaskuję, podziwiam, majstersztyk słowny no! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, życie...- i bądź tu człowieku mądry...Jak w natłoku różnych teorii wyjaśniających odnaleźć odpowiedź, która będzie logiczna?...
    Jak mawiał Winston Churchill “Ciągłe podejmowanie wysiłku, a nie siła czy inteligencja, jest kluczem do wyzwolenia naszego potencjału.” Ważne, żebyś nie dała się wyprowadzić z równowagi tymi pytaniami...
    Wiesz - im kto bardziej pyskaty, tym większym cieszy się uznaniem ;)
    Cóż - bądź mądra i pisz...niekoniecznie wiersze ;)

    Zgadzam się - Ty masz to COŚ ;)Piszesz niesamowicie ciekawie...I powiem Ci - czyta się dużo lepiej niż niektóre wypociny dziennikarzy wszelakich czasopism :)
    pozdrawiam ciepło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś sobie jeszcze radzę z młodzieżą ;)
      Myślisz, że kto bardziej pyskaty? Mnie pociągają milczące i zamyślone introwertyczne typy ;)

      Wiecie co, zaskakują mnie zawsze Wasze opinie. Nie piszę o niczym, czego byście nie znali. Zadziwiające...

      Usuń
    2. Bardziej pyskaty ma rację i władzę, więc myślę, że myślę dobrze :)
      Wiesz, tak mi się jeszcze przypomniało, jak to ktoś powiedział: jeśli chcesz ciekawie pisać, to ciekawie żyj...

      Nie piszesz o niczym ;)Ty piszesz kochana o życiu...Jakby nie było o ciekawym życiu...
      Powiem Ci tak - samo życie a Twój wspaniały przekaz...
      A że nasze opinie są trafne...cóż...Więc może i my ciekawie żyjemy ;)
      Zadziwiające?...oj tam, chyba nie ;)

      Usuń
  5. To ja się zasiedzę:) Z przyjemnością przeczytałam, teraz jeszcze będę szpiegować nieco w archiwum. Nie jest ważne czy dane słowo istnieje czy nie! Ważne, że oddaje sens:))) Nożyce...dają tyle możliwości, prawda?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam, Wieprzu, czym chata bogata, częstuj się!
      Jak słowo nie istnieje, to trzeba je stworzyć i nadać mu sens, słusznie prawisz!
      taaaak... Często mam fantazje z piłą elektryczną i nożycami do cięcia żywopłotu w tle. :) Ale kto ich nie ma?

      Usuń
  6. To jest piekne... Na poczatku myslalam, ze czytam fragment z jakiejs ksiazki...:))) Pozdrawiam Cie goraco Moniko i nadrabiam czytanie bloga!:DD

    OdpowiedzUsuń
  7. Największy komplement usłyszeć coś takiego :))
    Dziękuję i buziakuję :*

    OdpowiedzUsuń