sobota, 22 grudnia 2012

(36) ogłoszenie

Już trzeci raz doprowadzam ten chlew do stanu Bożonarodzeniowej stajenki. Z krótkotrwałym skutkiem, ponieważ zawsze chwilę potem robi się szopka. Co odgruzuję kawałek blatu lub innej powierzchni poziomej, to w błyskawicznym czasie zostaje ona zalana wszystkim, co leży dookoła, zgodnie z zasadami ruchów Browna. Przyroda, jak wiadomo, nie lubi próżni. Największymi mistyfikatorami owych ruchów są, nie trudno zgadnąć, bracia eM. Zauważam i powieka mi drży, jak na wolne i czyste przestrzenie wpływają szachy, skaczące żabki, karty piłkarzy, farby, kredki, pisaczki, lizaczki, ciasteczka, cukierki, papierki od cukierków, talerze, szklanki, chrupki, ciuchy do prania, ciuchy do schowania do szafy, pionki, samochody, pierdoły, pierdołki, pierdółeczki, a wszystko to spowite delikatną warstewką świeżo wygenerowanego kurzu. Skąd to się bierze do cholery?! aaaaaaaaAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!  Dość!
Postanowiłam ich związać jak wieprzki. Sznurem do wieszania prania. Zakneblować kalesonami. Zakaz żarcia po kątach, bo żrą jak świnie przy korycie, nie będzie zmywania naczyń, zakaz kruszenia, śmiecenia, zero zabawy, bo porozrzucane zabawki zero wszystkiego, bo brudzą ubrania, zero łażenia, bo brudzą podłogę. Zero sikania i używania armatury, bo wiadomo co. Zakaz wrzasków i bicia się, zakaz wyrywania sobie i bratu kłaków, bo znowu trzeba będzie zamiatać, zakaz broczenia krwią z nosa, bo podłogi już czyste.
Podczas, gdy synowie leżą spętani w pralni, ja poważnie zastanawiam się nad oddaniem ich do adopcji do czasu gdy na niebie blyśnie wigilijna gwiazda. Po krótkim namyśle, ale chwilowo bez żalu, jestem gotowa dodać w gratisie Małża.
Ktoś chętny?