piątek, 12 grudnia 2014

(155) Kaczka i Skorpion w bitwie pod Boschem

     Aż nadszedł ten dzień, kiedy Kaczka zamachnęła się płetwą i rzuciła mi w twarz rękawicę. Oczywiście podniosłam szydełkowe różowe zawiniątko. Takie wyzwanie to zaszczyt największy!
    Spotkałyśmy się na uklepanym polu 4 grudnia roku pańskiego 2014, by stoczyć bitwę o odkurzacz. Prowadzona za kronikarską uzdę pragnę donieść, że upału nie było. Kaczka przycwałowała na parchatym kucyku, ja na koniku morskim z astmą. Zalśniły nagie miecze, błysnęła bielą goła pierś kacza. Zgrzytnęły stawy, zastukały złowieszczo kręgosłupy, wysypały się plomby. Ptaki, utopce i pół blogosfery usiadły z popcornem w ławach, by przypatrywać się bitwie pod Boschem na ziemi Scraperki. Leciały pióra, sztuczne szczęki, pampersy i endoprotezy. Starłyśmy się na śmierć i życie, po drodze ścierając kolana i warzywa na zupę. 


 pandeMonia04 grudnia, 2014 09:33
 BALLADA

Jedzą, piją, lulki palą,
tańce, hulanka, swawola;
ledwie chaty nie rozwalą,
Cha, cha, chi, chi, hejza, hola!

Rzuć kiełbasę, Młodszy Bracie!-
Starszy skacząc puszcza bąki-
Masz, uważaj, wiem, nie złapiesz!-
tłuste łapska wciera w strąki.

Na dywanie kłaków kupa
ściele się jak trupy gęsto
(całe szczęście, że nie kupa!)
Przeżyć tutaj – to jest męstwo!

Dzień jak co dzień, znoje wielkie
w statystycznej mej rodzinie:
dwóch Syneczków, Małż w zestawie-
czy sprzątanie mnie ominie?

Nad głową jak UFO w lecie
fruwa pierze z poduch gęsich,
na serwecie po kotlecie
plama wielka jak dwie pięści.

Dalej, biegi po kanapie!
Szus pod stołek! Hop, na zdrowie!
(matka się za serce łapie)
Zawołajcie pogotowie!

I po stole, między miski
na których dobra wszelakie
(pandeMonia z palców śliskich
w stresie sobie lakier drapie).

Teraz galopada wielka
przeniosła się w głąb mieszkania!
Zaraz zrobię z ramion młynka
i ubiję tych dwóch drani!

Synków powieszę wysoko
za szelki u krótkich spodni
i doprawdy mam głęboko
czy im teraz jest wygodnie.

Wołam Synów, palcem grożę
każę się zapoznać z miotłą.
Szmata tutaj pomóc może-
macham im mą rączką wątłą.

Pierworodny z Drugorodnym
z mopem oraz szczotką zwinną
w związku bardzo są swobodnym
patrzą na mnie z dziwną miną.

Przecież, mówią, jest porządek:
sufit jeszcze ściany trzyma,
dywan ciągle na podłodze,
chociaż stół ździebko się kiwa.

Kiwa także pandeMonia
główką złotą nad swym losem:
jeszcze chwila tej mordęgi
i na mary mnie poniosą!

Trumnę zbiją tez niechlujnie?
(O, wy dranie!, o wy zbóje!)
A na pogrzeb przyjdą tłumnie?
Gdzie tam! Kto im wyprasuje?!

Będę leżeć tak powabnie,
ziębić katafalkiem nery…
Ale co to?! Ktoś mi kradnie
spod tyłka ostatnie ściery!

-Bo nie było czystych w szafie-
wyzna szczerze Małż zgarbiony.
-Bez cię nikt nic nie ogarnie!
Bez żony jestem zgubiony!

Nagle nad łkającym Małżem
Jak nie gruchnie i zabłyśnie!
Skisło mleko, rosół zwarzon,
sfermentował soczek z wiśni!

Kto chce niechaj w to nie wierzy,
ale nagle pod powałą
pojawił się Anioł Jerzy
odziany w sukienkę białą!

Małż porażon pada na twarz,
owija ramieniem dziatki
-Spisać w kajet dzisiaj mi masz
jakie życie jest bez matki!

-Nim jej duszę poślesz z Światłem
zadań trójkę masz wykonać!
(Nie dasz rady, Bóg mi świadkiem
przyjdzie ci w łazience skonać).

-Najpierw mój Aniele musisz
sprzątnąć dywan – tu się jadło.
Nie dasz rady! Się udusisz!
Tyle kurzu tu opadło.

Potem zasłon trzy kupony
podłóg bezmiar, bezkres prania!
Nie dasz rady, umilony!
Tedy starczą dwa zadania.

Anioł ukląkł w kącie izby
"Boże"- mówi coś pod nosem.
Ach, to jest modlitwa? Czyżby?!
On wszak "Bosch'u"(!) tu mamrocze!

Odwalił w mig swe zadania
odkurzaczem marki Bosch!
Obudził się Małż ze spania:
-Żono, sen miałem, O Boszzzzzz!!!!!!!!!


[PandeMoniu, uwazaj, nadchodzi kaczka!]

Ma ten BOSCH niewątpliwie potencjał,
Więc gdy tylko skończę nim odkurzanie,
Przez tę srebrną rurę wysączę drink z palemką,
Na czerwonym sznurze zawieszę pranie.

Na turboszczotce, miast na miotle, polatam.
Z torebki na odpad machnę sobie atrapę Vuittona,
Ssawką usunę zmarszczki i celulit,
Pierwszy raz sprzątaniem rozanielona.

Mniej ucieszy się wszystkożerne niemowlę.
Co od świtu mi krąży po kwaterze,
Jeśli BOSCH jest naprawdę tak zwinny,
To paprochy od ust dziecku odbierze!




  1. pandeMonia04 grudnia, 2014 11:13
    Pranie wieszaj raczej suche
    szanuj, Kaczko, życie kruche!
    Bo gdy pranie będzie mokre
    Prąd Cię mocno w kuper kopnie!

  2. PandeMoniu,
    Mądrość pokoleń w komentarzu twym
    Nomen-omen blaskiem promieniotworczym świeci,
    Ale pomyśl, co gorszego może mi zrobić prąd,
    Czego nie zrobiły mi jeszcze me dzieci?

  3. Kaczko!
    Mam dla Ciebie niusy!
    Plusy i minusy!

    Gdy połączysz się z dzieckiem pępowiną,
    nie robi Ci się nic na licu z miną.
    Kiedy prądu zaczerpniesz pod powieki-
    szeroki uśmiech zostanie na wieki!

  4. PandeMoniu,
    Nim wyrzuci nas stąd Autorka,
    Zdradzę ci sekret mej elektrycznej dezynwoltury,
    Tylko prąd o napięciu 230V,
    O poranku układa mi koafiury.

  5. Moja plereza leży wszak wolno
    przedziałek wielki, że jeździć konno!
    Do postawienia na baczność racji
    ja potrzebuję tu trafostacji!

  6. Czytam balladę i komentarz,
    Oczy przecieram w zdumieniu,
    To ty masz jeszcze jakieś włosy!?!
    Nie wyrwałaś wszystkich z głowy w cierpieniu?!

  7. Kaczko, wyczułaś stulecia przekręt,
    zdradzając Moni największy sekret!
    Czeka na Ciebie nius ten bombowy:
    włosy mam wszędzie, z wyjątkiem głowy!
    Kot jest puchaty, włochate dzieci
    Monia więc solo łysiną świeci!

  8. Biznes plan ci od ręki przedstawiam,
    zażądaj podwójnej stawki,
    Gdyż na twojej łysinie BOSCH,
    może testować do tapicerki przystawki!

  9. Przystawką do czyszczenia szczelin
    oczyszczę sobie płuca z wydzielin.
    A żeby mnie jeszcze dobrze wygniotło
    zrobię dziś masaż turboszczotką!
    Przeganiam w wannie minę ponurą
    robiąc jacuzzi tą srebrną rurą:
    mmmmmm, o my Boschhh!!!
    Wydam na to ostatni grosz!

  10. Nim wydasz to zauważ, że producent
    Jakość nam tu jakby zawęża,
    Jest wskaźnik, że czas wymienić worek,
    Brak wskażnika, że czas wymienić męża!

  11. Powiem Ci prawdę tak od niechcenia
    piórem i mężem się nie wymieniaj!
    Tym bardziej mężem z pełniuśkim workiem
    traktuj jak szampan go z dobrym korkiem!

  12. Dobre porady odwiecznie w cenie,
    Piszę ci na nie stałe zlecenie.
    Czy mąż z bicepsem, czy bardziej wiotki,
    Każdemu można dać turboszczotki.
    Jeśli podnoszą włos na dywanie,
    Jakimże prostym golenie się stanie.
    Gdy mąż odzyska fizys człowieka,
    Poślesz go po butelkę mleka.
    Z kabla upleciesz sobie tupecik,
    Do worka upchniesz niegrzeczne dzieci,
    I skoczysz chyżo w jacuzzi toń,
    Z kieliszkiem pełnym Dom Perignon!

  13. Z kablem na głowie i dziećmi w workach
    będę się czuła jak na Majorkach!
    Woda bąbluje, szampan musuje
    Przystojny Arab plecy masuje!

  14. Myślisz, że takie to oczywiste,
    Że Bosch w gratisie da masażystę?
    Acz gdyby nie, spokojna twa głowa,
    Ten masażysta może się schować.
    Bosch ma obrotne cztery kółka,
    Żadna tam z niego jest popierdółka.
    Gdy go rozpędzę z prędkością nyski,
    Wcisnę ci w kręgi wszystkie twe dyski.

  15. Myślę ja właśnie, że oczywiste,
    że Bosch w gratisie ma masażystę:
    w ręce swej silnej - zupełnie nowa
    szczotka rolkowa wprost odlotowa!
    Zanim mnie w grobie, Kaczko, położysz,
    pozwól na nogi te rolki włożyć!
    Potem pokulać się po dywanie
    i z masażystą ćwiczyć wiązanie
    (bo kabla producent tutaj nie szczędzi!)
    Muszę już lecieć - facet mi rzęzi!!!

  16. Rzęzi ci facet? Czyżby, ma miła,
    Gwarancja jemu się już skończyła?
    Zasady swoje łamać dyshonor,
    Zwrócić nie możesz, naprawiaj, cna żono!

    Tymczasem ujawniam, co skrył copywriter,
    Że ten tu Bosch to Hans Helmut. Gastarbajter.
    Twoja ochota by miesił twe ciało,
    Prawdziwych słowian przyprawia o stan przedzawało.
    (wy)

    Jeszcze powiedzą, że cudzołożysz,
    Zrzecz się Helmuta (na kaczki korzyść),
    Czy nie okaże się większą gratką,
    romans z Zelmerem z gumową ssawką?

  17. Rzęzi mi facet związany kablem!
    Nie Małż mój przeca z worem powabnem!
    Chyba za mocno związałam drania
    on tu chce zostać ze mną do rana!

    Małż mój gwarancje ma dożywotnią
    działa on nawet ze zwykłą szczotką!
    Chodzi najlepiej za dwa makowce,
    turbo zaś włącza on po grochówce.

    Żeby już Słowian grzechem nie dręczyć
    pójdę przykładnie Małża pomęczyć.
    On mi najlepiej na dyski chucha
    Rurą od Boscha najlepiej eee..dmucha!

    Ty mi zarzucasz Zelmka na boku?!
    Toż to największe jest kłamstwo roku!
    Mam się ja rzucić w warcianą toń
    rzec swemu ciału po prostu won?!

    Ha! Oczywiście, Kaczko ma droga
    byłaby dla płetw swobodna droga!
    Ale nie ugnę się w pojedynkach!
    Choćbym została o dwóch jedynkach!

    (Didaskalia mówią tutaj semantycznie
    Że tematy zeszły na stomatologiczne).

  18. Pandemonijo,

    Rozpocznę najpierw od praw fizyki,
    Od dynamiki tej bijatyki,
    Gdy się z mym rymem zderzysz czołowo,
    Jedynki stracisz najpierw. Musowo!

    Nie, że ósemki, trzonowe, mleczne,
    Siekacze stracisz swoje bajeczne!
    Każdy dentysta mi tu przytaknie,
    A potem implant z cementu machnie.

    Lecz nim protezę ci się wykona,
    Uroda będzie twa nadkruszona,
    Będziesz seplenić i ziać ubytkiem,
    Hans Helmut da ci odprawę z kwitkiem.

    Wtedy nadchodzę ja i z atencją,
    Podrywam Boscha swą elokwencją.
    Wieszczę, do raju nam uwerturę,
    Gdyż zębów pełną mam klawiaturę.

    Jest to sukcesu ta większa połowa,
    ‘Ich liebe dich’ mogę przeliterować!
    Podczas, gdy ty z przeciągiem w jamie,
    Już przy ‘Ich’ język sobie połamiesz!

    Fakt! Jeden wyjątek!
    Gdy jadasz frytkę,
    Łatwiej ją wsunąć w paszczę ubytkiem.

    Tedy szlochając oddal się w kącik,
    I z Zelmkiem uwij sobie trójkącik.
    A jedząc frytki przez większą część roku,
    Śnij o szczęściu przy Boscha boku!

  19. Scraperce z wrażenia sandały spadną
    żeśmy tu Elę taką powabną
    matkę Kuleczki i Katastrofy
    przywlokły z sobą do walki na strofy!

    Zaraz tu wrócę! Zemstą zasmrodzę!
    Dyszę ja nozdrzem wszawie i srodze!
    Rany wszak liżę, bo jest tu lekko
    rany zasklepić zrobione płetwą!

  20. Okrutna Kaczko! Spójrz więc do lustra!
    żadna krawcowa nie znajdzie mustra,
    które by Ciebie objąć zdołały
    spuchłaś jak odtąd aż do powały!

    Dla pocieszenia powiem Ci, kumo:
    kunszt Twego pióra bardzo mnie ujął!
    Pod włos mnie ujął i Ci wygarnę:
    Boscha ja lepiej niż Ty przygarnę!

    Kto lepiej niż ja, bezzębny smok,
    będzie go w filtry całował, kto?!
    Bezpieczne porty w moich ramionach
    pulchnych i miękkich! Nie w Twoich szponach!

    Jeszcze mi Boscha pazurem draśniesz!
    Teraz z zniewagi w nocy nie zaśniesz:
    powiem Ci rzecz - straszną, okropną
    z Tobą on będzie miał ciągle mokro!

    Co on Ci w stawie, kochana zrobi?
    Ty w wodzie trzymasz swe kacze nogi!
    Bezzębna z natury, żywisz się glonem,
    z Tobą mu rura obrośnie glonem!

    Teraz już, Kaczko nie wyjdziesz żywą!
    Ciężką dostałaś dziś inwektywą!
    Czy zdołasz swą tuszkę jeszcze ocucić,
    strzęp rękawicy do mnie dorzucić?

    MUHAHAHAHA!

  21. Ciskasz tu we mnie, matrono z miopią,
    Strzały wypuszczasz z riposty łuku,
    Ale wciąż chybisz ujemną dioptrią,
    Rykoszetem planujesz popełnić sepuku?

    Na wieść o celności twej inwektywy,
    Syn Wilhelma Tella popuścił w gatki,
    Nie daj bóg, zechcesz na jego jabłku trenować.
    I dokonasz, leksykalnej krwawej jatki!

    O, nieszczęsna, golarką ironii się zacinasz,
    sarkazmem obcięłaś sobie palec,
    Twa Melpomena ma wstydliwą grzybicę,
    po metaforach przejechał walec.

    A przecież!
    O, naiwna! Myślałam, że to dla mnie,
    Dla mnie wyłącznie bierzesz tu udział,
    Że ja Boscha na gładkie słówka wyrywam,
    a ty raz w tygodniu wpadasz mi poodkurzać.

    Przejrzałam wreszcie na oczy,
    Otarłam z nich pleśń, algi i roztocza,
    Do diaska! Ty za moimi plecami,
    Wyznajesz Hansowi, że go kochasz!

    Szkalujesz przed nim mój wodny akwen,
    Tusz(k)ę wywlekasz, że niby co? Za gruba?
    Z Helmutem Boschem planujesz (ro)związłość!
    I myślisz, że ci się uda?

  22. A niech to wszystko kaczki pokopią!
    Szczerbata jestem, z ujemną dioptrią?!
    Chodzę po domu, w mych oczach błyski,
    ciągnę za sobą wypadłe dyski.

    I garb, i wiek, i boląca szyja
    głowę do ziemi mi bardzo pochyla
    Nie dosyć, że mnie nie pożałujesz
    To jeszcze karierę na pewno zmarnujesz!

    Powiem rzecz skrytą i sadystyczną:
    Kaczką Ty jesteś, ale medyczną!
    Poeta rzeknie miast "Anus mundi"
    i słowo ANAS dzisiaj odtrąbi!

    Więc odtąd możesz się czuć już wolna!
    Odsłonić możesz swe suspensoria!
    Które schowałaś w swych krynolinach,
    bo my już z Boschem po zaręczynach!

    Niechaj Ci teraz płetwy nie spuchną:
    możesz być, Kaczko, już moją druhną!

  23. Ratunku! Gorzej jest niż myślałam!
    Żeś z dioptrią, szczerbą o tym wiedziałam,
    Wyjęta z ram abstrakcjonisty,
    Darwina dowód oczywisty.

    Ale tyś jeszcze kompletnie głucha!
    Decybel w uchu ci nie grucha!
    Bosch do cię mruga: Wymień mi worek!
    A ty mu na to, że ślub we wtorek?!

    A może, powiadam tutaj bez ogródek,
    Czyś ty nie żarła jakichś jagódek?
    Nie wypaliła z Amsterdamu ziółek,
    Szalejem nie posmarowałaś bułek?

    Jak mam tłumaczyć delirium twoje,
    Ślub z AGD i zmienne nastroje!
    Powściągnij błagam swoją manię,
    Jeszcze z tosterem popełnisz bigamię!

    Ciiiiii... spokojnie, sanitariusz zakłada ci gardę,
    Na plecach wiążę z rękawów kokardę,
    W dal odjeżdżasz ambulansem na sygnale.
    A Bosch i ja – reunited! – tulimy się poufale!
    HA!

  24. No skandal największy w historii świata!
    Zrobić chcesz ze mnie całkiem wariata?
    Pewnie, najlepiej, zamknij gdzieś Monię
    i na przylądki wyjedź Zielone!

    Tam rozbij namiot między palmami
    i życie prowadź między kaczkami!
    Zsyłam Cię tedy ja na banicję!
    (Monia poprawia pas z amunicją).

    Żeby położyć kres tym rozterkom
    będziemy strzelać ku tym butelkom.
    Więc żeby z tego pomysłu ruszyć,
    musimy wspólnie skrzynkę osuszyć!

    Siadaj więc kumo, o tutaj blisko,
    rozpalmy sobie przy tem ognisko.
    Zaintonuję pierwsza (najlepszam w gminie):
    O mój rozmaryyyyyyyyyynieeeee!

  25. Myślisz, że milczę, bo się boję,
    Że się ze strachu zsikałam w zbroję?
    Że rdza zawiasów mi szczęki przeżarła ,
    Przyłbica trwale na oczy spadła?

    Cieszysz się może, o jak przedwcześnie,
    Że mi komputer pokryły pleśnie?
    A od wilgoci wiadomej w stawie,
    Stało mi się to, co Galvani robił żabie?

    Łudzisz się, pewnie, że artretyzmy,
    Wlazły mi palce od wód zgnilizny?
    Zacierasz ręce, ogryzasz szpony,
    W nadziei, że szlag trafił mi neurony?

    Tymczasem, darling, wij się w udręce,
    Jestem tu, gapię ci się na ręce.
    Pilnuję, byś nawet przez przypadek,
    Helmuta Boscha nie podszczypywała w zadek.

    Milczę nastomiast, bo na kolanach,
    Sprzątam podłogę już od rana.
    Niemowlę dziś swą łapą małą,
    Styropian mi zdezintegrowało.

    Kurdupel wziął się i z ambicją,
    Przystroił razem z koalicją,
    Metrażyk pierdyliardem kulek,
    Brodzimy pośród styro-granulek.

    Mieszkamy jak w trząsanej kuli,
    Trząśniesz, a sztuczny śnieg cię opatuli.
    Styro jest w zupie i w klozecie,
    Na stole i na parapecie.

    W obliczu tego zwrotu akcji,
    Współczucia żądam i reakcji,
    ‘Bierz sobie kaczko tego Boscha’
    Albowiem wyciskasz nam łzy w oczach.

  26. To ja Ci powiem co dzisiaj u mnie.
    Myślisz, że w dziadka walnęło urnę
    i prochy przodka mamy na głowie
    lub inne takie rzeczy szalone?

    Albo, że dzisiaj miecz mój jest stępion?
    Kto tak pomyślał, ten jest potępion!
    Refleks jak łania, szybkość jak łosoś,
    i ja tu, Pani, przyszłam wszak po coś!

    Kaczko ma miła, żal mi Cię srodze
    że ciągniesz szmatą dziś po podłodze!
    Zgotować Kaczce tak wszawy los
    mógł tylko bardzo przebiegły ktoś!

    I ja tu palcem w Ciebie celuję!
    nie ja wszak tutaj te sidła knuję!
    Ty żeś, a nie dzieć Twój, Tyś sama
    kulki po chacie dziś rozsypała!

    Myślisz, że Helmut zaraz przybiegnie
    z włosem rozwianem i Ci ulegnie?
    że skoroś jest taka dziś zasypana,
    on będzie z Tobą mitrężyć do rana?

    Musisz już poznać prawdę okrutną:
    Bosch zbiera u mnie od kota futro!
    A teraz wieścią Ciebie zabiję:
    On futro z norek mi właśnie szyje!

  27. Fantasmagorią karmisz się miła,
    Chcesz by publika tu uwierzyła?
    Że Bosch zakasał swoje rolki,
    I z fermy futer zassał ci norki?

    Trzymajcie mnie! Prawdziwe norki?
    Czy ci się w głowie spaliły korki?!
    Pomijam sens wsysania norek,
    Bosch wyrwałby cię na pusty worek!

    On, najprzystojniejszy brunet z plasitku,
    Wie, że zbyteczne mu jest ryzyko,
    Nocami wściekłe nornice ganiać?
    To robiłby jedynie maniak.

    Bosch to żigolo, on każdej damie,
    Powierzchownością serce łamie.
    I jak czipendejls ma wyniki,
    Gdy tak obnaża nagie silniki.

    Na rurze każda zatańczy chętnie,
    Wystarczy że Bosch ledwie stęknie.
    Stąd wiara moja mocno zachwiana,
    Że futrem będziesz obdarowana?!

    Futrem? Możliwe. Przy dobrej passie,
    Chyba z tego, co Bosch ci zassie?
    Z sierści, paprochów i mysich bobków,
    Z kłaków, farfocli, z nosa wyskrobków?

    Wspomnijmy również, że brudne ucho,
    Mogło zaburzyć ci kontekst na głucho.
    Czy ‘futro z norek’ nie było reakcją,
    Na twe podudzie przed depilacją?

  28. Nóżki me smukłe, gładkie i ciepłe,
    Twoje zaś zimne oraz wszeteczne!
    Żeby je tulić Bosch mój rozgrzany
    musiałby najpierw być całkiem pijany!

    Będąc żigolo wszak w każdym calu
    nie sączy z gniazdka żadnego oktanu.
    I w pełni świadom jest on mych zalet,
    będzie przy łóżku mym jako walet.

    Znaj jednak serca mego dobroci
    dam Ci skosztować trochę łakoci
    I w łasce mojej, płynącej strużką
    pozwolę Ci czasem zaścielić łóżko.

    I robiąc w dziobie na chwilę przydech
    pozwolę cmoknąć Helmuta w wydech!

                           ***

    Kaczka i Monia jak Pudzian z Nastulą
    lubią się droczyć, a teraz się tulą!
    I stoją tak razem, trzymając za ręce
    kłaniają się pięknie, dziękują Scraperce!

    Konkurs niech wreszcie zwieńczą te słowa:
    Toż to jest epopeja narodowa!

    Kaczka - Królowa blogów niszowych!
    i Monia fanka ogórków kiszonych!

                           ***

    I, wyobraźcie sobie, nie przerąbali dla nas Helmuta na pół! Skandal!


    Wzgardziłeś uczuciem Boschu Helmucie,
    Z Funitą planujesz zaznawać uciech?
    Czyn taki powinien być karalny,
    Oszustem jestes matrymonialnym!
    Myślisz, że będę tu stała jak cielę?
    Zapomnij! Idę odkurzać z MIELE.

    I ja uciech doznałam tu wiele-
    kochałam Cię jawnie, kochałam cię skrycie
    idę odkurzać mym wiernym Zelmerem!
    Boschu, odkurzaj teraz Funicie!