niedziela, 22 lipca 2018

(266) Kadr dnia - małe rzeczy Natury



     Siedziałam na zarośniętym łonie natury, odizolowana od jej bezwstydnej bliskości jedynie mikrometrem bawełny letnich majtek i folią bąbelkową. Bezpośredni kontakt naszych fizyczności eksplodował przy każdym ruchu dobiegającym spod pośladków  wstydliwym pyk! pyk!
Nie wiem, gdzie natura ma swoje pośladki, przypuszczam, że albo w Bieszczadach, bo one są tak ułożone pośladkowo, wypięte drzewiastymi półdupkami do słońca, albo w Tatrach, tuż pod Giewontem, bo nad nimi krzyż.
     Ale z całą pewnością wiem, gdzie Natura ma twarz. Patrzę w nią, a ona patrzy w niebo, marszczy wodne czoło, a tuż pod jego powierzchnią przepływają myśli jak szybkie okonie. Raz po raz pomiędzy zmarszczkami odbija jej się słońcem i chmurami. Latem jest ciągle pijana od barw i zapachów.

- Pyk! Pyk! - odpowiedziała uwalniając spod wody sznureczek bąbelków.

Ciekawie mówi - wstając, odklejałam nieśpiesznie folię z pośladków. Nie zdążyłam nawet pomyśleć, że wyglądam tam teraz pięknie, niczym biedronka siedmiokropka do kwadratu, gdy zjawił się przy mnie ON.

- Bardzo ciekawy wzorek - zagaił i znikł za szuwarami. Był nędznej postury, na perkatym nosie dźwigał wielkie okulary, a na wąskim odwłoku wytarte dżinsy.

Pojawiał się to tu to tam, wychylając głowę znad szuwarów i chowając się za drzewem. 

Hej, myślisz, ze będę się z tobą bawić w ciuciubabkę? Nie ze mną te numery, jestem na to za stara. - Odwróciłam wzrok, bo co się będę z młokosem ścigać, trawa wszak taka kłująca, piasek drapiący, kamyki boleśnie odciskają piętno na piętach. 

- No chodź do mnie, duszko! Chodź! Pocałuję cię w uszko! - droczył się dalej, to padając w trawę, to przysiadając na chybotliwych drewienkach. 

Co za idiota, doprawdy. 

Podeszłam bliżej, a Natura zaciumkała błotniście i liznęła mnie mokro w stopy. Poczułam jak moja skóra robi się dla mnie za duża. Kurczyłąm się i bardzo mnie swędziało pod łopatkami. Chciałam się podrapać, ale kątem oka zauważyłam, że nie mam już rąk, tylko przezroczyste skrzydła. 

No, dobra, jest nieźle, pinglarzu. Tu kwiatek, a tu ty, ok. Kieszonkowe rzeczy, które Natura kitrała po kątach, stały się wielkie. 
A co to dopiero będzie, jak się zaręczymy pierścieniami makro! 


To ON. Samiec ważki rudej, na moje oko.




Tężnica wytworna