czwartek, 28 listopada 2013

(104) Jaki fantastyczny dzień! Dajcie mi stryczek!

     Skoro łakniecie krwi, rzucamy się Wam z Małżem na pożarcie. 

     Ten dzień już w zarodku okazał się być zbukiem. Moje długie, atłasowe, muskające ciało i rozkosznie pieszczące mózg swym powolnym miodowym przelewaniem się się z jednej półkuli do drugiej, falujące zwoje snu, zostały brutalnie rozszarpane przez odgłosy torsji kota. Torsje były tak donośne, że myślałam najpierw, że któryś syn żegna się z kolacją. Ale nie. Odgłosy były nieludzkie. Od 5 rano biegaliśmy z Małżem za kotem, każdy zaprzężony do swojego wagonu szmat i cysterny detergentów. Akcje były trzy. Trwały przez godzinę z 15-minutowymi przerwami, na tyle długimi, by Małż zdążył się umyć, położyć i zasnąć. Taka egzotyczna tortura. A właśnie niedawno, w związku z ostatnią wymianą uprzejmości między nami, obmyślałam najgorszą i najbardziej okrutną torturę jaką człowiek mógłby wymyślić. Ludzie to jednak mają fantazję. Chińskie krzesła, hiszpańskie krawaty, spadająca kropla wody wprost na potylicę. Nuuuuuuuda. To dopiero tortura. I uciecha dla publiki, jak to sprytnie ktoś wymyślił, podnieca oko i ucho. :/


 Po naszych porannych ekscesach, Mim wstał rześko jak skowronek, usiadł na parapecie obok denatki i odezwał się yntelygentnie:

 - Ojcze, coś tu śmierdzi! Czy to twój DEZEMENTOZAUR?- po czym beznamiętnie, aczkolwiek kategorycznie rzucił w przestrzeń, że nie idzie dzisiaj do szkoły. 

- Synu, musisz. Dzisiaj jest ostatni dzień, w którym można przynosic kartony, z których będziecie robic maszynę rolniczą lub pociąg, by uczcić w ten niekonwencjonalny sposób jutrzejsze święto Patrona - Hipolita Cegielskiego.

- Jupi!!- Mim radośnie zeskoczył z parapetu na podłogę, wykonując popisowa woltę nad biurkiem. Jednak co karton, to karton w wychowywaniu dzieci! Ma siłę perswazji!

Za chwilę z łóżka wykulał się Mat. Mat idąc na 8 do szkoły jest budzony o 7.15, ale wstaje o 7.35. A więc dokulał się ze swojego pokoju, pokonując liczne pułapki w stylu Indiany Jonesa, wpadł w łuzę pod moją kołdrą i tu zapadł w poranny stupor. 

Przy śniadaniu kot wykonał kolejną arię solową z treścią (żoładkową), sorry, librettem.

A po południu było już tylko gorzej. Odmrożona na szybko ryba zaszokowała nas swoją wylewną konsystencją, a kapuśniak brakiem boczku. Teraz już wiem, że nie da się ugotować chudego kapuśniaku, rzecz to pewna.

Im dalej w las tym więcej drzew. Kolejnym punktem dnia, oczekiwanym od jakiegoś czasu był telefon z Ważnego Urzędu, dotyczący potencjalnej pracy Małża. Małż wypadł rewelacyjnie! Do Urzędu napłynęło około 100 CV.  Spełniających kryteria naboru było 35. Testy przeszło 19 osób. Do rozmowy kwalifikacyjnej zaproszono 9. Do ścisłej czołówki stojącej na pudle przeszły 3 osoby. W tym Małż. Brawo! Wspaniale! Poszło mu rewelacyjnie! Pracy nie dostał...

Dla przypomnienia perypetie pracowe, z podpiętym CV Małża tutaj

Idźmy dalej. Chcąc utulić kota, bo taki biedny, podniosłam go i łupnęło mi w kręgosłupie, w miejscu, z którym bardzo się nie lubimy. Tak, kota, no co, mam zmaltretowany kręgoslup, a kot w porównaniu z dachówką prezentuje się nastepująco:

Na fot. NIE siedzi żaden ze znajomych kotów ;)

No, zamarły Wam uśmiechy na ustach! A ja mam udźwig tylko 3kg...

Perypetie kręgosłupowe, równie wesołe jak całe nasze życie, można znaleźć na moim drugim blogu Kręgosłup Oralny - tak dla przypomnienia i reklamy, a co. (W ostatnim poście m.in. o śmiercionośnej roli bielizny). Cóż, będzie jak znalazł do projektu badawczego, może któraś z Was spełnia warunki? Możemy się dowlec razem ;) Dają darmowego fizjoterapeutę i plik zabiegów rehabilitacyjnych. Co prawda fizjoterapeuta na jeden raz, no ale zawsze:


Akademia Wychowania Fizycznego w Poznaniu poszukuje pacjentek z dyskopatią w odcinku lędźwiowym kręgosłupa do udziału w projekcie badawczym poświęconym leczeniu tej dysfunkcji. W zamian za udział w badaniu oferujemy darmową konsultację fizjoterapeutyczną oraz bezpłatną terapię opartą o wcześniej zebrane wyniki badań z najnowocześniejszej aparatury badawczej.
Potencjalne kandydatki powinny być w przedziale wiekowym do 20 do 55 lat oraz posiadać udokumentowane rozpoznanie dyskopatii (zdjęcie RTG lub MRI).


Małżowino, w takim razie Ty musisz się zając utrzymaniem rodziny, ja idę się powiesić.


-Małżu! Wiesz przecież, że siedzenie na krześle zabije mnie w ciągu 2 pierwszych godzin (niestety siedzenie faktycznie zabija mnie na raty, praca fizyczna tudzież. Ale nie cieszy mnie to, wręcz przeciwnie).

-No to idz do pracy leżącej!

Jedyne dwie posady, które mi przyszły na myśl, to wiadomo, co oraz praca modelki (pff) pozującej studentom ASP. Niestety, obie prace sprowadzają się do świecenia gołą pupą, a ja mam wrażliwy pęcherz i psychikę.
Ale nie, gdzie tam! Nie taki Małż hojny!

- Wiesz, kombajn do zbierania ogórków byłby dobry dla Ciebie. Tam się rwie ogórki na leżąco.

O_O

Pamiętacie jaki mieliśmy fantastyczny sposób na zarobek? Ile błyskotliwych pomysłów! W poście "Buty z kupy" aż iskrzyło spod kół!



   Są dobre aspekty tej nerwowo przeciągającej się sytuacji. W domu zostały zlikwidowane wszelkie usterki. Latem mieliśmy wypielęgnowany trawnik, jesienią mamy zagrabione do żywej ziemi, a ja mam śniadanie i kawę podaną do łóżka i nie muszę odprowadzać chłopców do szkoły. Prawie raj. Gdyby nie ta napięta jak gumka z gaci atmosfera.
Zaśpiewajmy więc razem! Stary, dobry song!