sobota, 14 lipca 2018

(265) Kadr dnia - święty, święty




Wracałam z Mimem do domu, gdy wtem!

Jan Chrzciciel wydawał się znużony czekaniem. Dwa tysiące lat z hakiem to nie przelewki. Zmieniła się moda, pojawiły smartfony. Jordan jakiś wąski teraz, w betonowej niecce, pod sznurek, tak jak chcieli hydrotechnicy. A może nie chcieli, tylko tak im wyszło. 
Ludzie się nie garną, każdy zajęty jest swoimi sprawami, a jakby im podsunąć pod nos drzazgę z drabiny jakubowej, to powiedzą, że na stacji drewno za 9,90, sto razy lepsze i spieprzaj, dziadu. 

- Czekajcie, ja wyduszę wam tego diabła spod skóry. Trzeba zmyć komuś głowę na to, co się dzieje na świecie i w mieście - wojny, gwałty, góry śmieci, obojętność, Święty Marcin rozkopany. Woda w chrzcielnicy już podgrzana, by nie wywołać szoku termicznego - myśli sobie, wspierając się o udo. - Jakoś ciągle nie widać, tego, który maczał w tym wszystkim palce. Jeździ osiemnastką czy jedynką? Przyjedzie? Pewnie jest zabiegany. Na tafli wody.
Poczekam, mam czas, ławkę i reklamówkę z chlebem.