piątek, 20 września 2013

(90) Małż czyli finezyjny Żorż

Czasami przychodzą takie dni, że muszę sobie przypominać w jakim celu ja w dalszym ciągu hoduję Małża. Spełnił wszak swą rolę prokreacyjną. Z zacięciem lochy ryjącej w poszukiwaniu trufli przetrząsam więc gatki Małża.

- Czego szukasz, Małżowino w mej bieliźnie?

- Nie mogę znaleźć metki z datą Twojej przydatności do pożycia. Wydaje mi się, że już od jakiejś bez mała dekady nasza relacja jest przeterminowana.

- Nie mam bombażu!

- A kto mówi o bombażu? Po prostu mam wrażenie, że Twoje podejście do mnie utraciło na świeżości.


Tia. Porozumienie z Małżem na drodze werbalnej zawsze było nieco problematyczne...

- Podaj mi, Małżowino, ten maleńki śrubokręcik, którego zwykłem używać do małych śrubek.

- A gdzież on, Małżu, gdzież?

- Tam, gdzie zwykle. Na kominku narożnym.

Hm konia z rzędem temu, kto by wiedział gdzie wtedy w bloku mieliśmy kominek. 

W wolnym tłumaczeniu: kuchenna wisząca szafka narożna, jak się okazało później.

 Albo.
Jaki wyraz ma najwięcej znaczeń? Neologizm made by Małż: ZABĄBAĆ (lub ZABOMBAĆ, etymologia niezbadana, czy słowo ma swoje korzonki w słowie bomba, bim bam, czy w bąblu).

Jak uprzejmie donosi Małżopedia, zabąbało znaczy tyle, co: zadźwięczało, puknęło, zabolało, uderzało, zaćwierkało, zamiauczało, zadzwoniło itp. Generalnie słowem tym, jak przekleństwem,  można zastąpić wszystkie wyrazy dźwiękonaśladowcze i połowę czasowników.

Albo.
- Jaki fajny pawian tam siedzi!

- To nie pawian, mój bystrooki zoologu,  lecz paw.

Albo.
Małż cyklicznie w porze oziębień atmosferycznych spycha odpowiedzialność za losy świata i rodziny na swą Połowicę.
Kiedy, jako rezerwuar zarazy, jest odcięty od świata w areszcie pokojowym, umiera przy 38C, błaga o pokarm i wodę, a dochodzenie do łazienki jest nadzorowane i odbywa się w ściśle określonych godzinach, spomiędzy szpar wokół zamkniętych drzwi, spośród jęków i donośnych smarkań przesączają się zawodzenia: 

- Przeziębiłem się przez ciebie, Małżowino, przez ciebie, bo nie przypomniałaś mi, żebym ubrał czapkę!

Albo.
Gdy Małż czegos nie wie, zwykł mówić:

- Pies wie.

Pies wie, gdzie leżą skarpetki, pies wie, co na kolację, pies wie, co jest stolicą Wysp Owczych, która jest godzina w Cincinati i jak się tka liście bananowca.
Jaki mądry pies! Tylko szkopuł w tym, że my akurat mamy kota.

Albo.
Dobra, wwiercę się w tę ścianę (oczywiście po sześciu do dwunastu dni proszenia).
Więcej światła! (Goethe pff)
Narysuj mi kropkę gdzie ma wisieć obraz. Ooooo.
Dopasuj mi wiertło. Noooooo.
Nie wiesz, gdzie położyłem przedłużacz?
Hm. Kochanie, a gdzie klucz do wiertarki? Okeeeeej.
Natrasuj otwór. Dobraaaaaaaaaa.

Kochanie wie, gdzie wiertarka, wiertła widiowe i do drewna, wie, gdzie przedłużacz, potrafi włożyć wtyczkę do gniazdka, potrafi dobrać nawet i zmienić wiertło i na bogów pogańskich, potrafi też wywiercić sobie ten otwór! Tylko jedna rzecz hamuje Kochanie. Kochanie chce, żeby takie rzeczy facet robił i kropka.

Albo.
- Co mam kupić, Małżowino?

- To, co zawsze i to co się skończyło.

- To znaczy?- bezbronnie trzepocze powiekami Małż

- Po co mam Ci mówić, skoro, gdy mówię, to Ty i tak połowy nie przynosisz do chaty, bo zapominasz co kupić.

- Może tym razem sie uda. Pamietaj, im więcej powiesz, tym większa szansa, że coś z listy przyniosę jednak.

Do kroćset. Czuję się jakby Małż nie na rynek jechał, a na polowanie, a to, co uda mu się spolować, jest jeszcze niespodzianką i wielką niewiadomą.


A teraz konkursik.
Jako, że nigdy nie została tu zamieszczona fotografia ani reprodukcja Małża, ciekawa jestem jak go sobie wyobrażacie? Jak widać na rysunku może być różnie ;)
Technika dowolna- oleje, pastele, szkic węglem, wiersz, oda, proza. Co wolicie.

Się zastanawiam jaka nagroda ma czekać zwycięzcę, prócz chwały wiekuistej, który będzie najbliżej pierwowzoru tudzież oryginału. Może jakieś propozycje? ;)