czwartek, 22 sierpnia 2013

(83) KONKURS 2PR czyli nierówna walka na limeryki

   Swojego czasu miał miejsce konkurs. Skorpion z Małżem (Małż w tym wypadku był Skorpionem in-cognito, bo Małż nie umie pisać limeryków, gapa) nie byliby sobą, gdyby nie dorzucili swoich trzech groszy do konkursu limerykowego organizowanego przez Dwójkę Polskiego Radia. Kto by miał wtedy za dużo grosza, albo chciał wysłać kogoś hen, popod turnie popod lasy tatrzańskie, mógł słać esemesy na autorów różnych, w tym tajemnicze postacie opatrzone kolejno godłami: ROSÓŁ i MAŁŻ.

Hotel Belvedere w Zakopanem, foto: materiały promocyjne


Tutaj krótko o szczegółach i o tym co też głosujący mogli wygrać. Krótko streszczę, że weekend w Zakopanem:

A tutaj miejsce, do którego wpadały wszystkie konkursowe limeryki. Niektóre są naprawdę świetne, jednakowoż sprawdzałam w necie- i zdarza się, że były nazwijmy to delikatnie i prorodzinnie- adoptowane.
http://www.polskieradio.pl/8/195/Artykul/877959,Limeryki-od-sluchaczy-Dwojki

Od dawna, a w zasadzie od zawsze, słyszę od Małża, że jestem naiwna i ciągle wierzę w prawdziwość, rzetelność i bezstronność konkursów i mam niezachwianą wiarę w człowieka i jego dobre intencje. Co prawda, w konkursach nie mam wprawy, bo brałam udział tylko raz, wiadomo ;). Limeryki to kolejny, dokładnie drugi konkurs, w którym się udzieliłam od 20 lat.
Otóż.
Machnęłam limeryki jednego wieczora, zaraz, gdy konkurs został ogłoszony. Zgłosiłam swój udział, równocześnie wysyłając utwory dnia 20 lipca. Ponoć miały być opublikowane na stronie, której link podałam wyżej. Niestety, ukazały się z kilkudniowym poślizgiem tak, że nawet gdyby ktoś wiedział, że może na nie głosować, niezbyt nawet miałby na to czas, bo zaraz zamykano bramkę dla esemesów. Hm.
Druga rzecz- nie można było dostać się na stronę regulaminu, który to został przez organizatora jakby nie było, złamany, przez niezamieszczenie na e-stronie nadsyłanych utworów. Po trzecie- trzy moje limeryki z sześciu nie zostały przyjęte i nie zamieszczono ich na wspomnianej stronie. Dlaczegóż zapytacie się. Otóż to pytanie zadawałam sobie i ja. Limeryki bowiem spełniały wszelkie zasady limerykanctwa. Niemniej, jak sądzę, brzmiała w nich podpucha dla komisji, że jakoby ma ona przysyłać wieści lub zawierała zaszyfrowaną tajemnicę poliszynela, że ja to ja (blond M. Z Poznania). Hm. Bo dlaczego inaczej?
Nie śledziłam co było dalej, więc nawet nie wiem kto po uiszczeniu podatku pojechał do Zakopca, może jakis Tirowiec znowu ;)

Ja to jednak w swojej naiwności z innej planety jestem, bo mimo wszystko jeszcze ciągle wierzę w dobre intencje wszelakiej maści organizatorów. Ale teraz już tak jakoś z lekką taką nieśmiałością...

Niemniej, skoro napisane, to wrzucam ;)


ROSÓŁ:

Limeryk o zabarwieniu martyrologicznym:

Marzeniem rzeźniczki z miasta Wągrowiec
jest w Zakopanem paść kierdel owiec.
I że za taką nagrodę
oddałaby nawet nogę
lecz nie własną, lecz swojej teściowej. ;)


Wielbcie mnie, wielbcie, słuchacze spod Chełmic!

Dwójkowy słuchacz spod Chełmic
chciał dobry uczynek spełnić:
w ramach więc poprawiania
blond Monikę z Poznania
począł esemesami wielbić. ;)


A tu, no nie! Takiej to już tylko współczuć! Ciekawe o kim to! Pff.

Poznanianka lat blisko czterdzieści
męża słowem jedynie pieści.
Więc, Kochana Komisjo,
by mężowi nie skisło-
o Zakopcu przysyłaj wieści! ;)



MAŁŻ:

Do niedawna, gdyby nie kilka nieścisłości, limeryk mógłby nosić tytuł "Limeryk o Małżu"

Depresyjny biznesmen z Warszawy
w Zakopanem miał służbowe sprawy.
Więc podreptał na metro,
a tam niechcący wdepnął
w jeszcze większą depresję - Żuławy.


Pomóżmy tancmistrzowi z tancbudy!

Łka tancmistrz spod Zduńskiej Woli,
że ze zmartwień mu wcale nie stoi.
W Belvederze się stawi,
dziatki w domu zostawi
i bez zmartwień tam poswawoli!


A to ci słuchacz incognito!

Słuchaczka dwójki z Drzewicy
chodziła w długiej spódnicy.
Lecz pod nią coś stało
i się okazało,
że to facet zamiast dziewicy!


Dziękuję za uwagę, spocznij.