sobota, 8 września 2012

(10) ot, lipcowy pogaduch


    Obrazek: rodzina przy stole, wokół którego swobodnie kołuje stado mniej i bardziej wysublimowanych tematów, lekko przerzucanych z ust do ust prawie równocześnie z kawałkami brojlera rasy Leghorn. Szczątki ptaka leżą rumieniąc się na półmisku, jego kołowanie bowiem zakończyło się dużo wcześniej w naszej zamrażarce. Niezobowiązująca pogawędka nad talerzami, przerwana została rzuconym od niechcenia pytaniem Mata:

- Mamo, a kiedy urodził się tata?

- W 1972, Synu.

- O, to podczas rozbiorów?

- ?!

Krew w żyłach Małża i moich zmieniła konsystencję i przeistoczyła się w gęste wapno. Wokół nas wystrzeliły skrzypy i paprocie drzewiaste, krzyk pterodaktyla przeszył niezręczną ciszę. 

-Chodź Małżowino- zdołałam usłyszeć pomruk Małża- złożymy nasze cielska w grocie sypialnianej i obsypiemy nasze głowy popiołem.

-Jestem ogromnie ciekawa co w takim razie będziemy robić za 30 lat?

-Ja będę leżał i wył..-z przekonaniem rzekł Ślubny.
........
Przysięgłabym, że torując sobie drogę pośród mchów i zwałów węgla kamiennego, zauważyłam kątem oka ślady naszych trójpalczastych łap...

Tymczasem takie odciski zostawiali chłopcy na plaży.