sobota, 31 marca 2018

(259) Może skusicie się na książkę, jakiej nie było?

Kochani Skorpioczytacze!

Doprawdy, nie wiem, co jest w tych świętach, że na tuż przed mam w domu taki burdel. One zawsze przychodzą nie w porę. Jeszcze chwilę wcześniej miałam czyste okna (a potem złośliwie sikało po nich brudną wodą), miałam też czyste podłogi (dopóki nie spadł na nie mak, twaróg i kocie kłaki), czyste łazienki dopóki (noooo, dopóki się ich nie używało) i w ogóle wszystko było gites, świąteczne i pachnące. Powinnam chyba robić dokumentację fotograficzną, a potem złożyć sobie wszystko w HDR i napawać się sterylną czystością i ordnungiem. No niestety, takie luksusy to nie dla mnie. Wszystko na świecie jest labilne i nic nie lubi próżni, więc w Skorpiolandzie wygląda jak co dzień, ale co ja się mam przejmować. Ważne, że mamy drożne przejście do lodówki.

Tymczasem na świat powoli wystawia głowę dziecko, które zostało poczęte w efekcie ścisłej współpracy z naukowcami Instytutu Geofizyki PAN w Warszawie. Jeździłam do Instytutu i miałam okazję rozmawiać ze światowej klasy specjalistami, z samego czubeczka Mount Everestu nauki. To było dla mnie niesamowite przeżycie. Co to za ludzie! Co za historie! Jakie umysły!



Nasze dziecko składa się z 26 opowiadań powstałych na kanwie przygód, które przeżyli naukowcy. Muszę z satysfakcją przyznać, że sporo tam namieszałam piórem i nie są to reportaże. Zwiedzimy stację Hornsund na Spitsbergenie, popłyniemy z Antarktydy do Rio, popływamy po Narwi. Opowiadania są dowcipne, wzruszające, zaskakujące a czasami z niespodziewanym efektem łał. Można sobie we własnym fotelu poprzeżywać całą gamę emocji i dowiedzieć się przy okazji ciekawych rzeczy. Książka uczy, bawi i rozrywa. Będę zaszczycona, jeśli będziecie mieli ochotę sięgnąć po nią. Już za chwileczkę już za momencik! Aktualizacje na stronie Instytutu na Fb: https://www.facebook.com/igfpan/

Ale to jedna strona medalu. Radość i zadowolenie, że się udało. 

A było ciężko. Bardzo ciężko. Wtedy, kiedy trwały prace nad książką, już podjęłam decyzję o rozwodzie. Mąż robił mi piekło na ziemi. A ja - byłam zmotywowana jak nigdy w życiu. Pisałam w piekielnie trudnych warunkach. Jestem podwójnie dumna, że mi się udało i to na wysokim poziomie. Nie poddałam się. I nigdy nie poddam. 

A to, co przeżyłam, to materiał na świetny poradnik dla kobiet. Ale to już inna historia :) Cieszę się, że się do mnie odzywacie, gratulujecie odwagi. Ale odwaga to tylko przezwyciężanie strachu. Tylko i aż, bo to bardzo trudne. Dziękuję, że się ze mną dzielicie swoimi historiami, trzymam za Was kciuki, Kobiety. Dacie radę.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy z kolei trzymają za mnie kciuki, nawet nie wiecie jak wiele sił mi to daje. Bardzo potrzebuję :* Bo sprawa ciągle w toku od blisko roku, że tak sobie zarymuję frywolnie :)

Miejcie dobre dni, Kochani!



niedziela, 4 marca 2018

(258) Dzień Pisarza, który wszyscy obchodzili wczoraj, a ja dzisiaj


     Zaskoczę Was, ale wczoraj był Dzień Pisarza. Na razie jakoś obchodzę go nieprzesadnie, może z racji braku wielbicieli on line - bez czerwonych dywanów, wiechci kwiecia i sypania płatków róż na prześcieradło. Za różami nie przepadam, ale i tak byłoby to bardzo miłe, niemniej kto by to potem sprzątał? I tyle prania, bo kwiatki puszczają kolorowe soki, które trudno sprać.
     
     O, tu może wtrącę patent dla artystek z okolic, jak zrobić sobie metodą chałupniczą domowy batik bez wosku. Otóż na tkaninę kładziemy kwiatuszki i bezdusznie roztrzaskujemy je młotkiem, przez papier do pieczenia (woskowany hehe), aż do puszczenia posoki. Chabry mają ładną krew, bratki też. Odciskają swoje piętno piękna na przykład na bieluchnej pościeli. Potem trzeba to zaprasować, żeby utrwalić i przypieczętować związek chemicznie i termicznie. Czyli tak, jak w życiu. Lekki ciepły nacisk wzmaga homogeniczność.

     Wracając do Dnia Pisarza. Otóż w domu mam takie dwa pisarskie przypadki, które łechcą mnie mile w okolice serca i mózgu. I nie chodzi tu o zdolności nawet, ale o chęci i walkę na pióra zamiast pięści, o co w sumie nietrudno, jeśli ma się potomków płci męskiej.

     Znalazłam w swojej drewnianej skrzynce po winie, w której trzymam listy, kartki i dowody sympatii od Was, Braterską, acz Jadowitą Bitwę na Słowa, którą toczyli moi synowie rok temu, w imieniny Mima. 


Mim do starszego brata pisze:

Macie!
Nieudaczniku drogi,
Co stoi koło drogi.
Co z ciebie wyrośnie?
Chyba róża na sośnie.
Tyś żywej skolopendry* nie widział,
Bo jej niedowidział.
Jak masz żyć bez okularów,
Tak samo jak rolnik bez swych psów...Azorów.

* skolopendra jest ulubionym zwierzątkiem Mima.

Pisownia oryginalna.

A Mat, buchając obłoczkiem siarki z nozdrzy na początku i hamując epitety bezpośrednie, a skłaniając się ku tym zawoalowanym, spreparował taki oto odzew, który od połowy do końca skapuje już czystą miłością. Cały Mat!

Ze tak powiem, mój Braciszku,
Beznadziejne wiersze piszesz!
Wszystkie one są bez sensu,
A te rymy... bardzo dupne...

Chwalić Ciebie - jak tak można?
W końcu Tyś Mickiewicz nie jest.
Mimo wszystko ktoś Cię ceni,
komuś się podobać może.

Zajmij się czymś innym, Bracie,
Boś z wierszami nie po drodze.
Przyrodnikiem, ekologiem,
Byle nie wierszopisarzem!

Ach, mój Mimku, mój kochany,
Cóż o Tobie można mówić?
Że wierszami się zajmujesz?
Trochę Ci to nie pasuje...

Jednak powiem Ci w sekrecie:
Jak chcesz - pisz te wiersze dalej,
Mózg też ładnie swój rozwijaj,
Byś nie skończył jako prostak.

A ponieważ imieniny
Dzisiaj masz mój Mimku drogi,
Życzę Ci, byś ładniej pisał
I marzenia swoje spełniał.




Ale Mim chyba nie zostanie poetą, tylko pisarzem idącym własną ścieżką, choćby miała nurt przeciwny do mainstreamu.

Oto jakie słowa znalazłam pod jego ostatnim wypracowaniem z polskiego o Ani z Zielonego Wzgórza (nie mógł strawić). Adresatką jest polonistka:

PS
Wypracowanie nie jest długie nie dlatego, że mi się nie chciało, ale dlatego, że wybrałem taki krótki rozdział (niestety).

o_O


     Niech żyją zatem wszyscy pisarze - nieboszczyki, ci w fazie żyjącej, acz larwalnej, ci w kwitnącej i płodnej, i ci, którzy piszą do szuflady. Ściskam wszystkich Znajomych i Zaprzyjaźnionych Pisarzy! :*

    A kto pragnie, niech mi śle kwiaty i białe półsłodkie wino. Także bez okazji i w wielkościach nielimitowanych!