sobota, 14 września 2013

(88) piórko

   Tak naprawdę, to nie wie już teraz, czy to jej się przyśniło, czy był to realny odłam ówczesnego okrucha rzeczywistości zepchnięty w najdalszy zakamarek głowy, zasypany 25 tonami innych wspomnień i uczuć, po tonę na każdy rok, trylionami drobinek mniej i bardziej istotnych zdarzeń, od koloru włosów pierwszej lalki, smaku dworcowego pocałunku, do listy laureatów pokojowej nagrody Nobla. Wspomnienie jest małe, dwa słowa w panierce z goryczy, utłuczone i wepchnięte pod ostatni materac świadomości. Ale wystarczy podmuch, mgnienie, coś majaczącego w oddali, coś na kształt tamtych dwu słów, oddech szarpiący i krótki, by rozdmuchać w pamięci żarzący się węgielek palącego wstydu wymieszanego gołymi rękami z bezsilnością i poczuciem niesprawiedliwości.

- JESTEŚ BEZNADZIEJNA.

Dwa, niezważone na szalach rozumu i języka, słowa jednym świszczącym ciachnięciem rozpruły powietrze na dwie części. Ze ścian gazów szlachetnych po jednej stronie  i nieszlachetnych po drugiej, cienkimi strużkami posypały się piekące kryształki soli wprost na jej ciepłe wnętrzności. Ćwierć wieku temu chodziła po świecie wywleczona na lewą stronę, skierowana ufnie do świata atłasową podpinką. Jej organy były wtedy bardzo delikatne, nie miały grubej i zrogowaciałej skóry, tylko błonkę o grubości jednej komórki, tak, że każdy mógł bez przeszkód widzieć smugi kolorowych myśli płynących w jej głowie, jak akwarele. Na cieniutkich żyłach wodziła karminowe serce odziane skrzętnie w przezroczysty welon duszy.

Jesteś beznadziejna waży tyle co nic. Tyle co pióro.

Ważcie.