No i stało się. Brzdęk! Kręgosłup znowu rozsypał się jak wieża z kostek lodu. Czeka mnie kolejna podróż wgłąb siebie, szukanie i mozolne sklejanie. Mogłabym sobie teraz wyrzucać- ech, niepotrzebnie myłam okna, niepotrzebnie zmieniałam pościele, niepotrzebnie rozjeżdżałam żelazem zagniotki na ubraniach... Nie bolałoby wtedy, nie byłoby szpryc w poopkę, nie musiałabym zawracać głowy wszystkim dokoła...
Z drugiej strony było warto, było to po coś- mogę teraz leżeć w pachnącym morzu czystej pościeli, patrząc przez kryształowe okna na błękit nieba. Spędzę tu jakis czas, więc było warto :) Gościłam moją przemiłą Panią Doktor, z którą fajnie pogadać. Jutro przyjdzie pielęgniarka Iza. Pobiadolimy troszkę, pośmiejemy się. A za jakiś czas minie ból przy każdym oddechu, wszystko mija.
Życie jest piękne :)
Życie jest piękne :)
Niech nikt nie zwątpi w odwieczne, zdawałoby się- trywialne- prawdy:
Nie ma tego złego...!
Jutro też jest dzień!
Po burzy zawsze świeci słońce!
Mam tylko prośbę do Słońca - poczekaj na mnie!
Frida Kahlo. Moja opoka w zmaganiach z klatką ciała. Jeszcze do niej wrócę. Do Fridy :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz