Podkręciłam wąsa, wzięłam dziateczki pod pachy jak rasowy bosman majtki i ruszyłam w kipiel. Kipiel falowała, unosiła nas na grzbietach fal, targając przy okazji fale mych loków i grzywy młodych samców. Raz nie było widać Mata, raz Mima, którzy nurkowali między mackami odmętów ludzkich i wili się jak morskie węże, zmierzając ku wyspom szczęśliwym widocznym w oddali w rejonach oceanu bardzo spokojnego.
Wyspy szczęśliwe miały ściśle określone położenie geograficzne: rząd 1- miejsce 31, rząd 2 miejsce 31 i 32. Przepływaliśmy naszą szalupą przez gąszcz żywych wodorostów oplatających łydki, by dzięki skurczom partym tłumu osiąść na rafach sali Centrum Kongresowo Dydaktycznego Uniwersytetu Medycznego, tuż przy mostku kapitańskim, na którym za chwilę miał się pojawić bosy ale w ostrogach Wu Cejrowski.
Morze charknęło mokro i wypluło nas pod scenę. Nasze ruchy stały się coraz bardziej gwałtowne, a myśli zdesperowane, bowiem trzy komplety oczu na naszym wyposażeniu, ujrzały coś strasznego. Byliśmy już nawet gotowi dokonać niecnego abordażu na rząd trzeci, albowiem... rząd pierwszy i drugi okazały się rzędem-widmem! Trójkąt Bermudzki naszych trzech miejsc wciągnął w odmęty niebytu dwa rzędy sali, pozostawiając w wykładzinie wymowne dziury. Dziury, jak to dziury - uparcie milczały, patrząc prosto w sklepienie i to bez najmniejszego mrugnięcia kłaczkiem. Mnie za to drgnęła nerwowo powieka i rozbujała się noga w kolanie, porwałam więc majtki na biodra, torebkę na szyję i pognałam ratować świat, albo przynajmniej wyspy szczęśliwe i pozyskać posiłki, bo słodka woda Mima nie starczyła na długo. Do butelki zamierzaliśmy włożyć list i wysłać go do Kup.Bilecik.pl by puknęli się nią w czółko. Sprzedać miejsca, które nie istnieją - wirtuozi marketingu!
Niagarą schodów na dół, ziuuu po poręczach, dwa nokauty i osiem farbowanych wielorybów później stoimy już przed rekinami imprezy. Rekiny okazały się mimo młodego wieku bezzębne i niegroźne, a wręcz przyjacielskie i już po krótkiej chwili zamieniły się usłużnie w Szerpów niosących dla nas wyściełane krzesła z podłokietnikami i wygodą w pakiecie. Nie, to co ta biedota z drugiej strony sali - na drewnianych dostawkach! Szerpowie wpuścili nas wejściem dla VIPów, odgrodzonym od fal mózgowych ciżby plastikowym łańcuszkiem, wnieśli 1/3 krzeseł, ponieważ drugi rząd jednak wyłonił się z odmętów jak Wenus z piany. Usiadłam więc przy scenie w fotelu i mogłam niemal dotykać bosych (na wypadek podniesienia się wód) stóp WC.
Nadmienię tylko o pozyskaniu u rekinów informacji o czasokresie niebytu pierwszego rzędu. Mianowicie pochłonęła go nicość 5 lat temu. Pięć. Lat. Temu.
Ha.
Haha.
Ha.
No.
Mandacik dla Bilecika.
Za to widok z fotela miałam przedni - lewym okiem patrzyłam na kapitana Bosa Nova'k, prawym na całą salę, dzięki zezowi rozbieżnemu nic z rejsu mi nie umknęło; co więcej - nasz kąt zdołał przemycić kilka celnych ripost słownych, ośmielony tym moim tronem, wiecie. Byt kształtuje świadomość i tępi zmysły, a odwaga w ławicy szprotek ryczy lwem. Zwłaszcza, że wkoło ciemno, a WC oślepiony szperaczem. Zero ryzyka.
Po rejsie spłynęliśmy w dół, by pobrać autografy, a jako, że jest to już nasze trzecie spotkanie z WC, Mim ośmielił się zadać pytanie o ulubione zwierzę (zapach bydła plus szop pracz, ponieważ jest zabawny), a ja - gdzie pisze książki - w RP czy USA (w USA, ponieważ tam ma spokój. Hmm). Mat jak zwykle nie zapytał o nic, tylko pobrał autograf i zdjęcia. Zdjęcie robiłam ja, więc jest poruszone. Mamy więc imperatyw, by powrócić za rok.
2013, Wojciech Cejrowski w Zamku za zasiekami ludzkimi. Jak widać, świecką tradycją zdaje się być nieostry osąd sytuacji. |
O rajusku, Skorpiniem Matko, moja Medialna... Jak nic po córce masz talent do przypadlosci... jak mnie PayPal nigdy nie chce za pierwszy mrazem pozwolic na zakupu bez rejestracji, jak ja pojechalam do sklepu, ktorego juz nie ma, mimo ze wszystkie znaki na niebie i ziemii wskazuja ze nadal jest, tak Tobie sprzedali miesce w nieistniejacym rzedzie... Ale, ze tylko Tobie jednej, jestem zaskoczona... Myslalam, ze jest Nas wiecej... ;)
OdpowiedzUsuńByło kiedyś takie satyryczne słuchowisko o pociągu, który przyjechał, stał, pasażerowie byli pouczani, żeby odsunąć się od torów, po czym odjechał,nawet punktualnie. Tymczasem pasażerowie stali oniemiali i patrzyli na puste tory. Okazało się, że pociąg faktycznie przyjechał i odjechał, ale z innego peronu.
UsuńŻycie to taka stacja w Koluszkach... ;)
Ha... co mi tam sluchowisko satyryczne, bylas tu kiedys:
Usuńhttp://piszmowilibedziefajnie.blogspot.co.uk/2015/04/jak-to-sie-wybralam-pociagiem-do-paryza.html
Pardon za krypto - nie umiem dyskretnie wklajstrowac linka...
Moje zycie czasem przebija niejedna sluchowisko satyryczne, zreszta nie oszukujmy sie Twoje czytowisko przebija moje :D.
Ewentualnie smialo kasuj powyzsze po przecyztaniu, nic sie nie obraze :)
UsuńW życiu! Jakie kasuj?! Toć to bardzo budujące, że człowiek jednak nie jest taki sam na świecie w swoich hm, nazwijmy to delikatnie - oparach absurdu. :)
UsuńA czy W. C. objawił się był boso, czy, dla odmiany, obuty?
OdpowiedzUsuńNa bosaka. Nawet pół sandała nie miał.
UsuńA na niektórych zdjęciach był oklapczony, co wytknięte mu zostało przez co bystrzejszych na sali. Wkłada buty na śluby, do wychodków i podczas jazdy południowoamerykańskimi mobilami, gdyż parzy sobie stopy o rozgrzane płyny motoryzacyjne.
Że do wychodków to rozumiem, bo to nic przyjemnego, jak się papier toaletowy przylepi do nagiej stopy, ale po co na śluby?
UsuńMoże żeby być na fleku? Bo na pogrzeby to wiadomo, żeby kopnąć w kalendarz z półobrotu.
UsuńI wszystko jasne. ha ha ha ha ha ha ha ha ha.
UsuńTeż bym chciała być na takim spotkaniu, siedzieć w pierwszym rzędzie i obejrzeć podbicie stopy. Po tym poznaje się mężczyznę. Podobno. Między innymi. Ale mówię to z pozycji osoby która piętą szlifuje meble przed pomalowaniem, więc mogę nie być obiektywna.
UsuńŻe mężczyznę po podbiciu? Watolina, karakuły, lisy? Róg? Bawoli długi, cętkowany i kręty? Brr, to już chyba zaradzić może jedynie dermatolog. Ty możesz robić peeling, patrz jaki lukratywny interes.
Usuń5 lat zaledwie, no, pffff! A tu juz by nowe od razu chcieli! Jakie te ludzie niecierpliwe dzisiaj sa, aj ajaj.
OdpowiedzUsuńZdjecie moze i poruszone ale za to w jakim przyjemnym kolorze! Taki cieplutki, sloneczny, energii pelen. Strasznie mnie w zimowo-jesienny czas ciagnie wlasnie do zóltego.
Sugeruję sprawienie sobie oślepiająco żółtego kimona na jesienno-zimowe spacery po domu. Podniesie samopoczucie Tobie oraz całej rodzinie. Będzie jak terapia światłem:)
UsuńDiable, masz rację, co nagle to po diable.
UsuńW zeszłym roku spotkanie z Cejrowskim odbywało się w tym samym miejscu, ale wtedy siedzieliśmy wyżej, więc brak rzędów nie rzucał się tak drapieżnie w oczy. Zdjęcie pochodzi z pierwszego spotkania, w Zamku, gdzie żyrandole rzucały żółcią gdzie popadnie, ale faktycznie, jest duża doza prawdopodobeństwa, że mój aparat podmigawkowo szukał ciepła.
Tak, Adam dobrze prawi - kimono i gruszki chińskie. I banan, zwłaszcza na twarzy :)
O to, to, madrze prawisz Adamie!
UsuńJak Cejrowski przyjdzie do Ciebie na spotkanie autorskie, to też mu zlikwiduj rząd! ;-)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy dwa krzesła da się ustawić w rzędy?
UsuńJak nie pochwali to wybijemy mu zęby! ;)
UsuńZ grzebienia!
Usuń