Siedzę na trawiastym zboczu, wpatrując się w wijącą w dole rzekę, jak muska mokrymi liźnięciami nieco gliniasty brzeg. Małe wiry w pobliżu kamieni, powierzchnia wody uczesana nurtem w sztruks.
Moje łokcie spokojnie spoczywają na ugiętych kolanach, w splecionych dłoniach obracam źdźbło trawy. Biorę je do ust, rozgryzam zębami soczystą łodyżkę i spoglądam kto siedzi obok mnie. Ostry profil, okulary w drucianych oprawkach, pasma siwych, dobrze ostrzyżonych włosów. Podwinięte rękawy czarnej koszuli, między kołnierzykiem dwa guziki niedopowiedzeń.
- Znasz historię karpia? - wyrwany z zamyślenia odrywa wzrok od hipnotyzującego prądu rzeki i zwraca ku mnie twarz. Zamykamy obwód.
Kiwam przecząco głową. Już wiem, że utonę w tej opowieści.
- Wiesz, jaki ma kolor woda tej jasnej nocy, kiedy karp umiera i wystawia swój brzuch ponad lustro wody, by odbić się w tarczy Księżyca? - po szkłach okularów przebiegają świetliste refleksy.
Ela Wasiuczyńska |
- Skoro umiera nocą, to pewnie w granatach inkrustowanych srebrem? Nie za wiele srebra, - dodaję po chwili - gdyż wyglądałoby to tandetnie i nie pasowało do powagi śmierci. Tandeta ośmiesza. Posrebrzone są pewnie lekko maleńkie części fal, ot, tyle smug księżyca, ile pływa po powierzchni wody, gdy zanurzysz w niej czubek pędzelka.
A jeżeli to nie byłby granat - dodaję, - to mogłaby to być czerń kosmosu złagodzona do ziemskiego grafitu. Pewnie z domieszką głębokich podwodnych szmaragdów osadzonych w pierścieniach pijawek. Na takim tle brzuch karpia jest trupio blady, widoczny z daleka jak biała wyspa na morzu czarnym.
- Otóż nie. Śmierć karpia jest zjawiskiem cyklicznym i nie tonie w żałobnych kirach. Kiedy karp rokrocznie umiera i przewraca się mlecznym brzuchem do góry, zaburza porządek wszechrzeczy. Woda opalizuje wtedy radosnym różem i srebrzystościami księżyca, ale zdarza się też czasem, że zdąży wpleść w rwące warkocze nurtu złoto promieni słońca.
Rozglądam się i zauważam, że nie jesteśmy sami. Zbocze pokryte jest szczelnie kocami, na których siedzi już spory tłum złakniony widowiska. Z góry nieprzerwanie lukruje wszystko białe światło Księżyca, rozsmarowując się na powierzchni wody tysiącem migotliwych gwiazd.
- Jest coś ważniejszego - nachyla się do mnie i odgarnia kosmyk włosów tak, żeby gorący podmuch powietrza z jego ust wypełniał wnętrze małża ucha. Ścisza przy tym głos do tego stopnia, że staje się piaszczysto chropowaty. Ziarenko słów podrażnia i toczy perłę. - Najważniejsze w tym jest to, - jego wilgotny szept osiada rosą - że w momencie, kiedy woda staje się srebrzyście różowa i oznajmia śmierć karpia, spełniają się wszystkie życzenia.
- I trwa to tylko chwilkę? - Pytam z lekkim uśmiechem, nie mogąc oderwać wzroku od gasnącego w dole hipnotyzującego widowiska malującego się w gęstej ciszy u mych stóp. Pod drobnymi falami gasną ostatnie opalizujące smugi różu, a karp odpływa w głębiny.
- Tak, - odwraca głowę, by spojrzeć na ciemną już rzekę. Rozgląda się i spuszcza wzrok. - Jak łatwo przegapić cud.
- I trwa to tylko chwilkę? - Pytam z lekkim uśmiechem, nie mogąc oderwać wzroku od gasnącego w dole hipnotyzującego widowiska malującego się w gęstej ciszy u mych stóp. Pod drobnymi falami gasną ostatnie opalizujące smugi różu, a karp odpływa w głębiny.
- Tak, - odwraca głowę, by spojrzeć na ciemną już rzekę. Rozgląda się i spuszcza wzrok. - Jak łatwo przegapić cud.
To jest bardzo erotyczny tekst, mniam!
OdpowiedzUsuńŻe erotyczny, to fakt, ale ważniejsze, że bardzo dobry i smaczny. Mlask :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z przedmówcami, a zachwyt odebrał mi mowę. Zostały tylko kółka na tafli. Na tafli księżyca, naturalnie.
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo!
OdpowiedzUsuńMoja Bando umilona, jesteście rozpasani! Wspaniale!
OdpowiedzUsuńCzłowiek o rybie pisze, a tu, o. Porami wychodzi.
Piękne.
OdpowiedzUsuń:*
Usuńrozkosznie.
OdpowiedzUsuńto pisałam , ja kaszmirowa pod tajnym nickiem, hehe
UsuńKaszmirowa incognito?! Łaj? Kto Cię ściga? ;)
UsuńTo niech się spełniają.
OdpowiedzUsuńTaki karp to nie dla wszystkich jest znak. Reszcie pozostają pojedyncze życzenia odprowadzające lecącego bociana lub deszcz drobnych przy tęczy.Tudzież przesłany deszcz Perseidow...
Więcej szans nie pamiętam.
Przespany miał być.
UsuńNo, może nie wszyscy chodzą nad tę samą rzekę, fakt. Niech każdy łapie co tam ma pod ręką. Najlepiej te szanse.
UsuńSłodkie, chociaż zalatuje rybką:-) Twój tekst, moja Moniś, uzmysłowił mi jak bardzo jestem niecierpliwa.
OdpowiedzUsuńŻe chcesz częściej niż raz do roku? Ja mogę czekać, jak wiem, że się spełni. Wtedy czekanie jest przyjemne. Gorzej, gdy czeka się na coś, co ma dużą szansę jednak się nie pojawić.
Usuń