Dawno nie chodziłam po plaży w kostiumie kąpielowym. No, nie żebym siedziała na plaży w dżinsach i koszuli zapiętej na ostatni guzik, nie. Ale dawno nie szłam plażą swobodnie z jednej miejscowości do drugiej ubrana li i jedynie w bikini.
Bardzo lubię to uczucie, kiedy woda zabiera mi piasek spod stóp, jest zimna i orzeźwiająca. Wiatr plącze mi włosy, a ja muszę ciągle wkładać te niesforne kosmyki za ucho. W zasadzie dlaczego muszę? Nie muszę właśnie, niech spadają mi na twarz. Niech jaśnieją na słońcu, niech słońce i wiatr pospołu z woda morską robią mi naturalny balejaż. Jakoś wiosną bowiem zauważyłam początek tego fryzjerskiego procesu, całe pasma siwych włosów. Spojrzałam sobie w niebieskie oko i pomyślałam, że to już. Powoli, skrada się, zbliża koniec pewnej epoki. Nie wyglądam jednak na swój wiek. Wiem. Ostatnio wprawiłam w konsternację ginekologa, niestety nie tym, co mam między nogami, lecz metryką. Dobre i to!
Wracałam, wiatr łaskotał mnie w plecy, bawił się sznureczkiem związanym pod łopatkami w symetryczną kokardkę. A oczom mym ukazał się piękny widok. Czterech panów bez psa. Dwóch rosłych brunetów, w pełni mocy przerobowych, skanowało płyciznę w poszukiwaniu syren, pan starszy, przyprószony bardziej niż ja szedł po linii demarkacyjnej wody i lądu, a wokół nich jak elektron dreptał brzdąc płci męskiej lat na oko trzy. Szli sobie, czterej wspaniali, nic nie mówiąc, wprawiali w zamęt ziarna piasku i cząsteczki wody, a ja patrzyłam jak na film w iluzjonie. Piękny obrazek, zaprawdę powiadam Wam.
Czasem człowiekowi zahaczy się w sercu coś tak pięknego i poruszającego, coś, czego inni nie zauważają, a które może w przyszłości wyda jakiś owoc. Kto wie, może czterej panowie bez łódki i psa pojawią się znienacka w jakiejś bajce i zostaną przesłani w kapsule czasu kolejnym pokoleniom.
Czasem udaje mi się zatrzymać coś pięknego w kadrze. Mam w głowie taką przegródkę wyściełaną niebieskim welurem, gdzie składuję ładunek z plusem. To jest takie ogniwo galwaniczne, kiedy sama jestem jednym minusem, działa jak bateria na wspomnienia. Muszę pamiętać o cyklicznym doładowywaniu :) Macie przegródkę na coś pięknego i dobrego? Co tam chowacie? :)
Czasem udaje mi się zatrzymać coś pięknego w kadrze. Mam w głowie taką przegródkę wyściełaną niebieskim welurem, gdzie składuję ładunek z plusem. To jest takie ogniwo galwaniczne, kiedy sama jestem jednym minusem, działa jak bateria na wspomnienia. Muszę pamiętać o cyklicznym doładowywaniu :) Macie przegródkę na coś pięknego i dobrego? Co tam chowacie? :)
Szkoda, że nie słyszeliście. Kos siadał przed naszym oknem o świcie i wieczorem. Śpiewał tak cudnie, że powietrze zamieniało się w kryształ.
Cudny jest Bałtyk...
OdpowiedzUsuńTen nieskomercjalizowany.
To niebo jest ciągle do wynajęcia. Bez opłat i dopisków drobnym drukiem.
UsuńNie do wynajęcia.
UsuńDo wzięcia.
:-)
Wniebowzięcia :)
Usuńnad morze mam blisko kilka kilometrów autem, 15 minut pociągiem,bo latam jeżdżą przez moją wioskę co godzinę, ale ...nie jeżdżę latem nad morze nawet w ulubione miejsca, bo ludzi za dużo... w maju, czerwcu i wrześniu jest najpiękniej ))
OdpowiedzUsuńlubię gdy pusto )) lubię gdy miejsce ma klimat, a dom duszę i chyba tylko dlatego jeszcze nie uciekłam stąd ))) pozdrawiam,
Och, ja tez dopiero stosunkowo od niedawna jeżdżę latem na łono Bałtyku. Kiedyś jeździłam poza sezonem, ale wiatr zrywał mi za każdym razem skalp z głowy, a ręce kostniały i wpadały do wody.
UsuńAle za to widoki są piękne, o tak. I wtedy nie zasłaniają ich brzuchy wczasowiczów.
Dusza jest najważniejsza, miejsca z duszą mają swój mikroklimat, a ciała z duszą są pełne.
I, zaiste (ulubione słowo Mima), ten, kto ma do czegoś najbliżej, najrzadziej to odwiedza. Sądzę też po sobie :)
Uściski! :*
Ooooooo!!! Jak pieknie! Jak dobrze pójdzie, to ja tez w tym roku dokonam takich spacerów - uwielbiam. Tak sobie isc po plytkiej wodzie i patrzec na milion odcieni niebieskosci i turkusowosci....
OdpowiedzUsuńI zachody slonca tez bede miala. Prawdopodobnie nawet z okna / tarasu. Jeeeju, jak ja juz tesknie za morzem!
Oooo! Nimfo morska, wiem, że to lubisz, wieeeem :) Ale, że z tarasu? Rozbijasz obóz na plaży, czy lecisz na te Mauritiusy?
UsuńAaaaa, a ja widziałam piękny apartamentowiec z oszklonymi ścianami, drewnianymi tarasami nas samiuśkim brzegiem. Ach, chciałabym wygrać w totolotka! Jesteś w stanie coś załatwić w tej materii u szefostwa albo konkurencji z kółkiem nad głową?
"Plaża, dzika plaża, morze dookoła. Z wysokiego brzegu wieczór mewy woła..."
OdpowiedzUsuńPięknie. Potrafisz czytelnika rozmarzyć jak mało kto. Aż by się chciało spotkać niebieskooką z rozwianymi włosami.
Do morza mam 2 godziny samochodem. Jeżdżę często i głównie poza sezonem. Mogę się wtedy na spokojnie napawać widokami, zagapić, wsłuchiwać w odgłosy morza i dosyć szybko zresetować.
Chciałabym tak czarować, pewnie, żeby Czytelnikom strużka śliny leciała z kącika i żeby zegar zawiązywał wskazówki w pętelkę.
UsuńO, czyli jesteś na północ ode mnie! Czy wszyscy są na północ ode mnie?
Tak, reset jest super. Takie małe zen. Chciałabym kiedyś sobie sama pojechać i być sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Ach!
Ściskam, Emko! Jedź nad morze!
Aromatycznie. Powiało jodem i bryzgło bryzą.
OdpowiedzUsuńMoja skrzyneczka na rzeczy miłe, ładne, śmieszne i ogólnie warte zapamiętania ma zepsute wieczko. Zawsze coś wlata i wylata, jeśli nie zanotowane lub niezarysowane, eh.
Czyli przerabiasz na bieżąco? To się chyba nazywa bieżączka. Może masz szybką przemianę materii i energii?
UsuńJa to chyba nigdy nie szłam w kostiumie kąpielowym po żadnej plaży!
OdpowiedzUsuńJa zazwyczaj pod osłoną wydm :) Ale i tak zawsze wystawałam!
UsuńBożena nadal wystaje, a ostatnio znów bardziej, ale na własne życzenie.
UsuńBardzo, bardzo po tej stronie kabla wzbudzasz podziw (i,nie oszukujmy się, też takie na zet).
Bożena bardzo lubi takie fotki, jak tu o. Nigdy nie wiadomo, co komu oko rozpuści rozczuleniem i zachwytem. :)
A bo to po plaży trzeba w kostiumie? W każdej lokalnej piaskownicy można zdjąć wierzchnie giezło. Zwłaszcza dzisiaj, w dniu gdy Warszawiacy tradycyjnie prezentują duże połacie odwagi cywilnej.
UsuńBożeno, na zet to niech to będzie zrozumienie, lepsze od tego drugiego na zet ;) Niemniej łechce, a jakże, w sam środek próżności. Czasem chyba tak trzeba, hm.
UsuńBardzo się cieszę, że podobają Ci się fotki, bo mię czasem tak rozpiera, żeby zamknąć te kadry w czasie i je ekshibicjonistycznie ukazywać ku uciesze publiczności. Mam jakąś manię twórczą i w tym zakresie. Odtwórczą z zasadzie, bo nie umiem robić takich ładnych krajobrazów :P
Po plaży w kostiumie tylko by się zbrązowić z lekka, to głupie, ale poprawia mi ogląd własnej osoby. Pewnie tak będzie, póki nie przekroczę metrykalnie pewnej bariery, pewnie dźwięku głosu rozsądku.
UsuńNa plaży preferuję kostium, a w teatrze sukienkę, jestem staroświecka w tej materii. Ale pod sukienką mogę nie mieć majtek!
Takie widoczki (panowie bez łódki i psa :)) zawsze mnie wkurzają, bo ja bym najchętniej wtedy stanęła, zrobiła zdjęcie i wkleiła do albumu.
OdpowiedzUsuńAle ani nie mam refleksu, ani odwagi, by obcym ludziom robić zdjęcia.
Moja przegródka na rzeczy piękne pęka w szwach. Problem polega na tym, że często znika pod stertą codziennych papierzysk. Muszę ją więc odgruzowywać i odkurzać, by zrobić przegląd skarbów.
A czasami, na widok tej sterty mi się nie chce ...
W kostiumach nie chadzam od wieków.
Nie tylko po plaży.
Co nie znaczy, że bym nie chciała :)