czwartek, 22 maja 2014

(125) Skrawki nieba - prolog

SKRAWKI NIEBA

pamięci ks.Pawła Piotrowskiego

zakonnika, księdza i egzorcysty.
I mojego Wujka.
    

     Za lazurowym oceanem, w którego toni majestatycznie unoszą się ogromne wieloryby, a ławice  sardynek wesoło migoczą w grzywach fal, tam, gdzie przewalają się one z hukiem nad rafami koralowymi, wśród których kryje się niezliczona ilość morskich stworzeń, rozpościera się kraj tak piękny, że jego widok zapiera dech w piersi od pierwszego wejrzenia – Brazylia.
Pośród porastających ją gęstych tropikalnych lasów deszczowych wiją się dzikie rzeki: Amazonka, Parana i Rio Negro. W ich ciemnych wodach kątem oka można wychwycić błyskające grzbiety piranii, a nawet cętkowane ciała przepływających nad splątanymi konarami zwalonych i zatopionych drzew, anakond. Gałęzie przybrzeżnych drzew zwieszają się nad lustrem wody, tworząc naturalne mosty, po których wesoło harcują zwinne małpy. Głębiej, w soczystej zieleni lasu, słychać cichutki, ale bezustanny tupot milionów maleńkich nóżek – to przebiegają po ściółce i liściach hordy mrówek, ogromne pająki ptaszniki i gekony. Pachnące ściółką, duszne i wilgotne powietrze raz po raz rozdziera głośny ryk jaguara, a wysoko w koronach drzew, słychać donośne, odbijające się echem, krzyki bajecznie kolorowych papug.
 
     Mama skończyła czytać i poprawiła kołdrę na plecach swojego ośmioletniego synka.
 
- Mamo, tak bardzo chciałbym pojechać do Brazylii na polowanie! Przywiózłbym ci pięknego motyla. Takiego, który mieni się błękitami, jak niebo. Mielibyśmy wtedy w domu kawałek własnego nieba – Miłoszek ziewnął, lekko uśmiechnął i… usnął.

Ledwie zamknął oczy, poczuł, że ktoś dotyka jego ramienia. Rozejrzał się dookoła i zobaczył, że znajduje się w małym, drewnianym domku. Domek stał na palach i składał się tylko z jednej izby. Wzdłuż ściany stało zwykłe, drewniane łóżko, dokładnie przykryte szorstkim, wełnianym kocem w kolorze spłowiałego pomarańczu. Pod oknem było biurko, na nim sterta papierów, ołówki, różaniec i ramki ze zdjęciami. Na jednym z nich rozpoznał siebie i swojego starszego brata, Mateusza.
 
- Mam ciągle przy sobie wasze zdjęcie – powiedział wujek Paweł. Gdy piszę homilię, patrzę na was i to dodaje mi młodzieńczej siły i mnóstwo nowych pomysłów do pracy w mojej parafii!
 
- Wujku! Ty żyjesz!?

- No pewnie, że żyję! – wujek uśmiechnął się serdecznie i mocno przytulił do siebie chłopczyka.- Dawnośmy się nie widzieli, co? Chodź, pospacerujemy. Pokażę ci coś.

Wąska dróżka wiła się wśród bujnej ogrodowej zieleni i znikała za furtką, za którą przejeżdżał mężczyzna na rowerze wesoło krzycząc:
  
-Bom dia, padre Paulo!
 
Wujek Paweł pomachał mu ręką i uśmiechnął się szeroko.
Przed domem rozpościerał się prawdziwy raj Na drzewach umieszczone były poidełka ze słodkim płynem dla kolibrów. Maleńkie ptaszki zawisały tuż przy nich i zanurzywszy swoje długie, łukowato wygięte dziobki, spijały słodki nektar.
 
- Chodź, Miłoszu, przedstawię ci kogoś. – wujek Paweł wskazał palcem na pale, na których stoi dom. – widzisz, że pod domem mam lokatora? To skunks, mieszkamy tu razem od wielu lat. Ja na górze, on z rodziną na dole. Już kilka razy mieliśmy powód do zwady, bo zdarzyło się, że opryskał mnie swoją cuchnącą wydzieliną, gdy wchodziłem po schodach. Na nią nie ma siły, odór nie znika po praniu, ubrania trzeba spalić. Ale lubimy się i opiekujemy sobą wzajemnie.
 
- Jak może się tobą opiekować skunks, wujku?- zdziwił się chłopiec.
 
- Kiedy zbliży się jaguar, skunks mnie ostrzeże, odczytam to z jego zachowania. A teraz spójrz na ścianę!
 
Miłosz wyciągnął szyję jak czapla i wbił wzrok we fragment ściany widoczny przez przymknięte drzwi. – Wujku, to jaszczurka! Złapmy ją!
 
- Tak, to gekon. Mieszkamy razem. Nie trzeba go łapać, nie ucieknie.
 
- Jak to „mieszkamy razem”?
 
- Hahaha! – roześmiał się wujek Paweł. – to proste. W Brazylii jest tak wiele owadów, że w domach trzyma się gekony, które je wyłapują. W Polsce w domu trzymało się koty, by łowiły myszy, tu trzyma się gekony, żeby polowały na owady. – w tym momencie jaszczurka z prędkością błyskawicy przebiegła wzdłuż ściany i zatrzymała się na suficie.
 
- Niesamowite! – zaklaskał w dłonie chłopiec. – opowiedz mi coś jeszcze, wujku!
 
- Widzisz, synku. Wszystko jest tak pomyślane, że chodzi jak w szwajcarskim zegarku – wujek Paweł mrugnął do Miłosza okiem - Wielki Zegarmistrz stworzył takie cuda, które nigdy nie przestaną nas zachwycać . Wszystko jest powiązane niewidzialną nicią przyczyny i skutku. Jeżeli zerwiesz liść, dla ciebie będzie to tylko liść jakich wiele. Ale może byś tak, że akurat ten gatunek drzewa jest jedynym pokarmem nieznanemu nauce owada. Z kolei owad ten może być składnikiem pożywienia ptaka, który raduje właśnie Twoje oczy. Albo inny przykład: zrywając tropikalne kwiaty możesz przyczynić się do tego, że wszystkie motyle odżywiające się ich nektarem umrą z głodu. Jeśli nie będzie motyli i owadów, nie będzie miał kto zapylać kwiatów, z których powstają owoce. A owoce z kolei są pożywieniem ptaków i innych zwierząt. Tak samo jest w świecie ludzi – jeden jest zależny od innych. To, co zrobisz jednemu człowiekowi, wróci do ciebie z każdym kolejnym. Nikt nie jest samotną wyspą. Pomagając sobie wzajemnie tworzymy  niebo. Miłoszku, nie musisz przywozić z podróży motyla, by mieć w domu kawałek nieba. Niech on sobie żyje w spokoju, ciesząc nas swoim widokiem. To ty, pomagając innym, sprawiasz, że Twoje małe niebo się rozrasta. Ja także żyję na jego skrawku. „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”, pamiętasz? Zwierzęta to nasi mniejsi bracia. Nawet groźny jaguar i wielki słoń. Kto nie okazuje dobra i serca zwierzętom, jakże może je okazać ludziom?  
    
 Miłosz zadumał się nad słowami wujka Pawła. Zacisnął oczy, a gdy je otworzył, leżał w swoim łóżku. Obudził Mateusza i pobiegli razem do sypialni rodziców. Wskoczyli między nich z młodzieńczym porannym zapałem.
 
- Kocham was! Mamo, namaluję dla ciebie pięknego motyla! Wujek Paweł zbudował kawałek nieba w Brazylii, a ja spróbuję je budować w Poznaniu! Kawałek po kawałku! Już wiem, co mam robić! Na początek nakarmię rybki, a w szkole pomogę Julce w matematyce!

Wujek Paweł z Matem i Mimem '2007
Ostatnia wizyta w Polsce.


8 komentarzy:

  1. Piekne... Niemalze poczulam spokoj i madrosc zyciowa Twojego Wujka Pawla - jakby sam wszystko opowiadal :) cudnie i wzruszajaco...
    I znam ja takie sny, ktore zadziwiaja i daja moc energii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że to poczułaś, w.Paweł właśnie tak opowiadał, szkoda, że tak krótko Go znałam, to wujek Małża.

      Następny post ukaże inne oblicze opowiadanka, będę bezwzględna i okrutna. ;)

      Usuń
  2. :)) Pięknie napisane. Po przeczytaniu przy śnił mi się własny skunks.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zoo mieliśmy oswojoną samiczkę Agatkę, miłe stworzenie, bardzo się oswaja. Gdyby była większa, podejrzewam, że dałaby się osiodłać.
      Mam nadzieję, że skunks nie był traumatyczny? Nie wybaczyłabym sobie, gdybym zaburzyła Ci nocny spoczynek!

      Usuń
    2. Ależ nie:))) Od znajomego Kanadyjskiego trakowca usłyszałam kiedys wiele mrożących krew w żyłach opowieści o skunksach. I jakoś tak mi się wszystko przypomniało kiedy leżałam w łóżku:) A pamiętasz Pepe Le Pew? To był dopiero skunks:)

      Usuń
    3. No ba! Pewnie! niemniej Agatka to taka wersja hm, vintage. Możnaby ją przyrównać do stuletniej przepasanej fartuszkiem starowinki. W dzień za grosz refleksu. Może w nocy zamieniała się w famme fatal.

      Usuń