Swojego czasu miał miejsce konkurs. Skorpion z Małżem (Małż w tym wypadku był Skorpionem in-cognito, bo Małż nie umie pisać limeryków, gapa) nie byliby sobą, gdyby nie dorzucili swoich trzech groszy do konkursu limerykowego organizowanego przez Dwójkę Polskiego Radia. Kto by miał wtedy za dużo grosza, albo chciał wysłać kogoś hen, popod turnie popod lasy tatrzańskie, mógł słać esemesy na autorów różnych, w tym tajemnicze postacie opatrzone kolejno godłami: ROSÓŁ i MAŁŻ.
Hotel Belvedere w Zakopanem, foto:
|
Tutaj krótko o szczegółach i o tym co też głosujący mogli wygrać. Krótko streszczę, że weekend w Zakopanem:
A tutaj miejsce, do którego wpadały wszystkie konkursowe limeryki. Niektóre są naprawdę świetne, jednakowoż sprawdzałam w necie- i zdarza się, że były nazwijmy to delikatnie i prorodzinnie- adoptowane.
http://www.polskieradio.pl/8/195/Artykul/877959,Limeryki-od-sluchaczy-Dwojki
Od dawna, a w zasadzie od zawsze, słyszę od Małża, że jestem naiwna i ciągle wierzę w prawdziwość, rzetelność i bezstronność konkursów i mam niezachwianą wiarę w człowieka i jego dobre intencje. Co prawda, w konkursach nie mam wprawy, bo brałam udział tylko raz, wiadomo ;). Limeryki to kolejny, dokładnie drugi konkurs, w którym się udzieliłam od 20 lat.
Otóż.
Machnęłam limeryki jednego wieczora, zaraz, gdy konkurs został ogłoszony. Zgłosiłam swój udział, równocześnie wysyłając utwory dnia 20 lipca. Ponoć miały być opublikowane na stronie, której link podałam wyżej. Niestety, ukazały się z kilkudniowym poślizgiem tak, że nawet gdyby ktoś wiedział, że może na nie głosować, niezbyt nawet miałby na to czas, bo zaraz zamykano bramkę dla esemesów. Hm.
Druga rzecz- nie można było dostać się na stronę regulaminu, który to został przez organizatora jakby nie było, złamany, przez niezamieszczenie na e-stronie nadsyłanych utworów. Po trzecie- trzy moje limeryki z sześciu nie zostały przyjęte i nie zamieszczono ich na wspomnianej stronie. Dlaczegóż zapytacie się. Otóż to pytanie zadawałam sobie i ja. Limeryki bowiem spełniały wszelkie zasady limerykanctwa. Niemniej, jak sądzę, brzmiała w nich podpucha dla komisji, że jakoby ma ona przysyłać wieści lub zawierała zaszyfrowaną tajemnicę poliszynela, że ja to ja (blond M. Z Poznania). Hm. Bo dlaczego inaczej?
Nie śledziłam co było dalej, więc nawet nie wiem kto po uiszczeniu podatku pojechał do Zakopca, może jakis Tirowiec znowu ;)
Ja to jednak w swojej naiwności z innej planety jestem, bo mimo wszystko jeszcze ciągle wierzę w dobre intencje wszelakiej maści organizatorów. Ale teraz już tak jakoś z lekką taką nieśmiałością...
Niemniej, skoro napisane, to wrzucam ;)
Od dawna, a w zasadzie od zawsze, słyszę od Małża, że jestem naiwna i ciągle wierzę w prawdziwość, rzetelność i bezstronność konkursów i mam niezachwianą wiarę w człowieka i jego dobre intencje. Co prawda, w konkursach nie mam wprawy, bo brałam udział tylko raz, wiadomo ;). Limeryki to kolejny, dokładnie drugi konkurs, w którym się udzieliłam od 20 lat.
Otóż.
Machnęłam limeryki jednego wieczora, zaraz, gdy konkurs został ogłoszony. Zgłosiłam swój udział, równocześnie wysyłając utwory dnia 20 lipca. Ponoć miały być opublikowane na stronie, której link podałam wyżej. Niestety, ukazały się z kilkudniowym poślizgiem tak, że nawet gdyby ktoś wiedział, że może na nie głosować, niezbyt nawet miałby na to czas, bo zaraz zamykano bramkę dla esemesów. Hm.
Druga rzecz- nie można było dostać się na stronę regulaminu, który to został przez organizatora jakby nie było, złamany, przez niezamieszczenie na e-stronie nadsyłanych utworów. Po trzecie- trzy moje limeryki z sześciu nie zostały przyjęte i nie zamieszczono ich na wspomnianej stronie. Dlaczegóż zapytacie się. Otóż to pytanie zadawałam sobie i ja. Limeryki bowiem spełniały wszelkie zasady limerykanctwa. Niemniej, jak sądzę, brzmiała w nich podpucha dla komisji, że jakoby ma ona przysyłać wieści lub zawierała zaszyfrowaną tajemnicę poliszynela, że ja to ja (blond M. Z Poznania). Hm. Bo dlaczego inaczej?
Nie śledziłam co było dalej, więc nawet nie wiem kto po uiszczeniu podatku pojechał do Zakopca, może jakis Tirowiec znowu ;)
Ja to jednak w swojej naiwności z innej planety jestem, bo mimo wszystko jeszcze ciągle wierzę w dobre intencje wszelakiej maści organizatorów. Ale teraz już tak jakoś z lekką taką nieśmiałością...
Niemniej, skoro napisane, to wrzucam ;)
ROSÓŁ:
Limeryk o zabarwieniu martyrologicznym:
Marzeniem rzeźniczki z miasta Wągrowiec
jest w Zakopanem paść kierdel owiec.
I że za taką nagrodę
oddałaby nawet nogę
lecz nie własną, lecz swojej teściowej. ;)
jest w Zakopanem paść kierdel owiec.
I że za taką nagrodę
oddałaby nawet nogę
lecz nie własną, lecz swojej teściowej. ;)
Wielbcie mnie, wielbcie, słuchacze spod Chełmic!
Dwójkowy słuchacz spod Chełmic
chciał dobry uczynek spełnić:
w ramach więc poprawiania
blond Monikę z Poznania
począł esemesami wielbić. ;)
A tu, no nie! Takiej to już tylko współczuć! Ciekawe o kim to! Pff.
Poznanianka lat blisko czterdzieści
męża słowem jedynie pieści.
Więc, Kochana Komisjo,
by mężowi nie skisło-
o Zakopcu przysyłaj wieści! ;)
by mężowi nie skisło-
o Zakopcu przysyłaj wieści! ;)
MAŁŻ:
Do niedawna, gdyby nie kilka nieścisłości, limeryk mógłby nosić tytuł "Limeryk o Małżu"
Depresyjny biznesmen z Warszawy
w Zakopanem miał służbowe sprawy.
Więc podreptał na metro,
a tam niechcący wdepnął
w jeszcze większą depresję - Żuławy.
Pomóżmy tancmistrzowi z tancbudy!
Łka tancmistrz spod Zduńskiej Woli,
że ze zmartwień mu wcale nie stoi.
W Belvederze się stawi,
dziatki w domu zostawi
i bez zmartwień tam poswawoli!
A to ci słuchacz incognito!
Słuchaczka dwójki z Drzewicy
chodziła w długiej spódnicy.
Lecz pod nią coś stało
i się okazało,
że to facet zamiast dziewicy!
Dziękuję za uwagę, spocznij.
Dziękuję za uwagę, spocznij.
Są konkursy-konkursy i konkursy-podpuchy. Ja w tym roku miałem szczęście uczestniczyć z powodzeniem w konkursach-konkursach, a wygrana karnetów na IMPACT o wartości 660 zł zburzyło moje przekonanie, że warto brać udział tylko w tych niszowych z nagrodami o niewielkiej wartości. To była moja pierwsza wygrana w konkursie na taką skalę i udało mi się uwierzyć w uczciwość organizatorów. Choć na pewno zdarzają się i kanty. Jak w Twoim przypadku.
OdpowiedzUsuńGratulacje!
Usuńale jak odróżnić konkurs-konkurs od konkursu-podpuchy? Tutaj organizator wzbudzał zaufanie już na dzień dobry przecież. To jest dla mnie zagadka.
To się tez pochwalę :) Też dużo powygrywałam- w krzyżówkach głównie i losach; uchodzę za szczęściarę- nagrody- depilatory, zegarek Timex, kosmetyki itp. Najwyższą wygraną była wygrana losowa- główna nagroda na Warkoczu Magdaleny- wycieczka do Izraela :))))
W uczciwość organizatorów konkursów na skalę "większą" niż to ustawa przewiduje to mi się nie udało jeszcze uwierzyć... mimo, że w tym roku udało mi się zgarnąć dwie nagrody dla mojej Młodej...
UsuńChociaż próbować zawsze warto, jeśli ktoś sobie upatrzy coś, co koniecznie wygrać musi... a nóż widalec, organizator jednak będzie uczciwy :)
Witaj Karolino :)
UsuńGratuluję, widzę, że tu wielu konkursowiczów!
Hm, ale czy udział w konkursach zależy od oferowanej nagrody? Ja sobie cenię chyba wyżej zabawę i możliwość rywalizacji, którą skorpiony mają chyba w hemolimfie. Ale z drugiej strony fajna nagroda może zachęcić. Mnie w tym konkursie zachęcił rodzaj utworów, bo uwielbiam limeryki! Limeryki to moje koniki ;)
A ja brałam udział w limeryckim konkursie Żywca w zeszłym roku. I trzeba przyznać, że oprócz tego, że połowę limeryków mi odrzucono (limeryk bowiem - jak wiadomo- nie może mieć w sobie choć CIENIA nieprzyzwoitości, heh, bo zdeprawuje odbiorcę) to jednak publikowano je na bieżąco w miarę sprawnie (co nie znaczy, że bez literówek, co jak wiemy czyni różnicę ;)
OdpowiedzUsuńAle ogólnie do niczego są takie konkursy - od razu trzeba podać wszystkie dane a potem to zobaczymy.
Lepiej się na blogu pobawić ;)
Myślisz, że o nieprzyzwoitość tu idzie? Faktycznie, będę się zatem batożyć za deprawację publiki. Literówki, literówki, Andrus już powtarzał po kimś, a może mądrość ludową, że czyni różnicę czy się szcza w piwnicy czy pije w Szczawnicy, a profesor Bralczyk słusznie zauważa, że jednak inny efekt przynosi robienie komuś laski, a robienie łaski.
UsuńTak, ostał mi się jeno sznur, tfu, blog.
Z pandeMonią i Krotochwil Inwentaryzacją
Usuńłączę się w zgryzocie z tą racją,
iż konkursy rozpisywane,
co esemesem są wygrywane,
częstokroć nie grzeszą prawości i artyzmu afirmacją.
Uprasza się o wyrozumiałość ;)
Rację przyznać Izabelce,
Usuńże wygrana po kropelce
z telefonów ludzi spływa
no i tylko ten wygrywa
wokół których ludzi kupa
Bo bez ludzi człek jak dupa :/
Jaką wyrozumiałość, piknie napisałaś :)
Możesz jechać w nagrodę do Zakopca, na własnom rękę!
OdpowiedzUsuńLimeryki entelygentne, no niegupie takie, i śmiechujki bym rzekła nawet. Czuj się wygrana! A konkursom i takim tam, to i ja mówię stanowcze wont ;) No chyba, że nie chcom człowieka oszukać...no ale kto nie chce, jak okazja jest :))))
(tak, tak...MIrabelka widziała te wszystkie czerwone podkreślenia i ani literki nie zmienia)
:) Oj przyjdzie się tu gościć! Poproszę tylko dużo kawy, noce sprzyjają takim związkom :)
(ciiii...jeśli można oczy-wiście?)
No mogiem, mogiem, ale znając skąpstwo Małża tylko w kartonach na Krupówkach, a nie rozkoszować się luksiurnym Belvedere'm. Eh, nie dane mi spanie w koronkach...
Usuńteż uważam ,że noce sprzyjają związkom wszelkim, ale nie można mieć nad głową cerbera, to to odcina dopływ prądu o 23, że niby musi rano do pracy... ;) Czas nauczyć się Brajla.