Tadaam!
Jesteśmy na półmetku KONKURSU multiURODZINOWEGO! Dziś dorzutka tortów, prosto z serca i innych, bliskich tematycznie organów. Częstujcie się, proszę. Ostatni jest dla mojej mamy, to w końcu święto dla matki przejść zwycięsko przez bój na porodówce i zakończyć go obopólnym triumfem.
I w prezencie ode mnie krótka opowiastka:
Mim koniecznie chce coś zimnokrwistego w domu. Nie, żeby od razu tatara czy golonkę z piwem, ale takie małe kolorowe drzewołazy - czemu nie? Najlepiej całe stado. Trzeba już jechać do dziewiczych lasów Amazonki i odłowić ze dwa kilo, już teraz, zaraz! Że jadowite? E, nie może być, mamy rękawice! Że trudno znaleźć? Mamy lornetkę i bystre oczy! Że nie można przewozić zwierząt przez granice, bo Konwencja Waszyngtońska CITES? Zamieszkamy w Brazylii! Nie ma przeszkód.
No dobra, skoro chwilowo nie stać nas na bilet do Ameryki Południowej, to może skupimy sie na czymś narodowym? To może chociaż zaskroniec?
Zaczęło się. Maraton z encyklopedią gadów, opowieści (moje) ze spotkaniami z zaskrońcem oko w oko, zdjęcia, podglądactwo gatunku na kartach ksiąg i eterycznych kartach netu, filmiki na you tube (trzeba mieć zawsze oko na pociechy, co oglądają, bo w tym przypadku zakończyło się bezpruderyjnym filmem, na którym albinotyczna samica boa pożera sama siebie. Krew i znój, proszę Państwa),
Mamo, a gdzie żyją żmije?
Mamo, a czy żmije są bardzo jadowite?
Mamo, a w szpitalu odratują?
Nawiasem mówiąc coś mi prześwituje przez kłęby niepamięci zamierzchłej przeszłości, że w pracy, gdyby zdarzyło się, że wąż zatopiłby zęby jadowe w pracowniku, pracownik, o ile jeszcze może, powinien biec lub dopełznąć do apteczki. Apteczkę otwiera resztką sił na krok przed obłędem, a tam numer do najbliższego szpitala, w którym jest surowica. Najczęściej we Francji.
- Mamo, złapmy zaskrońca, złapmy! Albo żmiję. Hm, a co, jeżeli spotkamy żmiję, a ona będzie miała wsciekliznę?
- E, no wścieklizna i jadowitość to już chyba za dużo, jak na jedną żmiję, nie uważasz? Chyba wystarczy, że będzie jadowita co?
Mim musi koniecznie jechać na gadzie safari. Przeszukuje swoje zasoby ubrań ochronnych i wdziewa poniższy safe-outfit:
Zasadniczą funkcją ubrania ochronnego jest kamuflaż i przybranie formy maksymalnie zbliżonej do natury. W tym przypadku Mim postawił na zlanie się w jedno w kopcu mrówek. Maska spidermana chroni twarz, okulary szalonego profesora dodają powagi i autorytetu. Chronią również przez strumieniami jadu (kobra królewska przecież pluje na kilka metrów i wypala wzrok z sykiem raz na zawsze i na amen). Podejrzewam zatem, że ubranie posiada w zestawie wbudowaną funkcję odstraszającą.
Wieczorem Mim zasypia, kula się z boku na bok.
Co sie dzieje Mimie?
- Niepootrzebnie mnie STRASZYŁAŚ tą żmiją!
O_O
I na tę okoliczność coś słodkiego:
Życzenia od Małża:
Powinnaś pisać! Przynosiłbym ci herbatę, a potem byś miała te spotkania z czytelnikami w ośrodkach sanatoryjnych.
Kochany ten Twój mąż :D Nie wiem czy łatwiej odłowić żmiję czy R. Lewandowskiego po autograf ?;))))
OdpowiedzUsuńJakby Mim poczekał do przyszłego roku wiosny-wczesnego lata, to mogę jaszczurek odłowić dla Niego, hę?
Najtrudniej to odłowić dzieciary i zawlec wieczorem do łóżka. Lewandowski to przy tym trzydniowy kotek z miękkim brzuszkiem.
UsuńNie kuś, Mim chciałby WSZYSTKO, łącznie z pasożytami wewnętrznymi in vivo.
Mnie ratują przepisy o ochronie gatunków. Mim na razie jest prawy. ;)
O matko!
OdpowiedzUsuńKiedyś cieszył półzdechły gołąb, albo łysa kawka, jeśli tylko mama pozwoliła zatrzymać w domu do całkowitego wyleczenia. Towar ten leżał pod blokiem, za rogiem na ulicy, a nie od razu Ameryka Południowa i koniec świata. Nie jadowił, ostatecznie miał ptasie wszy, albo inną ptasią zarazę, wyleczalną u pierwszego lepszego dermatologa ;) Nie trzeba było zatrudniać Indiany Jonesa do odłowów!
Świat dziczeje. ;) Ale gdyby Mim tylko chciał, proponuję formikarium i hodowlę mrówek. Można hodować w domu i w zagrodzie. Nasze obecnie w zagrodzie (czyli na balkonie), Będą się hibernować...powinny w lodówce, ale wytłumaczyłam Młodszemu, że lodówka to dość klaustrofobiczne miejsce, a zima będzie lekka tego roku. ;)
A, no i gdybyście się zdecydowali, to ja rączki umywam, że niby namawiałam i takie tam. I nie łkać po pół roku, że biegają samopas, bo im się za szybką znudziło, zmiotka i szufelka rozwiązuje sprawę.
:)
Serca tortowe cudne. Przypomniało mi się to serce końskie w formalinie z komedii "Lejdis", pierwsze co powiedziałam, to że chcę takie w domu.
Nie proponuj, Mirabelko, mamy dosyć robactwa w domu, czytałaś chyba?
Usuńhttp://skorpionwrosole.blogspot.com/2013/03/55-ped-do-zycia.html
Zaprowadziłaś półzdechłego gołębia za skrzydło do weterynarza? Cudne opowieści :D
My w lodówce mamy larwy wodzieni dla naszego bojownika i kota. Na razie wystarczy. Ale jakby co, wiem, gdzie Cie znaleźć! Myśl o operacji plastycznej i programie ochrony świadków.
A ja trzymałam serca w łapce- inne narządy również :) w prosektooooooooriuuuuum!
A kota też w lodówce? ;))))
UsuńNo i łypnęłam ponownie swoim okiem na Wasze hordy robali, jeszcze jakaś jednostka buja mi się na rzęsie. :)
A teraz z wojaży wracają do domu? Tonę much upolowałaś?
W końcu czymś trza będzie to wszystko wykarmić. ;)
O matko! Nie wiem czy Ci teraz piątkę przybiję, zostaje już tylko buzi, no chyba, że te organy zżarłaś! ;P
No tak, alem napisała. Kot wręcz przeciwnie, pewnie boi się tych zwierząt zapakowanych próżniowo.
UsuńW chacie widoczne są tylko kosarze. Reszta pewnie stchórzyła i czai się pod fugami i w żyrandolach. Jak much zabraknie, wykarmię je własną piersią.
Organy miałam żreć? Przeca połamałabym zęby na klawiszach! ;)
Ach...a życzenia PRIMA SORT!!!!!!!!!!! ;)
OdpowiedzUsuńDaj potem namiary na sanatorium, zaliczy się przyjemne z pożytecznym :D
W sanatorium byłam raz. Wróciłam tak zmęczona jakbym wracała z obozu dla uchodźców. No ale byłam z Małżem i dzieciarami, to chyba dlatego. Do sanatorium powinno się jeździć samotnie! W końcu po to wymyślono sanatorium, żeby chyba odpocząć?
UsuńHa, czemu ja tu wcześniej nie trafiłam? Serca i inne organy są boskie! Narkotyczny głód cukru i krwiożercze instynkta zaspokojone jednym rzutem.
OdpowiedzUsuńMoje dziecko na szczęście przyniosło do domu jedynie ślimaka winniczka - trzymaliśmy go w słoju, ale ślimak cierpiał na depresję, nie chciał żreć, więc zwróciliśmy mu wolność po paru dniach, Młody przyjął mężnie na klatę, pocałował ślimaka w skorupkę na do widzenia - dumna byłam :)
ha! Ale i tak wszystkie drogi prowadzą do gara z rosołem :)
UsuńDobrze, że wypuściliście depresyjnego ślimaka. Co po jednym ślimaku w zupie? ;)
Pozdrawiam :)))))))
Tort urodzinowy z całego serca :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, Hubercie, dokładnie :)
UsuńOśrodki sanatoryjne :D Cudne!
OdpowiedzUsuńP.S. Torta z węża to może i nawet bym spróbowała ;)
Zaskakujący ten wąż w środku :) Ja bym z chęcią dziubnęła któreś dziecko :)
UsuńŚlepy los z psem przewodnikiem na przedzie wyminął Mirabelkę, która pod natłokiem startujących w konkursie padła na kolana. Jęła się potem czołgać, ale na tyle nieudolnie, że z każdym sunięciem nabierała piachu po kieszeniach, co automatycznie spowalniało jej dziwny posuwisty krok. - No i znów nie wygram! – uśmiechnęła się przekornie do siebie, robiąc oczywiście dobrą minę do jeszcze ciekawszej gry. A mogła przecież powalczyć, choćby piórkiem w du… w dłoni, skreślić kilka poprawnych odpowiedzi, na tyle interesujących na ile w ogóle może być interesująca malkontencka dusza Mirabelki. Ale już po ptokach. Odleciały z bocianami za siedem gór, siedem mórz i razem siedmioma kanapkami pożartymi przez dziatwę przepadły pochłonięte tą samą treścią.
OdpowiedzUsuń- Mirabelka, Ty znów zaczynasz bredzisz! – zaskandował tłum gapiów w ilości sztuk dwie.
- Ależ skądże, daję jedynie innym szansę na wygraną – odpowiedziała dobrotliwie Mirabelka i znów zamilkła, bo wzruszenie odebrało jej głos.
:)))))
Cudowne :)
UsuńMirabelko, tylko czterech startujących! A konkurs jeszcze 2 doby!
Ludzie!!! Czy Wy to słyszycie? Do roboty! Chce potem móc powiedzieć, że Mirabelka przegrała z setką uczestników!
UsuńNo bo jakże to tak, trzy osoby zgarną medale, złoto, srebro i brąz, a Mirabelce przyjdzie stać jak ten kołek pod podium?
Zatem proponuję ufundować nagrodę pocieszenia dla tego ostatniego!
UsuńIzabelka mądrze gada, WODY ;) jej dać ;)))
UsuńI co z nagrodą dla ostatniego? Gdzie moje pocieszenie?
Usuń;)
Redakcja w następnym poście uprasza o przesłanie adresu w celu wysłania pocieszycielstwa. ;)
UsuńNominowałam Cię do tzw. łańcuszka - jeśli masz ochotę, zajrzyj do mnie. Przymusu nie ma ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńCo prawda zawsze odrzucałam zaloty tego typu, ale na Twoje się skuszę :)