Mim, dziecię moje drugorodne, które dopiero martwą uniosło powiekę, zmachane życiowo influenzą przebiegającą z widowiskowymi hołubcami, które to dziecię wyczyniało po chwilowej utracie świadomości, a z której wyrywał je ratownik medyczny ujeżdżający karetą, to ten właśnie, ten sam synek mamusi po pierwszym dniu w szkole:
- Mamusiu (albowiem upatrzyli sobie obaj to słowo, uważając je chyba wielce żartobliwym). A więc - Mamusiu, mam dla ciebie dwie wiadomości - dobrą i złą. Którą chcesz najpierw?
- Złą oczywiście, bo potem będzie mi dwakroć przyjemniej. A ja lubię jak mi jest przyjemnie - co jest najszczerszą prawdą, ponieważ jestem hedonistką pełną gębą i chciałabym, żeby zawsze było mi dobrze, a świat mówił do mnie kici-kici i smerał pod pulchną bródką różowym piórkiem.
No i teraz chciałam być pomiziana różowym piórkiem, to się od razu nadstawiłam.
Mim wciągnął powietrze do swych wymizerowanych chorobą płucek, które przed chwilą przeganiał po Orliku, i z których mogłyby wydostawać się okrzyki niewybredne, jakie tylko niespełna dwunastolatek wydobyć potrafi, z cyklu - no podaj, jak podajesz ośle garbaty, tudzież kaloszu parchaty, psia twoja nać. No mogłyby, ale niestety gra w ciszy.
No więc wciągnął i używając tego powietrza, przedmuchał je przez struny głosowe, artykułując tak oto:
- Zacznę zatem od dobrej wiadomości, która brzmi: nie dostałem kropki za nieprzygotowanie z religii.
- Brawo, synu! Hosanna! Cóż za spektakularny sukces! - napuszyłam się od razu, bo nie dostać kropki jest rzeczą wielką, zwłaszcza przy zaawansowanej sklerozie i postępującej wybiórczej demencji Mima. - To teraz ta zła wiadomość, nic nie może zmącić mej radości!
- A zła jest taka, że w wiadomości numer jeden skłamałem.
No, spuchłam z dumy. Rośnie mi niebywałej rangi dygnitarz państwowy. Tak powinno się przekazywać niewygodne wiadomości, o na przykład:
- O, ma pan syna, śliczny chłopak! Podobny do tego hydraulika, co to do państwa przychodził, prawda? Jaki on jest przystojny! Jak Adonis! Gratulacje!
Albo:
- Kupiłem mamusi cudne kolczyki, ale w tym roku przebijemy tylko uszy, dobrze?
Albo:
- Był wypadek samochodowy, nie udało się nikogo uratować, prócz pana. Ale pocięte zwłoki, które przewoził pan w walizce, ocalały!
dusza polityczna - nie wiem, czy to dobrze, bo ponoć do polityki pchają się wyłącznie bardzo specyficzne egzemplarze (że się tak "politycznie poprawnie" wyrażę). za to w życiu na pewno jest im łatwiej, bo nie noszą bagażu skomplikowanej i nieudanej przeszłości.
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, że zostanie psychologiem amatorem albo mediatorem, ewentualnie sprzedawcą paciorków Pandory. O ile będzie taka jego wola. Ale od polityki będziemy go odciągać wołkami zbożowymi. Mam nadzieję, że skutecznie.
Usuńpowodzenia, choć wiara we nie kruchutka. róbcie swoje, jak śpiewał pan Wojtek.
UsuńBrawo Mim!
OdpowiedzUsuńNooo, rośnie mi na uciechę :)
UsuńDyplomata :)
OdpowiedzUsuńMat dyplomu, że tak nieco zasunę marynarką wojenną ;-)
UsuńNooo. Dodam tylko, że wręczył mi bukiecik fiołków do tego. Szarmą!
UsuńI posprzątane:)
OdpowiedzUsuńHe he. Gdyby tak jeszcze w ich pokoju!
UsuńKrótko i na temat - mistrz :-)
OdpowiedzUsuńMistrz mini-Yoda :)
UsuńBiere Twoje poczucie humoru! Na kilogramy, bez zbędnych opakowań, ślij proszę szerokim strumieniem.
OdpowiedzUsuńOoooo, mów mi tak jeszcze, Moniko! Od razu człowiekowi chce się pisać! Jestem łasa na pochwały :)
UsuńKocham Mima!!!
OdpowiedzUsuńTo jest wrecz misterna koronkowa dyplomacja:)))
Och, kocham Cię, Ciociu z Ameryki!
UsuńMim
Piękny przykład dyplomacji. Mój walił prawdę na odlew, w twarz. Dlatego czasem aż się boję pytać....
OdpowiedzUsuńMat wali :) Znam to :) Czasem też wolałabym nie wiedzieć, ale cóż, ten ruczaj prawdy jest rwący. Nie zatrzyma się.
UsuńWie dziecko jak Cie podejsc ;)
OdpowiedzUsuńWie i to mnie dziwi. Bo umie też pocieszać, a jego zdanie jest niesamowicie celne i działa cuda. Ja naprawdę od dawna podejrzewam, że to starcy w elastycznych i gładkich lateksach nieodróżnialnych od skóry ludzkiej.
UsuńObserwuja nas i analizuja pilnie od urodzenia - to i maja na nas haki!
UsuńZabrzmiało strasznie! Jak scenariusz horroru albo filmu SF! No ale w sumie czymże jest życie z dziećmi?
UsuńZycie z dziecmi jest jak jazda na karuzeli, najpierw fajnie, smiesznie, potem do womitow, a potem nareszcie jest koniec karuzeli i dziecko jest dorosle. Troche to trwa, niestety....
OdpowiedzUsuń