SEN (a może NOC, nie pamiętam)
Kiedy idę spać, sny do mnie przychodzą,
ze świerszczem jestem w jednym pokoju.
Tam nie ma żadnego spokoju.
Ptaki przez okno do mnie mówiły,
jak bardzo głodne kiedyś były.
Nagle wszystko ucichło...
a po drabinie wspina się kocisko.
Skacze, przenika przez okno i patrzy
na planety trzy.
Mim, lat 10.
To zadanie domowe z języka polskiego na 7.10.2016.
Zmodyfikowane przez autora, który nie chcąc pisać opowiadania wyznał (zełgał?), że woli poezję.
Wykonane o godzinie 21.30 dnia 6.06.2016.
Zaraz po angielskim.
I plastyce...
(Świat podwodny metodą frotażu).
WTF?!
Najszybciej znalazłam odpowiedź na palące, z powodu późnej pory, pytanie: co to, do cholery, jest ten frotaż?!
Kiedyś nie podziwiałam zbytnio cierpliwości matek. Błąd. Teraz nie dziwię się już, że matki zazwyczaj nie potrafią wprawnie posługiwać się kosą spalinową, toporem i szpadlem. To tylko dlatego w wilgotnych celach jest jeszcze miejsce dla innych złoczyńców.
Hm. Będąc dokładnie w wieku Mima, czyli jakieś circa osiem lat temu, tworzyłam podobne poematy w zeszycie w trzy linie. Pamiętam początki dwóch z nich:
Połamały się kredeczki
naszej małej Kasineczki.
A Kasieńka krzyczy w głos:
- Mamo, mamo, ja chcę to!
Dalej nie pamiętam, za co Was nawet nie przepraszam, bo tego się zbytnio nie da czytać bez tików nerwowych. Było coś o awanturach przed witryną sklepową i o bajeczności kredek. Pewnie dzieło powstało pod wpływem tych chińskich, grubych, świecowych z pandą, pamiętacie je? Ołówkowe były z Misiem Uszatkiem.
Drugi wierszyk miał nośny tytuł "Januszek-Łakomczuszek" i pamiętam tylko, że Januszka ciągle bolał brzuszek. Wiersz był pełen empatii, a zakończon był brawurowo wiadomym morałem, co mnie dziwi, gdyż jestem dzieckiem systemu i jakoś nigdy nie umierałam z przejedzenia się kilogramem trufli czy szynki parmeńskiej, więc pisząc te słowa chyba nie podpierałam się kosturem empirii.
Ale, pomińmy trywialność wierszyka, jego niezborność werbalną i sfokusujmy uwagę na metrum, rymach i takich tam różnościach, dzięki którym poemat wpada w ucho i nie jest nazbyt wstrętnym.
Moje dzieci mają jakieś zadatki ku wygibasom językowym. Mat na prozaika (zaraz po sportowcu chemiku lub matematyku), Mim na białego poetę podróżnika. Tak, mili Państwo, tak to się zaczyna i to już. Co prawda Mim zawsze odgrażał się, że będzie niebieskim ptakiem i widzę, że fatum rodzinne w postaci obciążenia genetycznego nie jest jednak mitem.
A tak liczyłam, że zostaną milionerami...
A wierszyk Mima w wydźwięku podobny jest do mojego, który znalazł się komentarzach u Eli Wasiuczyńskiej dawno dawno temu. Hasło: KOTY TO... Być może się powtarzam, ale co tam.
http://wasiuczynska.blogspot.com/2016/03/konkurs-kot-jaki-jest-kazdy-widzi.html#comment-form
Drugi wierszyk miał nośny tytuł "Januszek-Łakomczuszek" i pamiętam tylko, że Januszka ciągle bolał brzuszek. Wiersz był pełen empatii, a zakończon był brawurowo wiadomym morałem, co mnie dziwi, gdyż jestem dzieckiem systemu i jakoś nigdy nie umierałam z przejedzenia się kilogramem trufli czy szynki parmeńskiej, więc pisząc te słowa chyba nie podpierałam się kosturem empirii.
Ale, pomińmy trywialność wierszyka, jego niezborność werbalną i sfokusujmy uwagę na metrum, rymach i takich tam różnościach, dzięki którym poemat wpada w ucho i nie jest nazbyt wstrętnym.
Moje dzieci mają jakieś zadatki ku wygibasom językowym. Mat na prozaika (zaraz po sportowcu chemiku lub matematyku), Mim na białego poetę podróżnika. Tak, mili Państwo, tak to się zaczyna i to już. Co prawda Mim zawsze odgrażał się, że będzie niebieskim ptakiem i widzę, że fatum rodzinne w postaci obciążenia genetycznego nie jest jednak mitem.
A tak liczyłam, że zostaną milionerami...
Po kliknięciu w obraz, ten czarodziejsko się powiększa. |
A wierszyk Mima w wydźwięku podobny jest do mojego, który znalazł się komentarzach u Eli Wasiuczyńskiej dawno dawno temu. Hasło: KOTY TO... Być może się powtarzam, ale co tam.
http://wasiuczynska.blogspot.com/2016/03/konkurs-kot-jaki-jest-kazdy-widzi.html#comment-form
***
Nad dachem mojego domu w Poznaniu
jest uśmiech kota jak księżyc w maju.
Wskazuje azymut na Mleczną Drogę,
w której kot czarny moczy swą nogę
i właśnie śni sen o lataniu :)
No i potem poszłooooooo:
***
Mówisz więc, że otrzesz się o mnie lekko jak muślin trącając neurony,
Wzburzysz ocean łóżka, dotykiem zbudzisz drzemiące pod skórą demony...
O zmroku z łuku mej skroni zliżesz problemy przebijające sklepienie.
A gdy się wtulisz we mnie, z mruczeniem wypełnisz mnie mlecznym ukojeniem.
Mówisz więc, że jesteś tylko kotem?
Powstały też inne kocie fikołki:
***
K to spotkał choć raz czarnego kotaO d razu myśli: mam kłopota!
T edy spluwa szybko przez lewe ramię.
Y ch!!! Pech! Splunął wprost w oko jakiejś damie!
TO wyrok, klątwa, bo wpadł jej w oko! (Na szósty wers tu za wysoko).
***
-poKO TY TOmaszu
co tam masz w kamaszu?
-Nie pokażę, bo nic nie mam!
-Dziura tylko, więc się nie łam,
dziura to jest nic!
- Dziurę mieć w skarpecie-
za nią winię cię,
ty paznokciu nieobcięty
i jak pazur zawinięty!
Koci pazurze!
Teraz państwo wiecie
czemu już na świecie
nie ma żadnych kotów w butach,
nie ma nawet ich w paputach!
Wszystkie bose są!
........
To oczywiście nieznana do dzisiaj dalsza część wierszyka Tuwima o kocie Tomaszu, w identycznym lubianym rytmie :)
Miauczy kotek: miau!
- Coś ty, kotku, miau?
- Miałem ja miseczkę mleczka,
Teraz pusta jest miseczka,
A jeszcze bym chciał.
Wzdycha kotek: o!
- Co ci kotu, co?
- Śniła mi się wielka rzeka,
Wielka rzeka pełna mleka
Aż po samo dno.
Pisnął kotek: piii..
- Pij, koteczku, pij !
..Skulił ogon, zmrużył ślipie,
Śpi - i we śnie mleczko chlipie.
Bo znów mu się śni. - I łamańce językowe:
***
- Pokotem leżą koty
Potem im pocą się stopy.
Po to te koty przedtem kopią
By potem pachnieć potliwą wonią
I gapiąc się kłapią w pyskach bronią. - i medyczne diagnozy...
***
KOTYTOnia to choroba
na nią lekarstw każdych szkoda!
Nie wyleczysz się, przepadłeś
kiedy kotem ty zawładniesz!
(Wieeem, że tobą kot, niecnota!)
;)
na nią lekarstw każdych szkoda!
Nie wyleczysz się, przepadłeś
kiedy kotem ty zawładniesz!
(Wieeem, że tobą kot, niecnota!)
;)
Kotecki rzondzom :) Czyżby kolejny blog zbaczał w kocą tematykę? ;)
OdpowiedzUsuńPsie, no przecież wiadomo, że świat jest wspierany przez stado kotów leżących na żółwiu. Ich obecność w internetach jest obowiązkowa, czasem nawet w rosole Skorpiona. Muszę gonić trendy.
UsuńI jak "kolejny"? Ktoś mnie uprzedził?!
Ekhm...
Usuńja?
Aaaa, Ty od dawna masz kociokwik, Psie. Myślałam, że kotytonia zatacza szersze kręgi. Jest bezpiecznie zatem! Będziemy sobie pokazywać kotki :)
UsuńCo sugeruje, że na Twoim blogasku będzie więcej kotków! Hurra! (Nie kotka, jeno kotków ;)))
UsuńO, tak! Wiosną! Razem z barankami, zającem i kurczaczkami, Psie ;) Tymczasem musi nam tu wystarczyć Lima, która macha łapą do Twojego Zwierzyńca! Ale ona jest wielka jak dwa koty, więc spełniam kryterium, które mówi, że na jednego człowieka powinno przypadać siedem kilo kociny :)
UsuńFiu, fiu. Takie opisy snów, ujęte nawet w rymy parzyste cudne są. Mim nie dość że zaradny, to przy okazji talent podszlifuje.
OdpowiedzUsuńA że o 21.30, zaraz po angielskim i plastyce, to oczywiste. Ulubieńcy muz piszą przecież "nie wiadomo kiedy".
Zgłosił się, by przeczytać przed publicznością, heh. Mim uwielbia publiczność, w przeciwieństwie do Mata, który najchętniej chodziłby w pelerynie niewidce.
UsuńJa wiem, Emko, kiedy ulubieńcom muz przypomina się o jakimś fantastycznym i najlepiej karkołomnym zadaniu - w niedzielę po 22! Uwielbiam.
Odbiór byłby przyjemniejszy
OdpowiedzUsuńGdyby temat był zacniejszy.
Wiersze tak, lecz nie o kotach!
Dla mnie kot to jest niecnota.
Krytykuję motyw lecz
Talent, to już inna rzecz!
Więc by zmazać moje winy:
Zdolna matka, zdolne syny!
Ja chwilowo zajmuję się raczej nadzorowaniem rodzących się talentów potomstwa niż twórczością własną :(
Ps. Wygibasy językowe są cudne, co ewidentnie musi być z Twojej inspiracji (choć start o Kasineczce nie wróżył aż tak dobrze :))
Fidrygauko!
UsuńTwoja oda ku czci naszej
poruszyła nam krwią nam w żyłach.
Łez powstrzymać nie potrafię
Dusza buja na wyżynach!
Ach, u Ciebie Fidi droga
artyzm pędzla i ołówka!
Farbą spływa dzieci droga,
no i mądra przy tym główka!
Kasineczka była porażająca, fakt. Wypaliła mi się w pamięci krwawymi głoskami. Ale, jak widać, dla każdego jest nadzieja ;)
Nawet nie wiedziałam, że mi oda wyszła :-P
UsuńUściski.
Dzieci dziedziczą talenta po mamusiach! To kolejny dowód rzeczowo-osobowy!
OdpowiedzUsuńW tym przypadku jestem zmuszona Ci przyznać rację. Mam nadzieję, że w pokoleniu zstępującym się odwróci :P Nie, żebym od razu negowała synowe, ale dla bezpieczeństwa wkładam w paszczę genetyki wędzidło nowego prawa!
Usuń"Mówisz więc, że jesteś tylko kotem?". Erotyk z kotem w pretekście:)
OdpowiedzUsuńMrrrrrrrrrrrrr :))))
UsuńKot niecnota wpadł do błota
OdpowiedzUsuńJeszcze walnął łbem o wrota
I widzeli tyle kota :)