sobota, 20 kwietnia 2013

(61) buła vel zdrada Małża

   Małż jest znany z prawienia wysublimowanych komplementów. Wczoraj przed kąpielą usłyszałam z Jego ust rewelację, jakobym miała pupę jak bułka. Hm. Cały wieczór spędziłam w rozterce czy się obrazić na Małża, czy nie. Mnie się bułka kojarzy nieciekawie, ale Jemu bułka mogła się przecież kojarzyć bardzo apetycznie. Mogła być jak grahamka - rumiana i okrąglutka. Z drugiej strony mogła być wielką, bladą i nadmuchaną bułą pszenną z marketu. W mojej wizji osoby własnej i to po okresie długiej zimy, ta druga opcja chyba byłaby bardziej zgodna z rzeczywistością, niestetyż, ach niestetyż. I jeszcze z zakalcem. Tfu! Ale co tam wiadomo, co taki miał na myśli mówiąc o mojej bułce. Minę miał taką, jakby to nazwać, pustą. Może pustkę miał w sobie, bo głodny był? A może takie skojarzenie tylko stąd, że przedziałek pośrodku tylko? Hmmm... No to ci zagwozdka wieczorową porą.
   No i poszłam spać w dalszym ciągu nie wiedząc, czy mam się obrazić na Małża czy nie. Ale rano mój stosunek do Niego wykrystalizował się.
Przez pół nocy Małż zdradzał mnie bowiem z jakąś lafiryndą! I to nie kryjąc się z tym, a wręcz na moich oczach! W moim łożu! Krew mi się gotowała, mózg bulgotał, z uszu leciała para, a z nozdrzy buchało rozżarzone powietrze z lekko wyczuwalnym zapachem siarki. Byłam tak wściekła na Niego,  no i jeszcze ta nieszczęsna bułka! Nabrała jednak kształtu obwisłej buły z Biedry.
Męczyłam się tak w nocy, nie mogąc doprowadzić Małża do porządku, to jest do pozostawienia w spokoju tego babsztyla, a nad ranem poczułam się w półśnie nie dość, że wykończona nerwowo, to jeszcze zziębnięta jak pies. Nogi miały temperaturę lodowca, a pod piernatkami Małża jest zawsze tak cieplutko... mmm... stopy same na paluszkach zaczynały wpełzać, by przylgnąć do małżowych gorrrrrrących łydek... Hola, hola! STOP! Zapaliła się czerwona lampka nad mą głową i zahamowała wszelkie posunięcia. O, nie! Przecież jestem na Niego śmiertelnie obrażona za tę różową landrynę! Ukarzę Go i za cholerę nie wejdę pod jego kołderkę, jeszcze czego! Żeby miał się do kogo przytulić, żeby mu było miło, niech cierpi jako i ja cierpiałam! Podły zdrajca! A masz, za karę!
Rano przy sniadaniu nie odezwalam się ani słówkiem.

- Co Ci jest kochanie? Jestes na mnie zła?

-TAAAAAAAK!!!!!!!!- wybuchłam.

 To ja od wieczora rozgryzam jego komplemento-obelgę, jestem w nocy katowana jego zdradą tuż obok mnie, to jeszcze zmarzłam nieludzko! Tyle od wczoraj się wydarzyło!

A Małż miał cudowną noc- po skomplementowaniu swej Małżowiny usnął snem sprawiedliwego, spał cały czas kołysany czule przez Morfeusza, nareszcie nikt nie wkładał mu zimnych nóg pod kołdrę. Budzi się w cudownym nastroju, a tu Małżowina ZŁAAAAAAAAAAAAA!!!

 Ależ te kobiety komplikują sobie życie.



***
P.S.
Opowiedziałam tę historię An. An rzekła mi na to, że jej mama tez miała taki sen i była wściekła na jej tatę cały dzień! Mąż oczywiście nie wiedział nawet, że coś przeskrobał.

Tak więc, babeczki, dzięki, że nie zwariowałam sama :P 

8 komentarzy:

  1. Miałam dokładnie tak samo!!! :) i co z tego, że we śnie, co z tego, że mojej głowie - gdzie takich cierpień dostarczać biednej kobiecie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SERIO??? No powiedz, skąd się to bierze?! Mężczyźni to kaci :P

      Usuń
    2. No serio serio! :) ale dobrze wiedzieć, że nie tylko moja głowa tak działa, jednak w kupie raźniej :)

      Usuń
    3. Tak samo sobie pomyślałam :) Jak miło :) Chociaż z drugiej strony patrząc- cholera, a chciałam być taka oryginalna :P

      Usuń
  2. No dobra, uchachałam się jak dzika norka :):)
    :*
    ms

    OdpowiedzUsuń
  3. widać żadna z nas nie jest oryginalna w tym temacie :D też to miałam, i na nic tu się zdaje próba zaprzęgnięcia rozumu do roboty - zostaje uprowadzony przez ciało migdałowate i róbta co chceta :D

    OdpowiedzUsuń
  4. hihi :D nasze szeregi się poszerzają - zdradzonych o świcie :P
    tak, ciało migdałowate albo hipokampus kidnaper :P

    OdpowiedzUsuń