piątek, 7 grudnia 2012

(31) my name is Bond. Mim Bond.

Leżę z Chustką i chustką. Jeszcze drzwi wejściowe (dlaczego nie wyjściowe, achhhh ta gościnność) nie zostaly otwarte, a juz słyszę monolog Mima.

- To nie był Mikołaj, tylko jakies dziecko. Mały był taki. Nie miał brody, to znaczy miał, na gumce. Jak mówił, to zdejmował. A jak kiwał to rękaw  miał czarny, no jaki czarny? Powinien być czerwony. I mały taki, no chyba dziecko, bo kto? No kto jest taki mały? Tylko dziecko. No i nie przyszedł do szkoły, on tam już BYŁ. No więc nie przyjechał, nie przybył, nie przyszedł. Był już.

i dalej głos płynie juz z łazienki razem z wodą, panta rhei:

-prawdziwy nie mógł przyjechać, to pewne. Ten to był Podróba. Fałszywiak. Pfff.
Poza tym dostałem Pierścień Mocy. Wkładam na palec i co? I NIC! A miałem się zmienić w Gormita. Dobrze, że się nie zmieniłem. Mat, Ty myłeś ręce? AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!! NIE MYŁEŚ!!! Nie dotykaj mnie!!! Masz bakterie!!!!!!!!!!!!!!
Nie mogę Ci tego wytłumaczyć, no bo tego...eee... bo zapomniałem co chciałem powiedzieć.

:P



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz