15 czerwca nie był pod żadnym względem dniem nadzwyczajnym. Nie było trzęsienia ziemi, bo ten fakt zanotowały sejsmografy w poniedziałek, wiadomo, najgorszy dzień tygodnia usiany zawałowcami i gęstym trupem.
Dzień był niby słoneczny ale przydymiony, niby bezchmurny, ale grzmiący głosem piorunów. Ktoś miał rocznicę ślubu, ktoś tam komuś się urodził, ktoś świętował oblany egzamin albo dwie kreski na teście. Po dwóch tygodniach chyba już nikt nie pamięta, co tego dnia robił.
Tymczasem, gdzieś w podziemiach matrasów i empików, zgraja pracowitych skrzatów ciągnęła za sobą dębowe skrzynie wypełnione czymś zielonym. Niestety, nie dolarami. I nie zużytymi chusteczkami higienicznymi, to akurat dobrze. Ale z tymi chusteczkami blisko, blisko, elementem zbioru wspólnego są wydzieliny głowy i celuloza.
- Jasny gwint, ale to ciężka rzecz, ta literatura! - zauważył pierwszy, wysupłując skołtunione bokobrody spomiędzy deszczułek skrzyni.
- Dokładnie!. A wszyscy gadają, że lekkie pióro! Że leciutko się czyta! Że poczucie humoru nic nie waży!
- Gówno prawda, ci powiem - spomiędzy wyplątanych bokobrodów zaraz za słowami wytrysnęła porcja gęstej śliny, lądując finalnie na ścianie katakumb księgarni. Zapadła cisza przerywana chrapliwymi oddechami o konsystencji bąka. Obaj skrzaci patrzyli leniwie jak ślina spływa po ścianie, zostawiając po sobie ślimaczy ślad.
- Wiesz. Ale podobno całkiem gładko się czyta - oczy osadzone nad bokobrodami śledziły tor plwociny aż do samej podłogi.
- A w dodatku ta blondyna z tego erotycznego autorskiego trójkąta schudła znacząco - między wąsem a brodą drugiego ukazał się mokry, różowy język podobny do jaszczurzego. Po chwili znikł w gąszczu zarostu wijąc się jak robak. Żółte ślepia błysnęły obleśnie w półmroku - wiesz, że ona latem nosi wyłącznie krótkie sukienki? I to bez niczego pod spodem?!
- Czasem dobrze być małym, co? Hehe! - spomiędzy splotów trzęsących się bokobrodów wysypały się okruchy starego gulaszu i rechot. Okruchy spadły na podłogę, a rechot wkręcił się głęboko w brudne ucho wąsacza. Ten pokręcił długim, żółtawym paznokciem w głębinach swej muszli, oblizał go ze smakiem i pomlaskując, sięgnął do skrzyni po książkę. Mokrym palcem przerzucił kilka kartek. - Ty, słuchaj, tu są nawet momenty! - dorzucił po chwili.
Ukucnęli przy oplutej ścianie, ściskając w lepkich łapach książkę. Dwie pary oczu pełzały zachłannie po rzędach czarnych liter, a trzy ręce naprzemiennie gładziły najpierw śliską, sztywną okładkę, a potem wysuwający się spod zarostu wilgotny jęzor. Czwarta całkiem jawnie drapała goły pośladek. Pod bokobrodami powstało podciśnienie, powietrze zostało ze świstem wessane do płuc właściciela, który to, modulując głos, przeczytał, co następuje:
"Odskoczył, uderzając plecami w drzwi. Te uchyliły się
nieco pod jego ciężarem. Stukułka, nie mając oparcia,
nieco pod jego ciężarem. Stukułka, nie mając oparcia,
zsunął się po ich gładkiej powierzchni i upadł jak długi,
lądując głową między czyimiś korpulentnymi łydkami
lądując głową między czyimiś korpulentnymi łydkami
stojącymi za progiem. Leżąc na wznak, przesunął wzrok wyżej,
na uda, skądinąd znajome. Nad nim, jak Statua Wolności,
stała Aldona Maieuskaus, dzierżąc we wzniesionej dłoni pogrzebacz,
a w drugiej kajet. I Stukułka, patrząc na promienie okalające głowę Aldony
na uda, skądinąd znajome. Nad nim, jak Statua Wolności,
stała Aldona Maieuskaus, dzierżąc we wzniesionej dłoni pogrzebacz,
a w drugiej kajet. I Stukułka, patrząc na promienie okalające głowę Aldony
– a były to ołówki kopiowe, którymi wypełniała księgi w magistracie –
doznał olśnienia i zobaczył wolność wiodącą lud na barykady.
doznał olśnienia i zobaczył wolność wiodącą lud na barykady.
– Aldono! Miłości mojego życia! Będziemy wolni! Ty i ja!
Wydrzemy się z tych kleszczy wojny i pobiegniemy
Wydrzemy się z tych kleszczy wojny i pobiegniemy
ku jutrzence swobody. „Jest to najmądrzejsze posunięcie
ze wszystkich, które uczyniłem.”, Stukułka był pewien, że czyni słusznie.
„Lepiej będzie, gdy krew Aldony zamknięta w tak kształtnym ciele
nie zostanie przelana. Czymże jest poświęcenie dla ojczyzny?
Czyż lepiej będzie, że zginiemy tutaj, czy może damy sobie szansę
poza tym kotłem świata? Jeśli zginiemy w drodze,
ze wszystkich, które uczyniłem.”, Stukułka był pewien, że czyni słusznie.
„Lepiej będzie, gdy krew Aldony zamknięta w tak kształtnym ciele
nie zostanie przelana. Czymże jest poświęcenie dla ojczyzny?
Czyż lepiej będzie, że zginiemy tutaj, czy może damy sobie szansę
poza tym kotłem świata? Jeśli zginiemy w drodze,
cóż, taki zamysł Opatrzności. Ale dajmy sobie tę szansę.
Dajmy ją naszym nienarodzonym dzieciom!”
Dajmy ją naszym nienarodzonym dzieciom!”
Po czym od razu przeszedł do czynu na skrzypiącej kozetce
w drugim pokoju, zostawiając skonsternowaną,
w drugim pokoju, zostawiając skonsternowaną,
przyścienną staruszkę samej sobie (jednakże czuł fizycznie
czyjeś oko świdrujące przez dziurkę od klucza
czyjeś oko świdrujące przez dziurkę od klucza
i prześlizgujące się po ich splecionych, nagich ciałach).
„Ljubow nie kartoszka – Dłużej gorąca, a i w towarzystwie lepiej smakuje”,
Stukułka, doszedłszy do tych życiowych eksperiencji, mlasnął
i zasnął na ciepłym biuście Aldony".*)
Stukułka, doszedłszy do tych życiowych eksperiencji, mlasnął
i zasnął na ciepłym biuście Aldony".*)
*) "Wędrówki i myśli porucznika Stukułki" wydawnictwo MG, premiera 15.06.2016
Finalnie skrzaty zdołały dostarczyć książki do miejsca ich intymnych spotkań z Czytelnikami, gdzie, drodzy Czytacze możecie ją odnaleźć pod literką T jak Tyrmand Leopold. (Kaczce i Skorpionowi doniosły skrzynkę szampana, którego sączą mocząc odnóża w basenie (nie szpitalnym)).
A jak to się zaczęło i jak to Kaczka i Skorpion wygrały konkurs, można doczytać tutaj:
i w skorpionim pamiętniczku tutaj:
Mat, jak uważasz, który profil jest mniej przykry dla oglądających?
No, ale książkę trochę też uchwyć, co?
Bez przesady!
O, idealnie.
Dla wnikliwych - taaaak, mam profesjonalny pierścień :D
Wykonany na podstawie rysunku Newy, który jest zdjęciem profilowym Skorpiona na FB :
Cmok!
Wracam do basenu! A Wy czytajcie!
Zdjęcia cudo, książki cudo, pierścień cudo cudów!
OdpowiedzUsuńJeszcze kija trzeba, żeby te cuda na niego włożyć :)
UsuńKija to Ci trzeba, żebyś sobie marcheweczkę przed nosem przywiązała i wreszcie siadła i zaczęła porządnie pisać! Bo jedni są stworzeni do innych spraw, a inni są stworzeni do jednego: siedzenia na czterech literach i pisania!!!
UsuńPrzywiązuj do kija warzywko, siadaj i pisz od rana do rana!
Wykonać!
(Gdybyś potrzebowała, żeby Cię ktoś również kopniakiem motywował, to dzwoń!)
Taki talent! Tak talent! :-) :-)
I będziesz mnie tym kijem z zawiązanym na końcu kalafiorem trącać? Czy karmić? Bo ja wolę z bułeczką tartą i młodymi ziemniaczkami, a nie wiem, czy ten kij ma odpowiednio duży udźwig? To może pagaj? Pagajem to i można w tyłek dać. NO i dzwonek, o tak, dzwoń, dzwoneczku! Taki motywator, taki motywator! :))
UsuńPandemonia, Ty mój stepowy skowroneczku! ;-)
UsuńKalinka, Ka-kalinka, kalinka majaaaaaaaa!!!!! Lalala!!!!!!!!!
UsuńMeksykańska fala! Na zielono rzecz jasna!
OdpowiedzUsuńI groszek po florencku! :*
UsuńMonis, wróciłam, pędzę (ale żaden tam moonshine), wykupuję cały nakład, albowiem (nie znoszę, kiedy ktoś mówi albowiem) kocham nieustannie (widzę, że wreszcie jest sex).
OdpowiedzUsuńStara miłość nie rdzewieje nigdy, Gabi! Tak, choćbym nie wiem, co robiła, wkładała wszędzie korki, to ten seks tryska mi wszystkimi otworami. Trzeba przy każdej strudze (niedaleko Poznania jest miejscowość Dziewicza Struga!), zainstalować koło młyńskie i pobierać finalnie profity. Choćby sobie biurko oświetlać.
UsuńA teraz leć do księgarni! :D
Mam! Mam!MAAAAAM!!! Dzisiaj odebrałam z poczty! Jezu, jak się cieszę! :* :* :* :D
OdpowiedzUsuńAle tak jak Klaus Mitffoch mój umilony? Och! Bosze, jak ja się cieszę! :D
UsuńDaj znać, jak będziesz już PO! Koniecznie! :D
No nareszcie! Proces wydawniczy nie jest krótki ani łatwy, ale w końcu, jak to mówią, the star is born. Albowiem (uwielbiam słówko albowiem) prawdziwe narodziny pisarki następują wraz z wydaniem jej książki :) Przeszłaś w ten sposób do historii. Nie przejmuj się tym, pisz dalej ;)
OdpowiedzUsuńTak, donosiłam się :) Jestem kilkudziesięciokilogramowym noworodkiem i nawet się ślinię, a czasem gaworzę. Teraz raczkuję, albowiem (także uwielbiam) muszę za chwilę stanąć na nogi. Ale fakt, jakoś się wturlałam na ten Giewoncik. Krzyżyk na drogę chyba, co? :)
UsuńStaram się nie przejmować i być płodną :)
Jeżu, kurcgalopkiem Bożena pędzi do internetów po książkę!!
OdpowiedzUsuńOraz: matkoicórko, toż ten pierścień jest więcej niż boski :D Dodają taki do egzemplarza papierowego?
Pędź, Bożeno rączo! :D
UsuńPierścień można pocałować osobiście, chcesz? Niestety, to jedyny egzemplarz na świecie, normalnie, gdyby nie był to Skorpion, to na pewno biały kruk. :)
VIVAT! VIVAT LITERATKI! VIVAT STUKUŁKA!
OdpowiedzUsuńMam i ja swój egzemplarz, a jakże. Popędziłam dzisiaj do księgarni i jest! Pan sprzedawca podkreślał nawet, że już same nazwiska autorów brzmią jak marka, razem i każde z osobna. Przybiliśmy więc piątkę.
Pierścień jedyny w swoim rodzaju. Ach, gdybyż posiadał jeszcze funkcję sygnowania książek dla czytelników....
Ojacie! Serio?! Tak, nasze nazwiska to już performans! Nie wiem, czy ktokolwiek jest w stanie je zapamiętać :D Boję się, że jednak historia literatury będzie musiała złamać ząb czasu na kapsułce z lecytyną :)
UsuńTaką funkcję ma długopis od Bebe! PIsze czystą, żywa krwią! I tu zaskoczenie - nie błękitną!
Wzruszylam sie!
UsuńGratuluję! Ah, ah. Idę łzami wzruszenia podlać jakiś krzak w ogródku, żeby się aby nie zmarnowały ;)
OdpowiedzUsuńNiech dalej puszczają pędy twego talentu.
:**
UsuńMe pędy kierują się ku Tobie w te pędy! Będziemy wspólnie rosić już niedługo, chcesz? Nastaw wodę na herbatę, mówię Ci!
WOW! I słowo książką się stało! GRATULUJĘ!!!
OdpowiedzUsuńNo i jeśli nawet Skrzaty ta lektura wciąga, to jest COŚ!
P.S.
Pierścień boski!
Skrzaty przeczytają nawet świerszczyk, byleby momenty były, są niemiarodajni i śmierdzą im nogi! Ale zaręczam, że jest wciągająco i chce się części trzeciej!
UsuńDziękuję :*
I tu podejmę polemikę - Skrzaty czytają (o ile znajdą tam choć fragment tekstu) wyłącznie świerszczyk i trudno je czymś innym zainteresować ;)
UsuńTo co? Klawiatura już w blokach startowych? :*
Powiem krótko - TAK :) I to po dwakroć TAK :)
Usuńoh! a ja pilam dzisiaj drinka w lokalu - to idzie na konto Skor-Ka - da sie tak w tyl? Na pewno sie da! Zdrowie obu pieknych i zdolnych pan!!! :)))))
OdpowiedzUsuńOch, a nie widziałaś tam mnie?! Ja tez piłam dziś w lokalu! Samotnie wessałam lampkę wina i zapach liliji. Lilije były tak olbrzymie, że chciałam sobie z jednego kwiatu zrobić czapeczkę.
UsuńDa się w tył, pewnie, odwróć perystaltykę :) Panie piją Twoje zdrowie, cudny Diabele!♥
e, nie, to nie ten lokal. W moim byly tylko takie jakby miniaturowe gerbery. Ewentualnie super-wielkie stokrotki :))) Moja znajomosc botaniki jest powalajaca, wiem.
UsuńBotanicy raczą się chyba wyłącznie w palmiarniach :) A artyści w lokalach :)
UsuńAle cudnie razem wyglądacie!
OdpowiedzUsuńJarecko, siadaj do zdjęcia z nami! :*
Usuńach cudny ten fragment i cydny ten pierścień! Pędzę lecę po światłowodzie zakupić i oczekuję aŁtografów. Albo choć jednego
OdpowiedzUsuńCieszę się niezmiernie: z sukcesu autorek (w towarzystwie zacnego nieboszczyka literata), z faktu, że w powieści są momenty, z dowodu na istnienie zbereźnych skrzatów oraz z powodu urody skorpiona, z naciskiem na nieziemsko niebieskie tęczówki (nacisk oczywiście nie per se ;)
OdpowiedzUsuńVivacie i w górę gacie!