Cierpię.
Cierpię na zatwardzenie twórcze. Wyjałowiłam się z mikroflory blogowego płatu mózgu. Brakło mi pożywki, na której spleśniałabym malowniczo i nawiozła sobą ten ugór. Wybaczycie?
Muszę się do czegoś przyznać. Z powodu tej twórczej niemocy wpadłam w nałóg. Nałóg trzyma mnie od bodajże kilku tygodni, każe wychodzić z domu i spotykać się z dilerem. Kupuję od niego kilo i idę na ławeczkę, by pozażywać przyjemności graniczącej z rozkoszą. Przyjemność jest wielopoziomowa. Truskawki mają boski aromat, takąż konsystencję i smak. Owoc doskonały. Siedząc na ławeczce mogę oddać się kilku przyjemnościom równocześnie. Nie mam małych dzieci, więc siedząc niedaleko piaskownicy nie muszę martwić się, że podczas sprawdzenia, czy mam w torebce klucze, zawieruszę najmłodsze dziecko pod hałdą, a wieczorem z powodu braku niepokojących odgłosów, będę miała wrażenie, ze o czymś zapomniałam... mogę spokojnie obserwować nie swoje dzieci, wózki i akcesoria, a potem po prostu, ot tak, wstać i mieć wolne ręce i głowę. Mogę zamknąć oczy i nie bać się, że kiedy je otworzę, krajobraz będzie pozbawiony owoców moich lędźwi, które wychowuję dużym nakładem rodzicielstwa i finansów. Ale nawet teraz łapię się na tym, że w papierowej torebce szukam owoców tych mniejszych, bardziej zielonych, z niedoskonałością, te najdorodniejsze i czerwone zostawiając dla nich. Brzemię macierzyństwa wbija się w kark w najmniej spodziewanych momentach.
Siedzę więc tak, łącząc płynnie krew z owocem i zszywam błękit nieba z tym, co mam pod powieką. Czerwone do czerwonego, niebieskie z niebieskim. Omiatam wzrokiem pieska w abażurze i łapką w zielonym gipsie. Czego to weterynaria nie wymyśli! Dzieci bawią się na boisku, dorośli noszą siatki z chlebem naszym powszednim, gołębie robią kupy, wszystko na ziemi przesuwa się miarowo i przewidywalnie jak igła po płycie.
Maźnięciem oka zaniebieszczam sąsiednią ławkę, na której, o raju!- same koronki.
Staruszeczki siedzą lekko nachylone ku sobie. Złote słońce wylewa na nie swą ciepłą poświatę. Obie delikatne, z białymi loczkami. Wokół ciał muślinowe falbanki, delikatne gipiurki, beżo-biele i kość słoniowa pod białą skórą. Wokół ławeczki lśniło srebrzyście promieniami pajęczych nitek. Głosy miały ciche jak srebrne dzwoneczki przy saniach. Ich świat miał może jakieś metr pięćdziesiąt średnicy i kręcił się wolniej niż nasz. Były w jego wnętrzu, stąpając po jego powierzchni od środka i napędzając go siłą własnych mięśni oddechowych.
Siedziały tak zanim przyszłam i siedziały jak odchodziłam. Jak w poczekalni przed schodami do nieba. Daję słowo, że pod białymi sweterkami poprawiały skrzydła.
Myślałam, że nazajutrz spotkam je ponownie, żeby zobaczyć, czy są jeszcze bielsze i bardziej przezroczyste niż były dzień wcześniej.
Słońce tak samo złociło powietrze, niebo było tak samo błękitne. Ale spóźniłam się chyba, bo na ławce leżało jedynie kilka piór.
Kolumbijscy biznesmani się załamią, jak się dowiedzą, że u nas taki odlot po truskawkach... ;-)
OdpowiedzUsuńWiesz, pestycydy robią cuda :)
UsuńMonciś, dolałaś rumu do tych truskawek? Najgorsze do czytania w lekturach były opisy przyrody, a Ty się ostatnio zaczęłaś w nich specjalizować. Czy Ty chcesz zostać drugą Orzeszkową? Ja jestem prosty Wieprz, komunikat był także prosty - jadłam truskawki. Smakowały! A ja naszych świeżutkich jeszcze nie, ale w piątek lecę do domu....mmmmmm...całuję w pióro. Pisz o seksie. Zawsze dobrze Ci wychodzi:-)
OdpowiedzUsuńPomyślę o tym, obiecuję ;) Zaraz jak się posklejam :)
UsuńPacz, wychodzi, ze my z Wieprzem z jednego chlewa! Ale, nie, nie nie sprawdzaj, czys jest wielbladem (ze niby jak ci dwoch mowi to powinnas). Ale za to nieustannie wychodzi, ze wiekszosc chce od ciebie o seksie :-)
UsuńWieprz, Orzeszkowa to jedyna autorka, ktorej opisy przyrody uwielbiam :-) Taka perwersja!
Monisiu nadobny, to chodź w moje ramiona, ja Cię własnoręcznie złożę do kupy. U mnie jest tak żle, że jakbym Ci powiedziała to zaraz być się lepiej poczuła:-))))
UsuńTaaa. Wy mi po prostu zazdrościcie tego lyryzmu, nosorożce!
UsuńOraz wuntpia, Wieprzu, ale możemy się policytować za kurtynką kogo los bardziej obsypuje trądem :)
Dobrze jest! Opisy przyrody obowiązkowo być muszą, seksa i liryzm również, najlepiej na zmianę, w wielu pozycjach.
UsuńJak czegoś nie zrozumiemy, to się dowiemy w komentarzach. Samopomoc blogerska, silne stadło adoracyjne ;). Wszystko gra.
No i Skorpion Skorpiona zawsze wyniucha! Otóż to! Różnorodność, gadżety i zmienne pozycje mózgowia.
UsuńNo właśnie, można dopytać, jak się nie rozumie, chociaż Szymborska nie tłumaczyła o co cho. Liczę, że po śmierci szeroko pojęte społeczeństwo zachłyśnie się moją poetycką prozą i wejdę do kanonu lektur nieobowiązkowych, żeby przyjemnie się czytało i żeby nie czytano wyłącznie bryków.
:*
Ach te aluzje przejrzyste, wytworne żarty od niechcenia. Cuda, cuda Panie!
OdpowiedzUsuńLos darzy, a nie karze Cię PanDemoniu talentu upominkiem. A ponieważ nie dasz rady przechytrzyć przeznaczenia wyjałowieniem, niemocą itp. wymówkami, to rzucaj mu się w ramiona i już.
Tak, rzucę się, Emko, aż mnie będziesz miała dość i będziesz błagała o litość! Och weźcie już tę pandeMonię, zamęczy nas swoją kaskadą słowotwórczą, zalewa nas jej słowotok i własna krew! ;)
UsuńOooo to mnie nie znasz. Będę podtrzymywać Twój kręgosłup, karmić truskawkami - gatunek I, maczanymi w czekoladzie z maxi zawartością magnezu i witamin z grupy B, oraz czule głaskać Twe ego.
UsuńCmok
O rany, to ja się postaram szybko posklejać, żeby mi te truskawki z czekoladą nie przeciekły wszelkimi otworami i szparami w korpusie. Dzięki, Emko, głaski działają na mnie bardzo mobilizująco! :*
UsuńTez w tamtym tygodniu raczylam sie truskawkami - i to w nader pieknych okolicznosciach przyrody, bo w Norwegii! Ze szwagierka(tez piekna, a co) na tarasie z widokiem na góry. Ahhh.... cudnie bylo. Truskawki byly obficie zalane bialym winem z kostkami lodu, co dodalo im wiele bardzo pozytywnych walorów dodatkowych :)))
OdpowiedzUsuńUwielbiam białe wino. I rozmowy do rana. I truskawki. I Norwegię. I Ciebie, Diable. Hm, umówimy się? :)
UsuńNawet nie wiesz, jak chetnie! Dlaczego nie mieszkasz w pólnocnych Niemczech? Ewentualnie w poludniowej Polsce?
UsuńDlaczego wszystkie tam nie mieszkamy???
(smuteczek) :(((
No bo dopiero w zasadzie od niedawna mieszkamy w Polsce :D Pono my z Bawarii :)
UsuńNo właśnie, dlaczego nie mieszkamy? Wystarczyłoby otworzyć jakiś pensjonacik, wrzucić tam farbki, pędzle i notesy. I wyrzucić klucz i mapy dojazdu :)
Ide na to! Tylko nie zapomnijmy o bialym winie. Ostatecznie moze byc jakiekolwiek wino :-)
UsuńNieeee, o winie nie zapomnimy, nie. O zbrodni i owszem.
UsuńMoże Kanionek użyczy nam karambola? Carramba!
Dobra, to ja lecę po leżaczek, bierz hamak, kocyk, ja wezmę jakąś muzę, która nam się będzie wsączać przy sączeniu. Truskawki wziąć? Bo nie wiem czy możesz? Jak nie, to wagonik powinien wystarczyć, przynajmniej do wieczora. Jeszcze ktoś do garów by się przydał. Jezu, znowu wychodzi na Kanionka. Ale Izabelka jest niezła, bierzemy ją? Bebe robi dobre pierogi. Tak, to musi się udać!
Bożena może wino załatwi, ale petycyjka, Madmłazels - na północ PL, nie na południe! Morze, jodzik (nie mylić z jadzikiem), ptaków śpiew. I kaszebska truskawka, najlepsza w powiecie (chociaż droga jak pierun, to Bożena na razie arbuzy pędzluje.). To na północ, na północ, Drogie Panie (i do Norwegii bliżej, jak ktoś akurat w potrzebie po ciemku posiedzieć.)
UsuńAkurat teraz to tam jasno, w tej Norwegii. Slonce zachodzilo przed pólnoca i wstawalo o 4 :)
UsuńAle naprawde, taki pensjonacik bylby czyms przepieknym.
Do garów? Monika, bedziemy zyc winem, truskawkami (kaszebskimi Bozeno, oczywiscie) a w chwili kryzysu zamówimy pizze. Szkoda czasu na gary!
Bożeno, o jodzik, ptaków śpiew biorę! I szum morza i ciepełko i chrrrrrrrr chrrrrrrrr chrrrrrrrrr, o, parhdą! Zasnęłam?! Zaśpiewaj mi coś! :D
UsuńDiable mój, ale zważ, że świat jest pełen zboczeńców i weź pod uwagę, że jednak ktoś może LUBI te gary. Taki wyjątki się zdarzają ponoć.
UsuńAno, jak lubi, to nie bede przeganiac, ofkors ;)
UsuńPostuluje cobys sobie pewnego pieknego dnia i bez wyrzutow kupila kilo tych dobroci TYLKO dla siebie i zostawila im co najwyzej te male i niedojrzale.
OdpowiedzUsuńNa pohybel brzemionom!
Zakitram się w ostępach i może nawet zjem tak sernik? Tak, jutro tak zrobię. Chrzanić przebrzydłe brzemiona!
UsuńJa tu opisów przyrody a la Orzeszkowa nie widzę. Może dlatego, że jak przerabialiśmy Orzeszkową, to czytałem Stąd do wieczności Jamesa Jonesa, a potem jego Pistolet. Opisów przyrody więc nie rozpoznaję. Wydaje mi się, że przyroda jak przyroda, jakaś tu występuje, owszem, ale głównie klimat. A klimatu nie widać, co by wyjaśniało szybki trucht Wieprza za wonią truskawek, jak za truflami :)
OdpowiedzUsuńZaczęła mnie swędzieć żuchwa i poczułam się staro, tak staro, że w lustrze zobaczyłam się z blond brodą. Sprawdzę w dowodzie, czy nie mam na drugie Eliza.
UsuńKlimat i owszem, był bardzo wyjątkowy, dawno nie widziałam takich alabastrowych staruszek. Piękne były.
Dzięki, Ove :)
Wyczułam zapachy i mię tu zawiało. Kochana, u mnie truskawki w formie płynnej są, podzielę się z Tobą, niech no tylko zajadę w Twe regiony...
OdpowiedzUsuńO trądzie piszesz... a u nasz też sypnęło ostatnio. Takie to normalne, nieprawdaż? Aż już się przykro opowiada.
Nos do góry, zaraz będą czereśnie! ;-))
P.S. Tulimy tulimy... :x
Nareszcie Cię tu zwabiłam, a roztaczam swój czar i zapach naftaliny dosyć intensywnie! Och, czy mówisz o tej boskiej, co ją to zrobiłaś i była obłędna? Och, pół królestwa za kieliszeczek! Zachodź, zajeżdżaj!
UsuńTy wiesz jak mnie pocieszyć owocem :)))))
Tulimy too :) i xoxo jak mawia szalona młodzież.
(o trądzie przemilczę, może ucieknie?)
Daj Panie Boże każdemu twórcy takie zatwardzenie!
OdpowiedzUsuńKilo truskawek i półtorej strony tekstu - plus ilustracje. Niektórym nawet wagon truskawek by tak pióra nie rozbujał!
Nie zapomnij o kefirze od Kaliny :) Tak, to połączenie może rozbujać!
UsuńCieszę się, że już wróciłaś z tych Marianów, Psie :)
Tymczasem muszę JESZCZE odszypułkować i umyć 2 tony truskawek, bo się do jutra zepsują... ahu ah.
OdpowiedzUsuńNie babrałam się w truskawkach nigdy o 3.12. Fajne to?
Usuń...zanim skończę powinnaś napisać relację obchodów Dnia Matki ;)
OdpowiedzUsuńW skrócie wyglądało to tak, że jak rano martwą uniosłam powiekę, to wzrok mój zaspany upadł na pudełko czekoladek oraz żel do kąpieli z arganem. Zostałam zasypana pocałunkami (w zasadzie sama je musiałam wyrwać, cóż, taki ciężki los matki dwójki nastolatków. TAK nastolatków. Gdyż Mim od dzisiaj na dwie cyfry na liczniku).
UsuńChyba, że jeszcze obierasz i się wyrobię z tymi obchodami? Wiesz, za chwilę Dzień Dziecka, może będziesz w połowie drugiego wagonu?
Usuń