Nie wiem jak długo wytrzymają nasze drzwi. A już wyjątkowo martwię się o mleczne szyby, które tkwią (jeszcze) w każdych z nich i to w ilościach zmasowanych. Przerabialiśmy już sprawę w towarzystwie szklarza trzykrotnie, kiedy to Mat wybił kolanem pierwsza w łazience, a my przekonaliśmy się jaki mamy cenny sprzęt w domu. Potem poleciały szybki w szufladach trafione celnie piłeczką typu kauczuk. A potem wyleciał kauczuk. Bardzo zaprzyjaźniliśmy się wtedy ze szklarzem, mamy już zniżki.
Szyby drżą w posadach od dwóch dni dopiero, świąteczna atmosfera wypycha je z ram.
Jesteśmy jedyną rodziną w promieniu tysiąca kilometrów, u których już był Zając. Mamy taką unikatową domową tradycję, że umawiamy się z nim tuż po Święconce, dzięki czemu całą sobotę mamy spokój z plączącymi się pod nogami dziećmi. A my, dorośli, możemy się oddać harcom i swawolom przy garach. Tiaaa.
Do sałatki wkroiłam pół palca, do ćwikły paznokcie, aż boję się tykać schabu. Biała się mrozi. Bezprocentowa, bo tylko kiełbasa.
O dziwo, tego roku nie ma śniegu na Wielkanoc. W związku z powyższym osiadłam na wywleczonym do ogródka krzesełku ogrodowym, by ochłonąć i przeprowadzić proces fotosyntezy, asymilacji i syntezy witaminy D. Płynąc na fali swojej karkołomnej biochemii wyprodukowałam sobie jeszcze pół litra kortyzolu przy pomocy Małża, po czym oddaliłam się w najdalszy kąt domu, by oddać się orgii z książką. Jak dom opustoszeje późną nocą, przygotuję stół.
Niestety, w tym roku moja psychiatryczna ciocia nie zaszczyci nas swoją osobą, ponieważ kategorycznie stwierdziła, że nie nadaje się już do towarzystwa, gdyż bolą ją zęby, które do jedzenia musi wyjmować hurtowo i kłaść na talerzyku. Kruczoczarna peruka nie daje się już rozczesać, a sztuczna gumowa pierś, przy obecnych uszczuplonych gabarytach właścicielki, wygląda, jakby zamieniła się w szkolny worek na kapcie, z tym, że bez kapci, za to z pokaźnym termoforem.
Odwiedzą nas za to znani Czytaczom inni krewni obarczeni chorobami od A jak afazja do Wu jak wylew. Może ja dojadę do Zet jak zgon.
Mat osiągnął rozmiar buta 45, jedną dłonią obejmuje piłkę siatkową, a ja muszę prosić go o starcie kurzu na kuchennej szafce, bo nie chce mi się targać krzesła. Mat ukucnął i starł. Ma przerażająco duży zasięg kończyn. Potrafi bez wstawania sięgnąć przy stole po maselnicę leżącą na przeciwnym krańcu. A stół mamy sześcioosobowy. Cud, że mu się kończyny nie plączą, zadziwiające.
Mim jeszcze nie był w szkole od miesiąca. Nikt nie zadzwonił ze szkoły dowiedzieć się, czy żyje lub czy nie został wywieziony do Ameryki Południowej. a może dobija się do nas szkoła i opieka społeczna? Bo Mim się rozprężył wychowawczo i oświatowo. Boję się zajrzeć do e-dziennika...
Kochani Czytacze, spędźcie te Święta tak, jak lubicie!
♥
♥
Muah!
Do ćwikły paznokcie... Nie szkodzi, pod warunkiem, że są pomalowane na kolor buraczkowy ;)
OdpowiedzUsuńPudło.
UsuńBożena pokroiła swój golony paznokieć ponownie, do faszerowanych jajek. W razie czego winę za odbite szkliwo zwali się na skorupki.
OdpowiedzUsuńDobrości!
Tak, najlepiej na kurę zwalić. A może zżarła tłuczkę szklaną? Kamienie? Kraty bateryjne?
UsuńUściski, Bożeno, dubeltowe!:*
Moniś, spokoju, zdrowia i miłości oraz pełni wiosennej weny z okazji Świąt dla Was.
OdpowiedzUsuńPaznokciem się nie przejmuj, zagra cebulkę lub czosneczek. Buraczki dobrze farbują ;)
Izabelko, dziękujemy za piękne życzenia, niech się spełniają!
UsuńMy Wam życzymy zdrowia i spokoju oraz morza cierpliwości :*
Paznokcie znowu na miejscu, kawa z mleczkiem :)
Kortyzol to straszna broń naszych Miałżów.
OdpowiedzUsuńMój też szafuje na prawo i lewo tym dobrem. rykoszetem, ja spijam najwięcej.
Uściski dla Ciebie i Rodzinki.
Taaak. I albo się pływa, albo tonie :) Albo wiosłem przez łeb!
UsuńDziękujemy i odściskujemy w dwójnasób!
Pół palca (to mniejsze pół...) wraz z paznokciem obcięłam sobie tydzień przed świętami. Ponieważ był to palec środkowy, musiałam znosić wiele pytań i uwag. Przykrych i krępujących. Paznokieć, jak przewidywało wielu, odrasta, co cieszy. Współczuję niezmiernie butów męskich o długości zbliżonej do mili morskiej. Ich przechowywanie w domu wymaga specjalnego umeblowania, nieprawdaż?
OdpowiedzUsuńTak, brak fakofa utrudnia życie. Jest to strata bardzo dotkliwa zwłaszcza w trudnych momentach życia. Na szczęście na urżnęłam wskazujący i kciuk. Czyli nie jest ok.
UsuńWłaśnie, Kalino, dokonałam za Twoim przyczynkiem odkrycia roku. W szufladzie Mata mieszczą się tyko trzy pary jego obuwia... hmm
Dziwnie tak jakos bez tego sniegu, prawda? Nawet u nas byl 1 dzien slonca! (Sobota. CALA, calusienka!) Pozostale 4 dni oczywiscie chmurne i dzdzyste.
OdpowiedzUsuńDiable, no, ale dzisiaj mieliśmy za to piękny grad! Oraz na fb widziąłam, że wszyscy pokazywali sobie tęczę. Ja nie miałam czasu spojrzeć za okno.
UsuńNo i długo nie czekaliśmy, bo ta szarość znad Germanii dotarła i nad Kraj Warty.
Dear, przyjmij tutaj niniejszym pierwsze uściski postświąteczne.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kanibalne dania już skonsumowane, szyby pozamiatane i ogólnie nad kurzem zdeptanym wielka stopą wzejdzie tęcza.
Kiss&dyg.
Ściskam Cię jak cytrynę i powiem Ci, że tęsknię po Tobie!
UsuńTęczy nie widać jakoś, ale dam radę ten garniec na końcu znaleźć i bez takiej oczywistej wskazówy. Tęcze są dla mięczaków. Twardziele robią sobie mapy w mózgu tępą igłą!
Cmoku cmok!
Dzisiaj to właśnie jest ten dzień, kiedy po długiej przerwie mam zamiar zaprowadzić do szkoły komplet progenitury. Będzie ból.
OdpowiedzUsuńŚwięta minęły właściwie, jak chciałam. Trochę za dużo latania po rodzinie, za mało siedzenia na tyłku z kieliszkiem w ręku, ale jest dobrze. Z biegiem czasu wyrabiam się :)
Wszystkiego najlepszego na po świętach! :)
O, tak, od dziś matki maja wakacje. Znaaam to! Mim polazł do szkoły po kilku tygodniach ogrzewania mieszkania własnym ciałem. Niech roztacza nimb w szkole teraz.
UsuńZ biegiem czasu odpada wycinanie króliczków, potem robienie zajączków z rolki po papierze toaletowy, potem odpadają pisanki oklejane włóczka, potem te farbowane. Na końcu pozostaje tylko postawić barany przy stole i można odpoczywać.
Wszystkiego naj, Krusz! :*
Wypisz wymaluj moi goście z listą chorób od A do W. Do tego odbywały się licytacje i przepychanki - kto miał częściej udrażniane żyły, bardziej połamane biodro itp. ciekawe rozmówki. Z rąk do rąk, między białą kiełbasą i żurkiem przekazywano sobie wydruki ekg i opisy rezonansów. Odfajkowano też mimochodem listę tych, którzy już odeszli na wieczny spoczynek w ciągu ostatnich 30-tu lat. W licytacjach zwyciężyła ciocia, wyposażona przy stole w dowód rzeczowy w postaci zdjęcia rtg i tam czarno na białym uwidocznionymi czterema miejscami złamań prawej kończyny. Zachęcani byliśmy do oglądania i palpitacyjnego sprawdzania zabliżnień ran pooperacyjnych.
OdpowiedzUsuńPo tych świątecznych ekscesach towarzyskich marzę, by jak Mim rozprężyć się oświatowo i kulturalnie, mieć zasięg kończyn Mata i nie wstając z kanapy zaparzać sobie poprawiającą humor kawkę z pianką,wyłączyć telefon i zabarykadować drzwi.
Pozdrawiam serdecznie
Emko, dziękuję za Twój opis gości. Są wspaniali! Och, puściłabym im rozbierany film ze mną w roli głównej z rezonansu. Ale nie wiem, czy pobiłabym Twoją Ciocię, czterokrotną medalistkę. I to za jednym zamachem. Zuch! Gdzieś w szafce mam jeszcze kamień żółciowy mojego Taty... I zeby dzieci. O dziwo wszytskie zęby Mata pękają poza jego otworem gębowym. Jak popkorn.
UsuńSerdeczności, Emko!