Nie politykuję z zasady, ale nie mogę się opanować.
Na wyborach pojawiam się cyklicznie, ale takich obrazków jeszcze nie widziałam. Może akurat utrafiłam na godzinę X, w której rozdawano darmowe wejściówki do lekarza jakiejś wielce pożądanej profesji? Kto wie, ale na pewno musieli coś dawać. Kiedyś stawiałabym na papier toaletowy i cytrusy.
Do komisji, jak w clipie Jacksona, podążali chromi, niedołężni i starcy oraz kompilacja wszystkich trzech. Na barierce przed wejściem wisiał osobnik kiedyś płci męskiej, psioczący na jeden jedyny schodek, który musiał pokonać, by dopaść do urny. Przed drzwiami stado wózków inwalidzkich walczyło o laur pierwszeństwa. Najszybsze były jednak matrony o kulach, ale i tak musiały odczekać swoje, by pobrać kartę do głosowania. Dla nas nie starczyło papierowych kabin, więc składaliśmy krzyże pod ścianą.
W drodze powrotnej, w terenie zabudowanym, Małż został poproszony histerycznym krzykiem o pomoc w bardzo nietypowej sprawie. Przed domem biegała w kółko pani w wieku okołoemerytalnym, klnąc jak szewc. Z dalszej odległości dało się zauważyć coś leżącego za nią, na krzewie. Z bliższej odległości kształt nabrał konturów człowieka, który, nie mogąc utrzymać się na własnych nogach, padł na florę, potem zapadł się pod florę i tak został. Tatuś. Pan nie chodził, nie mówił, ale był zdenerwowany ponad miarę, gdyż, jak się okazało, od lat czterech nie opuszczał ścian swego domu.
No, to, czy już wiadomo skąd frekwencja? Każda rodzina powyciągała własne trupy z szafy i, udrapowawszy na nich pachnące naftaliną kołnierze z bobra, popchała ich ku lokalom. Dlaczego zrobili to swoim dzieciom - nie wiadomo.
A teraz coś zgoła innego. W Literackim Blogu Roku Skorpion uplasował się na miejscu dalszym niż podium, więc nie tak spektakularnym. Jak daleko był od podium, tego nie podano do publicznej wiadomości. Dziękując za wszystkie cenne głosy, kłaniam się w pas!
Ale Skorpion nie próżnował! Ci, którzy znają go z Bunia, już wiedzą co się stało. Otóż kolejna wygrana klepnęła mnie w jędrny pośladek, tym razem zapędzając do kuchni.
Kiedyś już wspominałam, jak to można się urządzić domowo bez wychodzenia z domu, wygrywając to tu, to tam sprzęt AGD. Tym razem padło na "Dzieciowo mi".
Pytanie brzmiało i wyglądało następująco:
"Spójrz na zdjęcie poniżej. On długo zabierał o względy tej kobiety, aż wreszcie ona powiedziała, że chce spędzić z nim wszystkie dni do końca życia. Wyobraź sobie, że zdobył jej serce...potrawą. Pytanie konkursowe brzmi: Jak myślisz, co jej przygotował? (...) co zadziałało na tyle mocno, że powiedziała TAK?"
Zdjęcie z pixabay za Dzieciowo mi. |
No, to napisałam:
Unoszące się pod sufitem kłęby pary przybierały kształt cukrowej waty. Nawijały się leniwie na niewidoczne patyki i wolno wirując, opadały coraz niżej. Otulały jej twarz i osiadały na czarnych rzęsach. Kobieta wciągnęła wilgotne powietrze, aż para rozkosznie zawirowała wokół jej nozdrzy i popłynęła wraz z wydechem dalej, ku oknu. Osiadła na zaparowanej szybie, skropliła się na jej powierzchni i spłynęła, zostawiając za sobą faliste ścieżynki, przez które widać było, jak na zewnątrz, w ciemności wieczoru błyskają krople rzęsistego deszczu.
Kobieta zanurzyła się głębiej w wannie. Nad powierzchnią gorącej wody, pokrytej grubą warstwą piany, unosiło się kilka samotnych wysp – twarz z kolistym atolem blond wodorostów, fiordy szczupłych kolan i Galapagos piersi. Pod wodą przepływały dwa pięcipalczaste wieloryby, z gracją opływając archipelag. Kobieta przesuwała śliskie mydło po swoim ciele i uchyliła usta.
– Chodź do mnie – szepnęła nie otwierając oczu.
Mężczyzna drgnął. Oderwał plecy od ściany i jednym płynnym ruchem wygładził włosy i brodę. Odpiął dwa guziki błękitnej koszuli i wspierając się na muskularnych ramionach kocim ruchem wślizgnął się do wanny tak, jak stał – boso i w dżinsach.
Zaskoczona, wynurzyła się tak gwałtownie, że fala tsunami przebrała i zalała podłogę. Roześmiali się równocześnie, patrząc jak porywa srebrne garnki i rondelki poustawiane tak, by krople, spadające z nieszczelnego dachu, wpadały z niebiańską muzyką wprost w ich wnętrze. Wszędzie było pełno wody i piany. Kontury świata namakały i traciły swój kształt.
– Teraz chyba utoniemy – szepnęła wprost do jego ucha, rozrywając błyskawicą błękit koszuli.
Nad wyspami rozpętała się burza z piorunami. Fiordy rozstąpiły się, a Galapagos podzieliły los Atlantydy. Zwinne wieloryby błyskały białymi brzuchami to tu, to tam. Duszna para unosiła się i wirowała w rozbłyskach świec, przykrywając białą koronką wielkie lustro, w której niewyraźnie odbijał się kształt ich złączonych ciał. Klęcząc, trzymała go za szyję, a jasne, długie włosy opadały jej na plecy niczym welon.
– Ależ ucztę mi przygotowałeś – wymruczała, bawiąc się jego włosami i omiatając mglistym spojrzeniem podłogę. Wyglądała tak, jakby wykipiało na nią ptasie mleczko. W garnkach unosiła się biała piana, krople deszczu wpadały do środka z rozkosznym plumkaniem.
– Będę Ci tak gotował całe życie – objął ją i przytulił mocno do swojej piersi.
– O, tak. Tak-tak, tak-tak, tak-tak…
Jak łatwo się domyślić, garnki, które były trofeum w konkursie, były mi niezmiernie potrzebne, bo sama mam rachityczne blaszane gary, które kupiłam sobie jako prowizorkę po ślubie, bez mała, o matko!, piętnaście lat temu z hakiem. Na tym haku dyndam powieszona za żebro do tej pory. Jak wiadomo, prowizorki sa najtrwalsze, ale garnkami wspomogła mnie moja ciocia, tak ta ciocia, obsypując mnie emaliowanymi zabytkami, w których pewnie gotowała dla mnie kaszkę.
Jury wyznaje:
"Co zadecydowało? Kapitalna gra słów, niezwykle emocjonująca historia, wulkan namiętności przysłonięty jakby od niechcenia wyrażeniami poetyckimi, potęga wyobraźni, bardzo twórcze i oryginalne podejście do zadania".
I dalej:
"Komentarz Skorpiona jednak mnie rozwalił. Po pierwszych trzech zdaniach zapragnęłam kąpieli w wannie, po następnych trzech przyniosłam do łazienki garnki, po kolejnych odleciałam gdzieś hen, hen na skrzydłach wyobraźni. I nawet nie zauważyłam, kiedy facet z historyjki ściągnął spodnie!"
Jak to dobrze mieć bogate życiowe portfolio! Nigdy nie wiadomo, kiedy dziury w dachu zaowocują nie tyle pleśnią, co niespodziankami!
Uwazam, ze to o wiele praktyczniejsza wygrana niz... no wlasnie... zdaje sie, ze wygralam po prostu slawe :-))))
OdpowiedzUsuńChcesz się zamienić? :D
UsuńTaaaaaaak! Dawaj gary!
UsuńGarnki to nie wiem do czego służą, choć wyglądają pięknie.
UsuńAle za patelnię to bym zabiła.
Zatem: dawaj patelnie!
Ha i tu mnie masz. Zestaw był bezpatelniany. Ale powoli dojrzeję i do posiadania patelni!
UsuńJest to straszne to niewygranie. Wszystkie wybory tera fałszujo. A opowiadanko dla garów: smaczne!
OdpowiedzUsuńTylko się zastanawiam kto, prócz rodziny Małża tak głosował? A jak nikt, to znaczy, że jestem spowinowacona ze sturamienną Camorrą w polskim sosie .
UsuńDziękować, Kaszmirowa! Jutro spodziewam się garów w paczce.
To Małż ma aż tak liczną rodzinę? I oni wszyscy nie chcą świetlanej przyszłości swoich dzieci w okolicach Londynu? Jak mogą chcieć zapewnić swoim dzieciom przyszłość inną niż bycie tanią siłą roboczą w korporacji? Takich rzeczy nie robi się dzieciom :)
UsuńI to tyle w temacie:-)
UsuńPoka gary jak dojadą.
Będziesz teraz blogerką wnętrzarsko-garncarską?
UsuńKaszmirowa, gary są w linku :) A dla Ciebie mogę zrobić apdejt i okazać na mej kuchni!
UsuńAch, nie wiem jaką blogerką jestem i czy w ogóle, zawsze się wzdragałam przed tą szufladkującą nomenklaturą. Ot, piszę, co mam na wątrobie.
Co tam garncarską, ja pobrałam właśnie nauki introligatorskie! :D
Anonimowy, podpisz się, proszę :)
UsuńSkumbrie w tomacie.
o matko1 gorrrąco-powyborczo tu u Ciebie :)
UsuńDawaj foty garów u Ciebie w kuchni :-)
p.s. tzn. że jesteś blogerko lajfstalowo?
E, Kaszmirowa, co Ty taka szybka do szufladkowania? Profil blogerski niezmienny od lat- niezależny od pogody, mody i trendów. ;)
UsuńGary pokażę, pokażę! Pan chce, sługa musi!
tera jest moda na lajfstajl.
UsuńLubię wiedzieć :D
Nie, nie będę Ci stwarzać konkurencji i niezdrowego tłoku mym odwłokiem! ;)
UsuńPoza niewątpliwymi walorami literackimi, zmolestowałaś podświadome jury, bowiem Skorpion+ Rosół = Garnek.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, to może wyglądać na oddziaływanie podprogowe!
UsuńNależy chyba raczej teraz zmienić temat, bo nam się zbiegnie fałszowanie wyborów z fałszowaniem wyborów.
Usuń(p.s. Gratulacje :D)
Albo z fałszowaniem wyborów!
UsuńDzięki!!!!!
No... nie wiem... może to moje libido albo jury czyta uważniej, ale gdy czytałam opowiadanie po raz pierwszy to gary mi najzwyczajniej umknęły... :)))
OdpowiedzUsuńNiemożliwe! A robiły największy hałas!
UsuńZapewne tak, ale ja z wypiekami na licu czekałam aż on wyskoczy z tych niepotrzebnych dżinsów ;)
UsuńŁoj, to może ja jednak zostanę blogerką erotyczną?
UsuńNie, nie możesz. Bo ja jak się bardzo śmieję, to mi opada. Libido.
UsuńJarecka, to chyba we łzach poczęłaś dziateczki?
UsuńChichocząc pod wąsem
UsuńGratuluję odwagi. Wiadomo, że nie trzeba się sztywno trzymać zasad regulaminu, powiewając abstrakcją i wyobraźnią. Jednakowoż pisać o ludziach tak biednych, że im kapie z dziury w dachu do gar(n)ków... żenial :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, mą szeri!
UsuńJa wiem, czy odwaga? Desperacja!
Ja troche spózniona, bo zaleglosci mi sie w czytaniu nazbieraly - ale pragne wyrazic me skromne zdanie, ze wszak gotowanie na parze najlepsze jest, prawda? No.
OdpowiedzUsuńTak. Rozwieszam parówki na firankach.
Usuń