No wkurzacie mnie, Wy zdolni ludzie! Ja nie mogę na to patrzeć spokojnie! Malują jak Michał Anioł, dziergają, piszą - no Tomek to już => przeszedł wszystko! Wszyscy naokoło pitraszą, wiją gniazda, oddają się bez rozumu sztuce, popadają w wiry namiętności do pracy. Żeby jeszcze siedzieli cicho skubiąc sobie te koniki w kątku. Ale nie! Pokazują ekshibicjonistycznie owoce swych artystycznych lędźwi, czym powodują u mnie zrywy szaleństwa i twórczego pędu. Na ten przykład Jarecka. No ta to już przesadziła prezentując na blogasku TO:
Nie dajcie się zwieść urodzie tej torby. Ja się czuję jakbym dostała skarpetką w twarz. Podniosłam ją zatem i podjęłam wyzwanie! Macham zakrzywionym drutem, macham cierpliwie, zazdrość to jednak dodająca skrzydeł cecha. Ale zanim wyczaruję sobie coś takiego, zrobię poduchy na taras. Na szczęście mam tylko dwa fotele, więc jest szansa, że będę szybsza niż mój protetyk stomatologiczny. Miejmy nadzieję, że sosna dla mnie jest w sile wieku i szumi gdzieś w Polsze.
Jak Jarecka w kolor, to ja ciach! W pastylki. Tfu! W pastelki:
Jak Jarecka w kolor, to ja ciach! W pastylki. Tfu! W pastelki:
Nananananana!
Co mi przypomniało stare, zmurszałe czasy, kiedy dysponując pokładami czasu o grubości jednej warstwy atmosfery ziemskiej, parałam się różnymi robótkami ręcznymi. W swoim życiu przechodziłam też ostrą fazę pilnej kursantki. Opłaciła się nawet umiejętność wytwarzania wieńców nagrobnych!
A teraz odrzucam skarpetkę!
Na pierwszy ogień niech idzie duży lampion. Lampion wrył mi się w pamięć tym, że podczas kursu w powietrzu było większe stężenie brokatu niż tlenu, a szlagmetal w arkusikach unoszony był każdym oddechem. Moje płuca lśniły!
Zrobiłam też lampiony o tematyce świątecznej. Z dużych nie został mi ani jeden, a z kartonu małych tyko dwa, więc nie widać wszystkich wzorów. No cóż, może wznowię produkcję jesienią.
A teraz moje heklowanie. Szydełkiem wydziergoliłam dziesiątki serwetek, z czego półtorej dużej serwety.
A w korytarzu mam wieszak, zwany przez niektórych ramiączkiem, który to wyściuboliłam dla Mata, amatora cyklingu. Obecnie służy moim długim sweterkowm, które uwielbiam.
W taaaakim powiększeniu widać jak niedokładnie mamy położoną farbę na ścianie. Bo przecierki na wieszaku są zrobione celowo.
A teraz perły z lamusa. Niektórych Czytaczy nie było jeszcze na świecie, gdy, będąc 15-letnią panienką, rysowałam to, co poniżej, między innymi i pisałam wiersze. Narysowałam rodzinę Poszepszyńskich, których wielbię do dziś. Wiersze pisałam też w IV klasie, ale należały one do nurtu prymitywnego, ludycznego i naiwnego, ze sztandarowym dziełem "Połamały się kredeczki naszej małej Kasineczki", albo "Januszek Bolibrzuszek", które to dzieła nie pozbawione były gryzącego humoru i szczypiącej ironii. A już kilka lat później miałam widocznie skok rozwojowy, objawiający się miłością do Bursy i muzyki niepokornej.
W roku pańskim 1988, kiedy był jeszcze X stopień zasilania i prąd wyłączano każdego dnia, rysowałam tak:
Niestety, więcej prac się nie zachowało, podejrzewam, że rozpadły się w pył i proch.
Ale znalazłam swój autoportret z początku XXI wieku:
Przez te parę lat nie zmieniłam się dużo. No, może trochę. Przytyłam 20 kilo.
A jakie Wy macie supermoce?
***
Gdyby komuś było mało, napomknę, że po kliknięciu w obrazki, powiększają się one sromotnikowo.
A w następnym odcinku pokażę dary od Czytaczy.
Z Jarecką rzeczywiście bardzo przykra sprawa- sieje te wirule rękodzielnictwa tak, że powinny się Nią zająć odpowiednie Służby Epidemiologiczne!
OdpowiedzUsuńTak, zaraża na prawo i lewo bez litości dla mas i nie bacząc na konsekwencje. Teraz pół Polski będzie skąpana w afrykańskich bratkach.
UsuńJako zainfekowana zasiadam w kątku tej wylęgarni robótek ręcznie poczynionych i szczerze liczę na to, że zjawisko osiągnie rozmiary pandemii!
UsuńOby nie objęła kucharzy i nauczycieli!
UsuńDziewczęta, jakie Wy jesteście utalentowane wszystkie. Usiadłam na zadzie i patrzę jak w obrazek.
UsuńAżeby Ci było lekko podnieść się, powiem, że nie umiem tańczyć. Ani lepić pierogów. Ani grać na gitarze. Ech.
UsuńAleż piękności!:DD
OdpowiedzUsuńJa najpiękniejsza, przyznaj!
UsuńDosłownie padłam, nie mam więc odwagi stawać do konkurencji. Z Tobą, o Jareckiej to nawet nie wspomnę.
OdpowiedzUsuńJakiś namiarek?:))
Tak, z Jarecką historia beznadziejna. Wprost fatalnie nieuleczalny, chroniczny przypadek. Ja jeszcze rokuję, Errato, choćby tym, że nie mam maszyny do szycia.
UsuńNamiarek na sweterek? Namiarek mejlik? Przypomniało mi się, że miałam znajomą, nazywała się Rozmiarek.
matellino maupa wp.pl
NO to ładne kwiatki!
OdpowiedzUsuńWyszło szydło z worka! TAKA SERWETA??
Zwichnęłabym kark oraz paliczki przy takiej robocie niechybnie.
A i rysunki? I lampiony?
Skorpionie, Ty zdolna bestyjo!
Alcydło, to nie jest stół na 12 osób. Też żałuję.
UsuńPrzygadał kocioł garnkowi!
Chciałam wylać tu całą głębię doznań, jakie mnie ogarnęły mnie przy lekturze, ale przy autoportrecie padłam i kwiczę
OdpowiedzUsuńKWIK KWIK KWIK!
(ocieram łzy skarpetą, co nie wiedzieć skąd wzięła sie na mej fizys)
Ale skarpeta z czymś brzęczącym? Jak tak, to moja z krwawicą.
UsuńNie pozwoliłaś nam tu wszystkim spenetrować studni Twych doznań, jaka szkoda! Z chęcią bym też doznała.
Kwiczysz pod dziełem mojego życia? Dzieło nosi nazwę: "Na moje lico wypełzły wszelkie kompleksy. Wypełzły w chwili smutku i goryczy. Zakopcie mnie głęboko".
Sądziłam, że nosi tytuł "Ani mi się waż!!!" ;)
UsuńSporo masz tych supermocy! :D
Ago, na koraliki nie ważę się podnieść ręki! To nieosiągalna dla mnie supermoc!
UsuńJeee, to ty tez takie kwiatki umiesz? Tylko ja taka "niedruciasta" chlip, chlip !!! :/
OdpowiedzUsuńAle pokazesz te poduchy, jak juz beda gotowe, co? Mnie fascynuje wszystko, co robione na szydelku, drutach i maszynie do szycia, bo mam 2 lewe rece do tego.
No umim. Naumiałam się. Szydełko jest proste jak drut!
UsuńDiable, o ile to kiedykolwiek skończę, to okażę światu. Jeszcze wiele kwiatów musi wyrosnąć, żeby zakwiecić tę pustynię. Ty masz dwie lewe?! Jesteś widocznie mańkutem!
Szydelko nie jest proste jak drut. szydelko jest zakrzywione w sam raz do wydlubywania zaprawy murarskiej w lochach zamkow nad Loara!
UsuńMoja przyjaciolka zrobila, dziecieciem bedac, Dziadziusowi szaliczek na szydelku. Mial 5 metrow i... jedno oczko. Ja zas mam fazy dziergajace i okazjonalnie produkuje szaliki i szaliczki (raz nawet duzy meski sweter ale to dawne dzieje), ale nie wiedziec czemu kazda proba wyszydelkowania najmniejszej nawet serwetki konczy sie wiekszym lub mniejszym berecikiem, czase mcas czapeeczka a sukcesem byly zawsze kapelusiki :(. Cos robie zle ale nie umiem ogarnac co. Pamietacie takie male plastykowe laleczki z odlana koafiura na Kopernika? Moje mialy tysiace czapeczek dzieki tej dysfunkcji.
Tak! Jestem PODWÒJNYM mańkutem, jesli chodzi o szydelka i druty. A juz jak widze nieraz w srodkach komunikacji miejsckiej, jak kobity wyciagaja te takie skomplikowane druty do skarpet, i rozmawiajac swobodnie z kolezanka i podziwiajac krajobrazy zaokienne, dziergaja w najlepsze na tej maszynerii, to jeszcze dostaje zeza i rozlatanego oka.
UsuńMrufo, takie szalik to pierwszy stopień do wtajemniczenia. Sama takie dziergałam, bo nic innego nie umiałam. Człowiek doznaje jakiejś dzikiej przyjemności i satysfakcji, że zrobił coś własnymi ręcami.
UsuńSweter jest nieosiągalny dla mnie!
Odblokowałaś mi w głowie zapadkę - tak, zwężające się serwetki w kształcie kapelutków żołędnych to kolejny etap. Gdybyś poszła dalej, czekałaby na Ciebie kraina kwieciem płynąca!
Diable, Ty to lepiej milcz! Każdy kto widział Twoje rysunki podejrzewa Cię o bliskie pokrewieństwo z Dalim.
UsuńO drutach nie mówmy. To delikatna sprawa. MIałam krótki romans, owoc pokazywałam na blożku.
Wiesz Diable, ja Ci oddam te moje maszynowe "umiejętności" i drutowe (tak, dziergać umiem) i te od lepienia pierogów (też umiem) też Ci oddam - za jedną Twą lewą dłoń i Lisa Stefana wraz z Krokodylem Ryszardem!
UsuńZaraza internetowa....mnie czasem też trzęsie od tej choroby, ale nie mogę się jej poddać, bo by mi kury, psy zeszły, nie wspominajac o Absorberach :) Do nici i włóczek mam raczej podejście łobrzydliwe...ale rysunek czy lepienie pomrowów z gliny- jak najbardziej. Czekam na powiekszenie czasoprzestrzeni dzięki wzrostowi dzieciów, bo póki co jeszcze sporo czasu wysysają...
OdpowiedzUsuńPees
Autoportretum genialne :)
Zaraza, Tupajo, masz rację! Wylęgarnia pomysłów i stan przedwariatkowy.
UsuńŁobrzydliwość to ja czuję do kucharzenia. I tu popadam we frustrację i dysonans, albowiem uwielbiam jeść.
Ja też myślałam, że mi się czas rozciągnie jak gumka z gaci, kiedy spadkobiercy podrosną, I kurka nie. Nie i nie. Może jak się ożenią?
Okaż mi pomrowy! Łaknę pomrowów glinianych! Fajne byłyby zbiorniki na białko kurze w tej hamonicznej formie.
Kłaniam się, bardzo się starałam z tym autoportetem. Popełniłam w desperacji i migiem. A potem leżałam z ręką teatralnie zwieńczająca czoło jak przy globusie i oczekiwałam resuscytacji moralnej. Nie pamiętam, czy nadeszła, ale patrzę w lustro i chyba nie.
Tkwię na bezdechu i z wytrzeszczem! Takie serwety to tylko człowieki-nieczłowieki potrafią!
OdpowiedzUsuńAle za to pierogi ulepić potrafię. Oraz zapomnieć każdy obejrzany film.
Pocieszam się marnie.
Bebe, Ciebie drukują w Świerszczykach, możesz przy tym zapomnieć każdy film świata!
UsuńAle Twoim pierogom nie popuszczę. Spocznij i wciągnij oczy!
Czekaj, czekaj... przypomnij mi dlaczego utalentowani Cię wkurzają... bo właśnie mnię też udało Ci się wkurzyć! I to nieźle! Nie dość, że pióro - choćby wirtualne - samo Ci po papierze sunie, to jeszcze te lampiony, te serwety, TE AUTOPORTRETY! O-żesz-ku!!! Już Jarecka mi ciśnienie podnosi tym heklowaniem (o Diable z tymi diabelskimi rysunkami nie wspomnę), jak jeszcze teraz Ty zaczniesz, to nie szczymam i po wygrzebaniu się z remontowych pudeł i gruzu (tak, spadł na mnie ten kataklizm, potrwa jakieś 2 miechy - fuj!) jak ta sosna rozerwana będę między szydłem i maszyną. A wszystko przez Ciebie i Tobie podobnym! I będziecie mnie miały na sumieniu! Ot co!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam. Zastrzelę się gumką do weków. Widzisz, tacy znajomi to utrapienie :D Człowiek się nie może położyć i po prostu leżeć.
UsuńPrzeprosiny przyjęte. A swoją drogą masz rację - te ludzie mogą człowieka wykończyć! :D
UsuńJeżu włochaty. TAKO SERWETE? Własną ręką?
OdpowiedzUsuńBożena też ciekawa, jak uda się ten psikus z torbą. Nie może wyjść z podziwu nad cierpliwością i ogólnym rozmachem szydłowym.
Noooo, nie... Jedną bym nie dała rady.
UsuńZanim zacznę dziergolić tę torbę, oddam chyba ducha kwietnemu bożkowi. A potem mi oczy pękną, bo dłubać w czarnej włóczce to jak zsyłka do kopalni. Może się zdarzyć, że upodobnię się mentalnie do Łyska.
Ja nie mam żadnych. Ogólnie jestem płytka, bezrefleksyjna, i leniwa.Możesz mnie kochać miłością bez zazdrości!!!W życiu nic nie wydziergałam, nie zrobiłam na szydełku i nie uszyłam. Ledwo coś tam ugotuje ale i tak trzeba mieć odwagę żeby to zjeść, autem jeżdzę ale zaparkować prosto nie potrafię. Upiekłam może ze trzy ciasta - dwa spalone i jedno z zakalcem. Kiedyś próbowałam zrobić na drutach szalik ale wyszło coś w kształcie lejka. :-)
OdpowiedzUsuńWieprzu, jak Cię nie kochać? W dodatku miłością czystą i krystaliczną jak źródło w niebotycznych Himalajach, w których bez wstydu przegląda się rodzące się co dzień na nowo słońce oblane gorącą miodową słodyczą? ;)
Usuń