Rok zaczął się spektakularnie. Przed oknem koło północy zamigotało, zawyło karnawałowo, a gdy dymy rac stały się przezierne, wyłonił się z nich przystojny Rosjanin w towarzystwie miłej brunetki i rosłego osiłka z walizeczką.
- Gdzie to niespełna 14-miesięczne dziecko? - zapytali trzaskając drzwiami karetki.
- YP! Nie mam! Przepraszam, nie mam już maleństwa! - mętne oko Rosjanina zawisło na mnie jak na matkobójczyni. - Ale mam 14-letniego dryblasa, może być? - zapytałam z nadzieją, że trójgłowy smok zadowoli się taką dziewicą.
- Może być - odparli zgodnie i dali się wciągnąć w kazamaty, gdzie dogorywał omdlały Mat błyskając białkiem i perlistym potem na czole.
***
- Mimie, dlaczego kulejesz?
- Nie kuleję, mamo.
- Przecież widzę wyraźnie, kuśtykasz jak ranny kuc. Okaż kopyto.
YP! Masz całą siną nogę!
- Nie całą, tylko palce!
- I spuchnięte. Sine. Zimne jak trup. Nie bolą cię?
- I spuchnięte. Sine. Zimne jak trup. Nie bolą cię?
- Na razie nie , bo jestem wściekły.
- Małżu! Tym razem musisz ty się pofatygować do szpitala, teraz dla odmiany na ortopedię. Nie patrz tak dziwnie. Opanuj brew. Tak, znowu.
- Co zrobił?
- ...
- Co zrobiłeś, Mimie?
- Kopnąłem z całej siły w ścianę, bo Mat mi zabrał piłkę.
- Nie ucelowałeś, lamo, a teraz zwalasz na mnie?!
- Mat, daj spokój, niedawno miałeś palec w szynie. Nie bij brata, bo się spocisz.
***
- Mimie, co Ty robisz? - pytam spokojnie, obserwując jak gmera patykiem w ręcznikach spoczywających na najwyższej półce szafy pod samym sklepieniem korytarza. Stojąc na krześle. I na poduszce ogrodowej. I na dwóch poduszkach zarekwirowanych z siedzisk krzeseł. Trzeciej z łóżka Mata. Czwartej ze swojego. Plus sztywną poducha z kanapy. - Mimie, dopiero opuściliśmy mury szpitalne, nie każ nam tam wracać. Co Ty robisz?!
- Zawsze musisz chować tablet tak wysoko?!
***
Uśmiecham się, bo dobrze ich tu mieć. Przypominam sobie strach, który teraz sublimuje w powietrze jak kulka suchych lodów. Na stole leży wypis ze szpitala. Szczęśliwym trafem nie oberwało nam się za mocno, a może po prostu tym razem chybiło. Medyczna lepka pajęczyna podejrzeń opadła na podłogę, po czym wylądowała w kuble przeszłości.
Historia ma i dla mnie przyjemną konkluzję. Składam podanie o sanatorium :) Już jesienią 2017 będę łazić po plaży bez kwików młodzieży.
Historia ma i dla mnie przyjemną konkluzję. Składam podanie o sanatorium :) Już jesienią 2017 będę łazić po plaży bez kwików młodzieży.
***
Być matką wyłącznie osobników męskich nie jest kaszką na mleczku. Nawet zrobienie normalnego zdjęcia nie jest sprawą jednowarstwową. To pot i znój. Orka w kamieniołomie.
Mimie, uspokój się, stań w miejscu! Nie podryguj, nie rzucaj się w spazmach! No nie ruszaj się do pioruna! Stań, jak Mat! Choćby na sekundę!
Mat, teraz Ty?! Stań w końcu normalnie, jak Mim! Daj spokój z tym szarżującym tyranozaurem! Ile Ty masz lat?! No jak pragnę zdrowia, to tylko zdjęcie! Uspokój się!
Dobra, to teraz uśmiechnijcie się. Zróbcie przyjemny wyraz twarzy. Ostrzegam Was! Już się ściemnia, a ja tracę cierpliwość! Czy Wy możecie współpracować ze mną i nie robić tych kretyńskich min?!
Nareszcie! Nie można było tak od razu?
Moi Czytacze Kochani!
Mim był zachwycony Waszymi życzeniami ♥
Przetrwaliśmy dzięki Wam!
SERdeczne DZIĘKUJEMY!
Matki dziewczynek mają tak samo, tylko że zupełnie inaczej ;-)
OdpowiedzUsuńTo miłe, co mówisz, Kalino :)
UsuńMoja koleżanka ma trzech synów. Latem jeden z nich rozwalił sobie łeb na rowerze. Szpital, szycie, tężec, te sprawy. Po kilku dniach drugi spadł z płotu i rozwalił sobie łeb. Szpital, szycie, tężec, te sprawy. Obaj chodzili z opatrunkami na głowach. Po kilku dniach zamykali za trzecim drzwi od garażu; brat zdążył uciec, tylko jego głowa uciekała nieco wolniej. W efekcie szpital, szycie, tężec i te sprawy. Trzech delikwentów z opatrunkami na głowach. Gdy wychodziła z nimi po ostatnim szyciu, zastanawiała się, kiedy zapuka do jej drzwi opieka społeczna.. ;-)
UsuńCudna historia :)
UsuńPamiętam jak lało się z łuku brwiowego Mata, kiedy huknął okiem o kant ławki. Pięknie wyglądało to na śniegu, nie musieliby za nami puszczać posokowców, bo ścieżka wiła się bezbłędnie do naszych drzwi. A ja w ciąży z Mimem i drałowaliśmy na izbę.
Albo Mat lat 3 skakał na główkę z ławki. Na asfalt.
Życie na stanowisku matki jest traumatyczne. Czy mnie ktoś może urlopować?
A wiesz, jak sie lalo z luku brwiowego mojego brata, jak ja nim huknelam o kant lózka? :))) Niechcaco co prawda, bawilismy sie w skoki wspomagane. Znaczy pomagalismy sobie nawzajem, z tym ze ja jemu mocniej, niz on mi, bo jestem starsza. W nocy sie bawilismy, potajemnie. Pewnie nasi rodzice byli przeszczesliwi jadac z nim do szpitala :)
UsuńPewne rzeczy pozostaja niezmienne - takie wlasnie jak los matki.
I tez Cie pociesze (znaczy: chyba) ze Kalina ma racje.
Moniu - jeśli masz ochotę zniknąć na kilka dni, to spakuj się w walizkę na kółkach i przyciągnijcie się do mnie! Blisko, a jednak daleko ;-) Przez lornetkę będziesz obserwować swoją posiadłość, gdy bardzo zatęsknisz do tamtych widoków ;-)
UsuńDiable, mamy wspólne geny! Ja kopnęłam swojego brata w łuk brwiowy. Nóżką obutą w szczury zwane myszkami czy welurami.
UsuńŻycie mieszanych rodzeństw jest malownicze. Tak w czerwonej tonacji mniej więcej. Tajemnica była siłą napędową. Tajemnica czasem była wymuszana szantażem. Często tez przekupstwem. W ogóle posiadanie rodzeństwa jest wybitnie demoralizujące.
Och, Kalino! Czy chcesz mnie uwieść, upić białym winem i uwięzić na na jakiś czas? Strasznie jestem ciekawa w którą stronę świata? Ojacie, ojacie! Już nie tylko spotkanie w warzywniaku mnie czeka! ♥
UsuńLornetka będzie zbędna, pf.
Ufff ufff..Obtulamy matke!
OdpowiedzUsuńNiech zyje 2017!
Daję się obtulać z dziką rozkoszą!
UsuńBebe, obyśmy wszyscy z zdrowiu dotrwali do 2017 i 2071! Co najmniej!
Polecam parkę. Też są jaja.
OdpowiedzUsuńPoinformuj może obywateli, że mogliby kapkę pohamować te swoje wybryki i zapędy, bo potem się czyta cały taki wpis na wdechu i się udusić idzie.
Potem co prawda jest wielkie UFFffffff, ale co się człowiek poddusi to się poddusi.
Dla mnie już chyba trochę za późno, no i zdrowie mam w rezerwach, pod czerwoną kreską. Ale znam temat, znam! Jako młodsze dziecię mieszanego rodzeństwa. Duszenie, topienie, wyrywanie włosów, szantaże, oszustwa...
UsuńPrzekażę uwagi, niemniej wiesz, Bożeno... Mogą wydąć wargi..
O to, to... Poddusic. Czy mozna wylysiec ze stresu? Bo mnie wychodzi ze jestem na dobtej drodze tak mi siersc wychodzi.
OdpowiedzUsuńAle ciesze sie epicko ze pajeczyna niepewnosci w koszu.
Można wyłysieć ze stresu. I osiwieć. Ze stresu można wszystko! Ale to może na przedwiośniu łysiejesz? Albo urodziłaś? Ja po porodach straciłam 90% okrywy.
UsuńTez się cieszę, mRufo, ze hej! Całusy! I nie łysiej więcej.
Jupikaijej!! Jako matka jednego chłopca lat 3, który był w szpitalu już dwa razy skłaniam pokorną mę głowę do wszelakich bóstw z prośbą: nigdy więcej! No i Wasze dzieci też niech po szpitalach nie łażą!
OdpowiedzUsuńJuhu! Nigdy więcej traum szpitalnych! To mój trzeci raz z dziećmi, ogólnie chyba... ojej, z dziesiąty, i powiem jedno - NIE LUBIĘ!
UsuńNiech małe Kaszmirątka tez to omija szerokim łukiem.
Najgorsze było... zakładanie wenflonu! :D
Zuch Mim, zuch Mat. Buziak dzielna Matko.
OdpowiedzUsuńI niech Wasza codzienność oscyluje od teraz między kaszką na mleczku i rosołkiem.
Dzięki, Emko! ♥ To bardzo miła, sielankowa wizja, Psuje mi ją jedynie fakt, że to ja muszę to ugotować, a jak wiadomo, kuchnia i jej pomioty szatańskie mnie przytłaczają. Ciekawe, że jako konsument sprawdzam się za to wyśmienicie!
Usuń