środa, 31 października 2012

(22) feeder

Minęło 20 minut.

-Żeby rozkosz miała jeszcze większą słodycz, Małżowino- otulił mnie welwet z krtani Małża, który tym razem odnalazł mnie bez trudu.
Natenczas (fajowy wyraz) wjechało do mnie ciastko francuskie z jabzem. Nojacie.

Spodnie jęknęły.
Cicho być, zastanawiam się jak nazywa się ta dewiacja, kiedy tuczy się swoja kobitę?

(21) oblubienica

Małż wrócił z ośmiogodzinnej zsyłki. 

-O, tu jesteś!- odnalazł mnie, bystrzak.-jak się czujesz?- zażartował.

- Dobrze- zażartowałam.

-Cudownie wyglądasz z tym zalotnym lokiem, spójrz kupiłem Ci pomidory z potasem. I takie śmieszne stożki czekoladowe, facet wyprzedawał, bo są na skraju przydatności. Przyniosłem Ci też ulotki, zobacz, może coś chcesz. Są takie fajne podkładki i do masażu.

Hm, czy ja potrzebuję masująca podkładkę? Chociaż pomysł takiego mariażu jest nęcący, nie powiem.

Moje spodnie też są na granicy przydatności. A prawie nowe, no popatrz.

(20) lekcja fizyki

Wiele rzeczy ważnych dzieje się w łóżku. Na przykład kolejne tournee po bezkresach wyobraźni. 

- Mamo, a co jest na świecie najmniejsze? -pyta Mim.

- Powiedziałabym, że cząsteczka, gdyby nie to, że w cząsteczce są jeszcze protony, neutrony, a wokół nich szaleją elektrony...Kwanty to najmniejsza porcja energii.- Nie oszczędzam nigdy synów, jeśli chodzi o ciosanie mózgów. W mojej głowie zaczynają wirować jakieś strzępy wiedzy o kwazarach, małych karłach, oplecione cudnie wijącymi się tęczowymi  fraktalami. Przepędzam je jednym mrugnięciem. Mam tylko nadzieję, że fizyka, od kiedy miałyśmy ostatnią randkę, nie zmieniła radykalnie swych poglądów, choć po wpadce z Plutonem wszystko jest możliwe.

- Kwant? Oooo to ja mam kwanty energii. kwanty szybkośći i kwanty siły! Czuję właśnie, że mam dużo kwantów szybkości! Pokazać?

Zachichotałam wewnetrznie wyobrażając sobie sypiące się  spod bosych stóp Mimka snopy iskier.

- A ja jakie mam kwanty, jak myślisz?- ciągnę za mały język.

- Ty? - zaczął lustowac mnie bardzo uważnie, z lekką nutą litości jak mi sie wydawało...- Ty masz KWANTY WOLNOŚCI!

Łał. Jednak z tą litością nie zgadłam! Wolności rzekł! Poczułam wiatr w żaglach piżamy, poduszka zmieniła się w pierzastego cumulusa. Jak Felix Baumgartner- mogę wszystko, stoję 40 kilometrów nad ziemią.

- Bo jestes taka powolna, mamo.

Łups. Ziemia bezczelnie okazała się nie być tak daleko.

sobota, 6 października 2012

(19) romantico

Świeża sprawa, sprzed 10 minut.

Miejsce akcji:
łazienka.

Osoby:
bracia eM.

Zawiązanie akcji:
Mat zażywa ablucji, pławi się z lubością w ciepłych odmętach  i śpiewa. Mim siedzi i robi się lżejszy. Wiadomo, człowiek czasem musi, a towarzystwo lub jego brak podczas tej czynności jest Mimowi najzupełniej obojętne.

Akcja:
srebrzyste dzwoneczki drżą w gardziołku pierworodnego, pieszcząc uszy mimowolnych słuchaczy. Anielskie pienia Mata doznają perforacji rubasznym basowym wtrętem drugorodnego:

-Wąchaj mi puuuuuuuuuupę!!!!!!! wąchaj mi puuuuuuupę!!!!! Bo zrobię ci tam kuuuuuupę!!!!!

Koniec akcji.

Rozkoszne.

wtorek, 2 października 2012

(18) Mim akwarysta

Dzisiejszy seans wieczorny z Mimem, pytania konkursowe:

-Mamo, chciałbym glonojada. Albo rekina- Mim jest specem w dawkowaniu napięcia. -Albo najlepiej delfina, wieloryba albo inną rybę.

-Akurat delfin i wieloryb to ssaki. Oddychają powietrzem.

-No dobra, z tym mogę się zgodzić. Ale na pewno nie zgodzę się, że to ptaki!

Wchodzimy do półfinału.

-Mamo, a lubisz ze mną gadac przed snem?

-Oj, bardzo.

-Nooooooo, tak z godzinkę albo dwie najlepiej, co?

-...

 I pytanie finałowe:

-Mamo, a kupisz mi taką rybę ze skrzelami?

-???

- No, żeby nie musiała chodzić po wodę.

Oklaski, publika szaleje, aż płetwy bolą. Wygraliśmy 9h snu plus 1h gratis.

P.S. dla szczególnie dociekliwych: w wolnym tłumaczeniu Mim zapytał, czy kupię mu rybę, która nie będzie musiała wypływać na powierzchnię, by zaczerpnąć tchu.

:)

 
Bojownik Mimka.



(17) ranny

-Wstawać! Achtung! Ordung! Zaspaliśmy!
/Cholera, żal ich wywalać z ciepłych pierzastych zasp./

-Chłopaki, zlitujcie się, otwórzcie oczęta!!
/na dworze 6C/

 -Za późno chodzicie spać!!!
/wybuch/

Spod kołdry wypływa cichutki aksamit Mata:
-Mamo, gdybym spał dłużej byłbym taki ŚWIEŻY i mógłbym wtedy WSZYSTKO.

no comment :)

 

poniedziałek, 1 października 2012

(16) 15 października - Dzień Dziecka


Otwórz oczy. Wokół nas są Matki Aniołów. Przypatrz się.

Przy mnie mnie fruwa ich kilka:

Agnieszka... trzymała balonik z Jej duszą... Puściła po dziesięciu dniach. 

Ala... serduszko Jej Córeczki stanęło w progu. Chwilę się wahało. Potem pobiegło za Tatą.

Ania... najświeższa rana. Krwawi jeszcze obficie pod gąszczem zieleni. Szepcze i krzyczy na przemian... Śpiew córci staje się w CZASIEMIĘDZY na zawsze żywy...

Beata... w końcu wybaczyła chorobie. Wspięła się na górę, wzniosła ręce ku Niebu i macha Synkowi. 

Hania... jedyna, która nie wie, czy gdyby miało grób, byłoby chłopcem czy dziewczynką... i nie wiadomo już czy to najlepsze czy najgorsze z możliwych.

Mariola..  Jej duży mały Synek...

Magda...  Przyszedł. Miał zdrowe serduszko, nie spał pod feralnym drzewem, nie walczył z chorobą. Zajrzał i odszedł. Prawie spotkali się w zimnym domku przy szpitalnym dziedzińcu z moim Tatą. Akurat też wtedy tam był-nie-był... 


2009-09-02 10:55:09 napisała
...nigdy nie wtuliłam twarzy w ciepły, pachnący karczek...
nie wygiglałam.
nie uczyłam robić pa-pa ani kosi-kosi,
nie podniosłam ze zbitych kolan,
nie ucałowałam ałki żeby nie bolało....
nigdy nie kupiłam małego wymarzonego aucika-resorka,
nie prosiłam żeby po zabawie z psem umyć rączki....
nigdy nie zanosiłam do naszego łóżka, gdy śniły się koszmary...
nigdy nie widziałam jak z tatą gra w piłkę, ani jak puszcza samodzielnie zrobiony latawiec....
nigdy nie zaprowadziłam do przedszkola,
nie byłam na wywiadówce,
nie płaciłam sąsiadom za wybitą szybę,
nie urządzałam chłopięcego pokoju.....
Nie widzałam uśmiechu ani koloru oczu.........

dziś mija trzynaście lat jak nigdy nie widziałam........... 

..................


Czternaście istnień. Siedem Aniołów, siedem jeszcze ubranych w ciała. Myślę o Was częściej niż mówię. Myśli o Was wiele osób. Boją się pogłaskać Was po głowie, gdy ocieracie ukradkiem łzę w ten październikowy zimny ranek. Niezręcznie im patrzeć na Wasze zamyślone, smutne spojrzenie... Może spuszczają wzrok gdy spotykają się Wasze oczy.

Wybaczcie nam, nie wszyscy są tacy silni.

środa, 19 września 2012

(15) Obłoczek Aniel(s)ki cz.4



        Nadeszło lato. Pajączka dorosła i stała się Lady Pajęczycą. Mimo, że miała mnóstwo obowiązków, to zawsze znalazła chwilę, by przyjść do dębu, przytulić się do jego kory, w miejscu, gdzie po raz ostatni widziała Obłoczka i porozmyślać o nim.

 Tak było i tego pamiętnego dnia. Po drodze do dębu jaj zwykle nazbierała pęk fioletowych dzwoneczków, które dzwoniły przy najmniejszym ruchu każdej z jej ośmiu nóg. Dzyń! Dzyń! Dzyń!- pięknie zabrzmiały, gdy położyła je u stóp dębu. 

Takie dzwoneczki istnieją naprawdę!  Dostałam kilka od Pajączki :)



Wolno podnosiła się z kolan, a gdy uniosła wzrok, oniemiała z wrażenia. Na brązowym wybrzuszeniu, które owiewała codziennie swym ciepłym oddechem stał motyl tak piękny, że Pajęczycy zaparło dech w piersi. Jego lazurowe wielkie skrzydła mieniły się w promieniach słońca wszystkimi odcieniami błękitów. Wydawało się jej, że w niebieskich oczach motyla jest coś bardzo znajomego. Gdy zajrzał w cztery pary jej czarnych oczu, przeczucie jakie miała, potwierdziło się.
Motyl odezwał się i wszystko stało się jasne:
-Witaj Pajączko! To ja- Obłoczek. Właśnie przestałem być nieruchomą poczwarką przytwierdzoną do kory dębu. Dziękuję Ci, że nie zapomniałaś o mnie. Twoja wiara we mnie, nadzieja, że się spotkamy i miłość były tym, co utrzymywało mnie przy życiu i pomagało mi się rozwijać i przeobrażać. Pozwól, że teraz ja zrobię coś specjalnie dla ciebie. Trzymaj!- Obłoczek rzucił do nóg Pajączki czapeczkę od żołędzia- wskakuj do środka!
Ledwo Pajęczyca weszła do łupinki, Obłoczek lekko jak piórko oderwał się od ziemi i wzbił się w powietrze. Szybował wysoko, wysoko nad łąką, którą tak dobrze razem poznali…
Pajączka poczuła, że oto spełniają się jej największe dwa marzenia jednocześnie- aby mieć przyjaciela i by latać jak ptaki i owady, którym zawsze tak lubiła się przyglądać.
……..
        -O, nasi synkowie już zasnęli- szepnął Obłoczek, wysunąwszy się cicho zza liścia łopianu, za którym od dłuższej chwili przysłuchiwał się opowieści. Pogłaskał po głowie swą Żonę- Pajęczycę Anielkę- chodź, Pajączko, popatrzymy sobie razem na migoczące nad naszą łąką gwiazdy… :*   

..............

Koniec :)

wtorek, 18 września 2012

(14) Obłoczek Aniel(s)ki cz.3



    Pajączka postanowiła zabrać kuleczkę do domu. Jako, że nie miała przyjaciół, a bardzo pragnęła mieć choćby jednego, tak właśnie zaczęła traktować kuleczkę.
-Nazwę cię Obłoczek- szepnęła Pajączka.
Każdego dnia Pajączka mówiła do Obłoczka, woziła go po okolicy wózkiem, który specjalnie dla niego utkała z łodyżek turzyc i ptasiego puchu.

Pewnego razu, gdy zajmowała się cerowaniem swojej pajęczyny, a Obłoczek leżał w swym wózku… No właśnie! Gdzie jest Obłoczek?! Wózek był pusty! Pajączka gorączkowo zaczęła przeszukiwać wszystkie miejsca, które wspólnie odwiedzili. Zajrzała do mysiej nory i do gniazda os, szukała pod korzeniami rosochatego dębu i na brzegu strumyka…Nigdzie go nie znalazła… Usiadła zrozpaczona pod fioletowym polnym dzwoneczkiem. Dzyń! Dzyń! Dzyń!- rozległ się cudowny srebrzysty dźwięk. Pajączka zerknęła jednym oczkiem na kwiatek. Siedziała na nim piękna błękitna gąsienica pokryta aksamitnym, lazurowym futerkiem.

Szkic do ilustracji: Magdalena Pawełkiewicz-Sakowska

-Co się stało Pajączko?
-Ach, straciłam przyjaciela! Nie wiem, jak to się mogło stać, tylko na chwilkę spuściłam go z oczu!-chlipnęła.
-Przecież jestem, Pajączko! To ja, Obłoczek! Biegasz tak szybko, że nie nadążam za tobą!
-To Ty Obłoczku? Ale…jak to się stało? Wyglądasz zupełni inaczej! No i potrafisz mówić!
-Nie wiem, Pajączko, jak to się mogło stać. Przez wiele dni byłem w jajeczku, które znalazłaś. Rosłem i rosłem, aż wreszcie skorupka pękła i mogłem wyjść na świat. Nareszcie mogę z tobą rozmawiać i chodzić na własnych nogach! Teraz mam ich nawet więcej niż ty. Dziękuję ci moja droga za troskliwą opiekę, którą mnie otoczyłaś, gdy byłem bezradny w jajku.
Pajączka i Obłoczek byli najszczęśliwszą parą pod słońcem. Chodzili wspólnie na długie spacery, podczas których bez końca rozmawiali, co chwila wybuchając radosnym śmiechem.
Bardzo lubili bawić się przy rosochatym dębie. Jego kora była brązowa, spękana, pełna nierówności, szczelin i wybrzuszeń. Obłoczek bardzo lubił zwijać się w kłębuszek i turlać pomiędzy nimi z góry na dół.
Pewnego razu podczas jednej z takich zabaw Obłoczek przepadł…Pajączka szukała go cały dzień i całą noc, bezskutecznie… Już go nie odnalazła… Od tej pory na dowód, że ciągle pamięta o Obłoczku, w miejsce, w którym widziała go po raz ostatni, codziennie przynosiła bukiet świeżych polnych dzwoneczków. Nawet dąb zdawał się płakać nad Obłoczkiem i Pajączką, bo na jego korze pojawiło się nowe błyszczące zgrubienie.

cdn...

poniedziałek, 17 września 2012

(13) Obłoczek Aniel(s)ki cz.2



Usta Anielki rozchyliły się w lekkim uśmiechu i popłynął z nich jej cichy i aksamitny głos:
Pewnego jesiennego dnia na łące przy rosochatym dębie pojawiła się mała dziewczynka Pajączek. Ciepły powiew wiatru zupełnie przez przypadek przywiał właśnie tutaj jej pajęczą niteczkę, którą kurczowo trzymała wszystkimi ośmioma łapkami. To był bowiem niezwykle ekscytujący lot. Okolica okazała się na tyle piękna i gościnna, że Pajączka postanowiła tu się osiedlić. Utkała sobie hamak pod rozłożystym liściem łopianu i często wpatrywała się w niebo w poszukiwaniu ptaków, much, ważek i os.
-Jak cudnie jest tam, w górze- myślała co wieczór.-Ach, jak bardzo chciałabym mieć skrzydła i jeszcze raz wzbić się w przestworza!- często nawet śniła, że u ramion wyrosły jej piękne, czarne skrzydełka.

   Mijały miesiące i nastała pachnąca wiosna… Mimo, że Pajączce doskwierała samotność, jednak była zawsze bardzo pogodna, wesoła i pomysłowa. Niełatwo jest bowiem bawić się samemu.
 Jak zwykła to czynić każdego ranka, skakała sobie właśnie po kamykach obmywanych przez strumyk, śpiewając pod nosem piosenkę-wyliczankę. Wymyśliła ją sama, ale muzykę do niej skomponował jej ukochany Dziadek - Chrząszcz Zibi. Piosenka brzmiała mniej więcej tak:

Hop! Hop! Robię krok!
Tralala zrobię dwa!
Strach mnie nie obleci
skoczę też  na trzeci.
To już nie są żarty
Skoczyłam na czwarty.
Piąty mi się tak podoba!
Dookoła niego woda,
A ja w wodę- bęc!
Teraz już ostrożniej chodzę.
Szósty kamień mam po drodze.
Na siódmy nie wskoczę chyba-
Widzę, że tam pływa ryba
Nie wystraszę jej!
Ósmego kamienia szukam
Palcem siebie w czoło pukam
Bo to dziwna rzecz się stała:
Ja- pajączka taka mała
Dałam radę jak ten topik
Cały strumyk w mig przeskoczyć!

Nagle-stanęła jak wryta. Nieopodal norki trzmiela coś leżało. W pierwszej chwili myślała, że to kamyk. Ale „coś” nie było ani tak zimne, ani tak gładkie i twarde jak on.
-Co to może być?-pomyślała Pajączka. Nigdy przedtem nie widziała czegoś tak dziwnego. Kuleczka miała lekko przejrzystą ściankę i przez ułamek sekundy Pajączce wydawało się, że coś przesunęło się wewnątrz kuleczki wolno i płynnie jak obłok po niebie.


cdn......

niedziela, 16 września 2012

(12) Obłoczek Aniel(s)ki cz.1



Nad łąką zmierzchało…
Między liśćmi tańczyły już ostatnie promienie słońca, rzucając gdzieniegdzie filuterne cienie, ziemia zaczęła uwalniać swój subtelny zapach wilgoci, a źdźbła traw i polnych kwiatów pokryły się drobnymi diamentami wieczornej rosy.
        Pajęczyca Anielka rozkoszowała się ciszą i ciepłem wieczoru rozciągnięta wygodnie na srebrzystej pajęczynie. Leżąc na plecach, kiwała sobie od niechcenia trzema nogami do rytmu jaki narzucała kukułka. Anielka tęsknym wzrokiem otuliła przelatującego nad nią skowronka, uśmiechnęła się do pszczoły spieszącej się do ula, puściła oczko do grubego trzmiela wchodzącego do swej ziemnej norki.
No, już najwyższa pora ich wołać- otrząsnęła się. 
- Chłopaaaaaaaaaaaaaki!- powietrze przeciął jej dźwięczny głos- do dooooooomu!
Anielka co wieczór wołała swoich trzech synków, którzy całe popołudnia bawili się na łące.
-Ach, mamo, było cudownie! Graliśmy w piłkę, ścigaliśmy się od rosochatego dębu rosnącego przy strumyku, aż do skraju łąki i z powrotem, bawiliśmy się w chowanego!
Pajęczyca bardzo lubiła takie wieczory. Ten radosny zgiełk, wspólne kolacje, przepychanki przy wieczornej toalecie.
-Chłopcy, wykąpcie się, póki rosa jeszcze jest ciepła i nie zapomnijcie umyć kądziołków!
Mycie kądziołków jest dla małych pajączków tym, czym mycie zębów dla ludzkich dzieci. Bez tego, ani rusz!
Małe pajączki strącały z liści kropelki wody i wskakiwały pod nie, ciesząc się, że rozpryskują się o ich ciałka na tysiące migoczących drobinek. Po kąpieli wskoczyły do utkanych ze źdźbeł trawy łóżeczek stojących pod pochylonym w łuk wielkim liściem łopianu.
-Jesteście gotowi?-spytała mama Pajęczyca poprawiając niesfornie opadające kołderki. (Uszyła je szczypawka z delikatnych nitek zakupionych u zaprzyjaźnionej rodziny jedwabników.)
Małe pajączki zaczęły mrużyć do snu wszystkie 24 oczka. Uwielbiały ten magiczny moment, kiedy mama zasiadała w swym bujanym fotelu z muszli ślimaków, zamykała trzy pary oczu, a jedną tylko ukradkiem spoglądała na nich spod półprzymkniętych powiek i zaczynała swą wieczorną baśń…

Ilustracja: Magdalena Pawełkiewicz-Sakowska

cdn...