wtorek, 19 czerwca 2012

(7) szlachetne zdrowie

Wieczór pełen gwiazd. Leżymy już, Mim tuli swój ciepły policzek do mojego. Owiewamy się wspólnie oddechem. Prawie odpływamy od brzegu, ale jeszcze z daleka, spod fal słyszę smutny głos synka:
-Mamuś, to przeze mnie jesteś chora... bo jeszcze nie wymyśliłem jak zbudować maszynę do spełniania życzeń... życzę Ci zdrowia mamuś i żeby Cię nie bolało...

Przycisnęliśmy się bardzo mocno, łza spłynęła mi po sercu i popłynęliśmy...

sobota, 16 czerwca 2012

(6) tęcza


-Jeżynowy Królu! Zadrzyj swą zacną głowę i racz zauważyć, że na sklepienie Twej komnaty wylała się tęcza.

-Dziękuję, Pisarczyku, to tęcza z mojej szklanki.

-No tak... rzecz to przecież oczywista, że Jeżynowi Królowie mają tęczę w szklankach. Skąd mieliby niby cały świat w sercu? Świat bez tęczy jest nieważny.

-Jak smakuje tęcza Jeżynowy?

-Nie wiesz? Jak sobie tylko wymarzysz. Na końcu tęczy jest to, co kążdy kocha najbardziej... Najważniejsze, aby zauważyć tęczę, Pisarczyku.


Udało mi się złapać tęczę - akurat wpływała do domu.
Zsunęła się z nieba, musnęła słońce,
przeskoczyła po magnoliowym drzewku i ziuu!!

środa, 16 maja 2012

(5) dom


Przymykam po kociemu oczy… wiatr głaszcze mój policzek, bawi się zalotnie kosmykiem jasnych włosów…

- MAMOOOOooooo!! - Wyrywa mnie z objęć Zefira stereofoniczne legato wydobywające się spod dwóch pszenicznych grzywek.

- Mamo, wróciła! Jest!- Dwie pary chabrowych oczu spoglądają na mnie z radosna ulgą. – Nie było jej pół dnia! Tak jej tu dobrze z nami. Nasza kochana Mysia!

 Moi synowi są przeszczęśliwi, zlizują z pyszczków sok z malin, które bosko pysznią się na tle drewnianej ściany. Stoją na cienistym ganku i przestępują z nogi na nogę. Obok znienacka zatrzeszczała wiklina- to zsunął się wełniany koc wprost na podłogę. Podnoszę go, kątem oka widzę skrzydełko siedzącej w szparze ćmy. Skryła się tu przed ostatnimi promieniami zachodzącego słońca. Jak pięknie wyglądają w tym świetle słoje  i sęki- pomyślałam… Jak tu ciepło…

- No Mamo, czy mogę wrzucić muchę Kuleczce? Ja chcę!! Ja chcę!! – Słodkie imię „Kuleczka” przylgnęło już chyba na stałe do pająka krzyżaka iście monstrualnych rozmiarów. Nie dziwota, skoro jest futrowany przez moich spadkobierców muchami pierwszego sortu. Kuleczka jest właścicielem zwiewnego M3, które umiejscowiła przy belce nad drzwiami naszego domku. Ma piękny widok na wielobarwne strzeliste malwy, które tak przypominają mi dzieciństwo. Kolejny lokator… Ilu ich jeszcze? Wierny pies, wylegujący się na tarasie, żywe mruczando w plamie słońca, mysz w norce pod schodami, lokaj Kuleczka w drzwiach, nocny marek jeż nazywany raz Markiem, raz Jerzykiem… Pasiaste piękności, których lepiej nie drażnić zamieszkują piękne celulozowe gniazdo u stropu. Każdy się tu pcha J Nawet motyle, ale codziennie zwracam im wolność, delikatnie wyplątując z bawełnianych nitek firanek... fruuuuuuuu lećcie!
Pięknie tu pachnie mmmmmmmmmmmm……. Uwielbiam zapach drewna… i te odgłosy… Każdy krok nabiera rzeczywistego wymiaru podkreślany swojskim trzeszczeniem desek. Lubię ten dźwięk, lubię wiedzieć dokąd każdy krok prowadzi… Wiem, że jutro rano obudzi nas tupot małych ptasich nóżek na dachu.
 ..................
 –Chłopcy śpią- słyszę cichy głos- połóż się też, już późno. Chyba rozmarzyłaś się, Żonko. Znowu tam byłaś, tak? Zamknę okno, tak hałasują te tramwaje… Idź już, dobranoc Kochana.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

(4) mój

z mokrym cmoknięciem
wyjmuję Cię ze słoja
rzucam na deski
mocno ściskam kośćmi kolan szamoczący się korpus
uda przygważdżam pamięcią
grzebię palcami w żywym mózgu
szybko wertuję Twe myśli
ślinotok słów
z sykiem skapuje z języka do otwartej czaszki
nie wierzgaj,
wiem, że boli
zabić Cię?
zbyt proste

dusząc Cię będę patrzeć Ci w oczy i całować w usta


bój się, na pewno Cię nie zabiję

..........

a teraz mów jak bardzo mnie kochasz

niedziela, 22 kwietnia 2012

(3) tadam!

Podobno skorpiony mają tyle zdolności jawnych i ukrytych oraz nieprzebraną mnogość możliwości samorealizacji, tyle pomysłów, że .... nie robią nic..

poza tym, że przez ten czas kilka razy umarłam i o raz więcej zmartwychwstałam.

Wystraszyłam się, że kiedyś będzie o ten jeden raz za mało.

niedziela, 7 listopada 2010

(2) odmiana przez przypadki


   Światem i naszym życiem kieruje dziwny splot wydarzeń. Kilka niezwiązanych z sobą ścieżek nagle spotyka się w punkcie X. I dopiero spoglądając z tego punktu wstecz widać, że miały z sobą coś wspólnego.
Najpierw czerwone serce z ostrokrzewem. Wyskoczyło dziś rano zupełnie niespodziewanie- bum bum. hm... serce, ostrokrzew....ładne, mogłabym takie mieć na choince. Hm....turkawki na drzewie, synogarlice.. Bingo! Wharton! Mój stary wspaniały William Wharton. Uwielbiam go, a Franky Furbo... mmhmmm...
Bingo palnęło mnie z pełnym impetem po raz drugi- dzisiaj są urodziny Whartona!!! I to okrągłe 85-te! Wiecznego szczęścia!
Hej, siedzisz pewnie na chmurce, kiwasz nogą, gwasze kapią z blejtramu nieba, mam nadzieję ,ze na mnie. Pewnie z moim Tatą patrzycie na mnie z góry. Trójca skorpiońska. Wierzę, że to nie przypadek, że wszyscy urodziliśmy się w odstępie tygodnia od siebie, ba! moje narodziny były prezentem na okragłe urodziny Taty. Wasza śmierć październikowa- kolejny przypadek?
W takim razie, chyba to dobrzy opiekunowie i dobra pora na początek? Na mój początek?

(1) hmm... początek

  Od dawna zastanawiałam się jak umieścić część mojego życia, ba! jego znaczący fragment, w ramkach nierealnego, wirtualnego bytu. Jak zamrozić choć jego część, by przetrwały skrawki myśli i uczuć, a życie zamieniało się w skostniałe klatki filmowe, by móc do nich wracać, ilekroć przyjdzie na to Wam lub mnie ochota.
Myśli moje błądziły po swych własnych elipsach, jak po pętlach Mobiusa, by dojść do kolejnej- to nie życie mam wpleść w eteryczne byty ożywiane klawiszami klawiatury, lecz pozwolić tym dwóm życiom i myślom łączyć się i przenikać w tę i wewtę przez ciekłe kryształy, by splatać się we wspólną formę, lapidarnie nazywaną blogiem...
Jak i kiedy zacząć, by było, ładnie i spektakularnie? Ciągle czekam na coś nieokreślonego, co będzie jak supernova i obsypie mnie deszczem pomysłów. Ale nic takiego się nie dzieje...Nie wchodzę z wielkim boom, lecz raczej kuchennymi drzwiami i niepostrzeżenie. Wplatam.  

Niech i tak będzie. Niech w gmatwaninę codziennych myśli i czynności wplącze się coś jeszcze...

Czas na nową przygodę.